1.3

1.8K 113 22
                                    

-Jak to idziesz sama?- uniosła się Helen. Przed chwilą poinformowałam ich, że obieram inny kierunek niż oni.

-Muszę jeszcze po kogoś iść- wyjaśniłam.

-Przecież możemy iść razem- wtrącił Aiden.

-Dokładnie! Znajdziemy twojego znajomego i przejdziemy jeszcze trochę na północ. Poszukamy jakiegoś tymczasowego schronienia i przeszkolimy się razem- rozplanowała dziewczyna.

-Nie chcę was narażać- upierałam się przy swoim.- Może spotkamy się w Yellowpole- dodałam.

Siedzieliśmy na rozłożonych ciuchach. Przygotowaliśmy sobie coś w rodzaju łóżek i każdy siedział na swoim.

-Porozmawiamy jutro, jest już późno- powiedział Aiden. Helen znowu miała pierwszą wartę, ale tym razem zamieniłam się kolejnością z chłopakiem. Wybrałam ostatnią, żeby przypilnować ich przez jakiś czas, a później uciec do Donnovan.

Szatyn obudził mnie o wyznaczonej godzinie i położył się spać. Sprawdziłam, czy mam potrzebne rzeczy w plecaku i czy oni mają to, czego potrzebują. Nie chciałam być egoistką, zostawiłam im trochę więcej leków i kilka bułek. W sklepie dziwnym trafem znalazłam szczotkę do włosów, więc skorzystałam z tego i uczesałam się. Odczekałam aż słońce zaczęło wschodzić. Otworzyłam okno, bo nie chciałam odbarykadować drzwi, było to zbyt niebezpieczne posunięcie. Walczyłam ze sobą, żeby nie spojrzeć w ich stronę. Wtedy byłoby mi ciężej odejść. Westchnęłam i już chciałam wyjść przez okno, ale ktoś złapał mnie za rękę. W obawie, że to jakiś zakażony zamachnęłam się i złapałam domniemanego napastnika za łokieć, wykręcając mu rękę. Chciałam już go kopnąć, ale spostrzegłam, że to Aiden. Syknął z bólu, a ja go puściłam.

-Sorry, myślałam, że to zakażony- wyjaśniłam.

-Zamierzasz nas zostawić?- zapytał. Przeklęłam, ale nic nie odpowiedziałam.-Potrzebujemy cię, a zwłaszcza Helen- powiedział.-Widzi w tobie autorytet i wsparcie. Chce się od ciebie nauczyć wszystkiego co umiesz- kontynuował. Spojrzałam na niego.

Cholera, dobry jest.

-Nie chcę was narażać- powtórzyłam to, co wczoraj. Aiden prychnął.

-Musimy trzymać się razem- stwierdził. Chwilę milczeliśmy. Patrzyłam przez okno i zastanawiałam się co powinnam zrobić.

-Już nie śpicie?- wyszeptała Helen, przeciągając się i wstając. Spojrzałam przelotnie na Aidena, a następnie na nią.

-Nie, sprawdzaliśmy czy mamy wszystko na drogę do Donnovan- odpowiedziałam. Myszka oprzytomniała i podbiegła do mnie zadowolona. Uściskała mnie mocno.

-Ale super, że nas nie zostawiasz!- powiedziała z uśmiechem. Kątem oka dostrzegłam, że Foster się uśmiecha.

-Wyruszamy jak tylko coś zjemy- dodałam i zamknęłam okno.



Ceglany dom, średniej wielkości. Mahoniowe drzwi wejściowe i cztery okna takiej samej wielkości z przodu. Biały płot i ogród nie wyglądały pięknie jak zawsze.

-To tutaj?- zapytał Aiden. Kiwnęłam twierdząco głową. Weszliśmy na podwórko, rozglądając się uważnie. Szatyn potknął się i upadł na chodnik, zrzucając przy tym stojące obok blaszane doniczki. Narobił trochę hałasu.

-Kucnij- zwróciłam się do Helen i sama to zrobiłam.- A ty na razie nie wstawaj- zwróciłam się do chłopaka. Na kuckach rozejrzałyśmy się, czy żaden umarlak nas nie usłyszał. Gdy Aiden już wstał, usłyszałam miarowe uderzenia w coś drewnianego. Przysłuchiwaliśmy się przez chwilę, aby zlokalizować skąd pochodzą odgłosy.

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz