10.

2.3K 168 12
                                    


Hej :) dziękuję za... wiadomo, co :P taki krótki, bo mimo długiego weekendu nie dałam rady pisać. Za dużo nauki, za mało weny. Jednak jest!

I tylko ja uważam, że Harry w krótkich włosach to życiowy goal? ♥♥ No i Dunkirk, Dunkirk! Pójdę na to niby dlatego, że jestem rozszerzona historia, ale znajcie prawdziwy powód XD


- Wstawaj! - usłyszałam krzyk nad uchem. Gwałtownie usiadłam, omal nie uderzając głową w głowę Louisa.

- Za co? - jęknęłam. Rozmasowałam ucho. Louis w odpowiedzi rzucił mi Freddie'go na kolana, a chłopiec uścisnął mnie mocno.

- Muszę jechać do wytwórni, a Danielle ma się spotkać z agentem, więc twoje obowiązki wzywają - rzucił i wypadł z pokoju.

Z jękiem położyłam się z powrotem na poduszce, a Freddie ułożył się na moich piersiach, kładąc malutką rączkę na jednej z nich. Typowy facet. Chyba wiem, czego go oduczyć. Za drzwiami słyszałam głos Louisa, który biegał po mieszkaniu i pytał głośno Dan, gdzie jego telefon.

- Wstajemy, Fred? - wymamrotałam.

- Tak - powiedział chłopczyk i usiadł na moim brzuchu. I zaczął na nim podskakiwać.

- Zdrajca - szturchnęłam go, żeby spadł na kołdrę i wstałam z niechęcią.

Za drzwiami panowała już cisza, co oznaczało, że Louisa i Danielle już nie ma. Zerknęłam przez okno; było całkiem miło, jak na marzec w Londynie, więc zabrałam do łazienki koszulkę, bluzę i dżinsy. Nie zapomniałam o bieliźnie. Kiedy ubrana wyszłam z pomieszczenia, zobaczyłam Freddie'go oglądającego z zainteresowaniem mój telefon.

- Proszę o moje alo alo, paniczu - zabrałam mu własność.

Ubrałam Freddie'go w ubranie i postanowiłam zabrać go ze sobą do piekarni. Skoczyliśmy oboje w buty i zabrałam kluczyki do auta, z którego mogę korzystać.

W piekarni podeszliśmy do lady. No proszę, nowa pracownica. Młodsza ode mnie.

- Poproszę trzy bułki pizzowe i chleb orzechowy. I drożdżówkę z czekoladą. - Nie dla mnie, dla Freddie'go!

Dziewczyna wyglądała, jakby była bardziej rozgarnięta niż poprzedniczka. Długie brązowe włosy z blond pasemkami u góry spięła w kucyka. Kujonkowate okulary na nosie skrywały skupione, brązowe oczy. Żadnego pogardliwego wzroku. Tylko uprzejme zainteresowanie. Dziewczyna starannie wyliczyła kwotę. Zapłaciłam i wyszliśmy. W aucie Freddie zaczął domagać się jedzenia.

- Chwilka, słońce, skoczymy jeszcze do Sheili, dobrze? - poprosiłam. Chłopiec przestał mówić, słysząc obce imię. Kiwnął głową.

Zabrałam go ze sobą do mieszkania Sheili, mojej byłej współpracownicy i drugiej matki. Zadzwoniłam na dzwonku. Kobieta szybko otworzyła drzwi i rozpromieniła się na mój widok.

- Nareszcie! Caitriona Auber przypomniała sobie o mnie! - już miała mnie uścisnąć, gdy zauważyła Freddie'go. - A cóż to za chłopiec? Skarbie, czy ja o czymś nie wiem? - uniosła brew do góry.

- To Freddie, mój podopieczny. - Objęłam go mocniej, a on patrzył z ciekawością na Sheilę.

Kobieta wpuściła nas do środka i zamknęła drzwi. Pogładziła Freddie'go po głowie, a on się do niej uśmiechnął. Już ją polubił. I ona jego też.

- Miło, że wpadłaś, skarbie. Chcecie coś do picia albo jedzenia?

- Nie, nie - pokręciłam głową.

- Tak! - krzyknął Freddie.

- Przegłosowane, siadać - pokazała palcem na kuchnię, a ja z westchnieniem udałam się tam.

Sheila zaczęła się krzątać przy kuchence.

- Nie pracujesz dziś? - spytałam.

- Mam wolne do czternastej - poinformowała mnie, mieszając coś w misce i jednocześnie zajmując się patelnią. - Inny kucharz ma teraz wartę w kuchni.

- Zatrudnił innego? - otworzyłam szeroko oczy. - Wow!

- I trzy kelnerki. Tak, przyszły przez łóżko. Czy tam biurko. Jasna cholera, wszyscy są beznadziejni! - walnęła drewnianą łopatką o blat, a my aż podskoczyliśmy. - Nie dziwię się, że tak mało osób przychodzi. Chyba muszę się rozejrzeć za nową pracą.

- Aż tak źle? - spytałam poważnie.

Kiwnęła głową i postawiła przed nami duży talerz.

- Restauracja upada, skarbie.

Podała mi dwa widelce i zaczęłam karmić Freddie'go, sama też biorąc jedzenie do ust. Usiadła obok nas z własną porcją. W trakcie posiłku opowiadała mi, co się jeszcze dzieje, a potem wypytywała mnie o pracę i życie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za nią tęskniłam. Mogłam siedzieć z Sheilą nawet na mokrej ziemi i byłabym zadowolona.

Kiedy zostawiłam Kurta... poskutkowało to tym, że inni znajomi przestali się do mnie odzywać. Nie, żebym o to zabiegała. To byli bardziej jego przyjaciele niż moi. A Sheilę poznałam kilka dni po tym, jak znalazłam mieszkanie w Londynie. Jest jak moja druga matka. Czy raczej ta lepsza, bo moja prawdziwa matka, która powinna mnie wspierać, czy co tam robi kochająca mamusia, wysłała mnie tu, bo "mam się usamodzielnić". Absolutnie nie zarabiałam jako opiekunka. I wcale nie dorabiałam sobie jeszcze gdzieś. A to, że wybrałam Londyn, oczywiście wcale nie było przez to, że miałam jej dość. Upierdliwa kobieta, która zawsze mi powtarzała "jeżeli coś ma się zdarzyć, zdarzy się. Nic z tym nie zrobisz, Cait. Możesz to jedynie opóźnić." i "to, że z kimś mieszkasz, nie oznacza, że jesteś od niego zależna. Nie możesz być od nikogo zależna. Popatrz na mnie - gdybym uległa namowom twojego ojca, bym rzuciła pracę i studia, mieszkałybyśmy na bruku.".

I ta zasada uratowała mi skórę - nie byłam zależna od Kurta, mogłam odejść. Tęsknię za mamą. Czasem.

Mój tata, kiedy miałam dziewięć lat, wyjechał do Nowego Jorku. Pieniądze, jakie zarabiali razem z mamą, nie wystarczały na rachunki, wydatki i spłatę kredytu. W Nowym Jorku zarabiał więcej - posyłał to nam. Ale wtedy oddałabym wszystko, żeby tylko nas częściej odwiedzał. Teraz? Oddałabym wszystko, żeby nadal żył. Pracował w World Trade Center. A wtedy - rok po jego przyjeździe tam - miał miejsce zamach. I... już go nie było.

Jedyną rodziną tu, w Anglii, była dla mnie Sheila.

I teraz siedziałam razem z nią i Freddie'm w jej małym mieszkanku, jadłam jej cudowny omlet i oglądałam na małym telewizorze kanał z plotkami. Akurat pokazali wydarzenia w Dunkierce, czyli fani oblegający samochód Harry'ego. Freddie zaczął krzyczeć do ekranu "Har! Har!".

- Znasz go? - spytała z ciekawością Sheila.

- No, nawet z nim spałam. - Kiedy tylko te słowa opuściły moje usta, uświadomiłam sobie, jak zabrzmiały i poczerwieniałam.

- Caitriona! - Sheila była w szoku.

- Nie w tym sensie! - zasłoniłam twarz dłońmi. - Nie w takim! Po prostu... nie było miejsca!

Kobieta patrzyła na mnie groźnie.

- Przepraszam?

- Wybaczam. Nie było miejsca do spania, to się władował do mnie - aż mnie skręcało pod jej spojrzeniem.

- Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście.

Wzniosłam oczy do góry.

- Jak Louis, normalnie jak Louis...

- Ładne będziecie mieć dzieci - mrugnęła do mnie. - Kręcone włoski i wasze rysy... cudeńka!

Ukryłam twarz w dłoniach, a Freddie skopiował mój gest i zaczął wołać "Akuku!".

✔ Partnership || h.s. & 1DWhere stories live. Discover now