3.5

1K 80 3
                                    

Aiden

Obudziło mnie rzężenie szwendacza. Szybko wstałem, złapałem za sztylet przy pasku i zabiłem nadchodzącego umarlaka. Kiedy upadł, a ja wyciągnąłem ostrze, wstrzymałem powietrze. Rozejrzałem się. Niedaleko mnie leżał plecak. Spojrzałem na sztylet. Skąd ja to wszystko mam? Jak ja się tutaj znalazłem? I gdzie jest Kaysa?

Byłem na jakimś polu. W pobliżu nie było żadnego budynku, same pola, łąki i las na wschodzie. Zajrzałem do plecaka. Jedzenie, picie, latarka, mapa, opatrunki. Znalazłem też pistolet i opakowanie amunicji. Nie podoba mi się to. Wyciągnąłem mapę i rozłożyłem na trawie. Wzrokiem odszukałem Yellowpole. Wnioskując po wszystkich wskazówkach są to trzy dni drogi na wschód. Schowałem twarz w dłonie.

-Kaysa coś ty wymyśliła?- wyszeptałem i spojrzałem w niebo. Był ranek. Nie mam pojęcia ile spałem. Teraz muszę się spieszyć i znaleźć osadę tych typków. Muszę znaleźć Ryeen.

Kaysa

-Pola nazywasz bezpiecznym miejscem?- uniosłam brew. Tyson wywrócił oczami. -Teraz druga część- odparłam.

Mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju, w którym miałam zamieszkać. Tak, wyrokowałam warunki dla siebie i uwolnienie Aidena. Kiedy Tyson wyszedł, podeszłam do okna. Byłam na parterze, a przed budynkiem był plac, po którym chodzili jacyś ludzie. Wszyscy wyglądali tak samo- pewni siebie, żądni władzy. Nie widziałam prawie żadnej kobiety, a jeśli już to w towarzystwie jakiegoś typa. Może jestem przewrażliwiona, ale nie podoba mi się to. Mur nie był wybudowany do końca. Właściwie, to zaczął być budowany chyba niedawno.

Drzwi do pokoju się otworzyły. Odwróciłam się i zobaczyłam ojca Aidena.

-Słyszałem, że wyrokowałaś- powiedział. Przytaknęłam.- Cena pewnie jest wysoka- zamknął drzwi. Nie odpowiedziałam. Była wysoka i to bardzo.

-Wiem, że uda mi się uciec- stwierdziłam.- I wiem, że Dave Foster pomoże mi i się przyłączy- spojrzałam na niego wyczekująco. Usiadł na fotelu i położył prawą kostkę na lewym kolanie.

-Aiden mówił, że ma w klasie wyszczekaną i cwaną dziewczynę. Teraz w to nie wątpię- uniósł na krótko brew do góry. Zaczęłam przeglądać szuflady w komodzie i szafę. Znalazłam same ciuchy i bieliznę.

-Jeszcze dzisiaj przemycę bardziej potrzebne rzeczy- powiedział mężczyzna. -Więc jaki jest plan?- spytał, a ja w duchu się uśmiechnęłam.

Następnego dnia wstałam i ubrałam się w czyste ciuchy, wziąwszy prysznic. Zawiązałam buty, które sięgały mi lekko przed kolano. Były podobne do glanów, ale zdecydowaie lżejsze. Do jednego buta schowałam sztylet, a za plecami przełożyłam pistolet za spodenki. Był naładowany, ale nie odbezpieczony. Zasłoniłam spluwę bokserką i odpiętą koszulą, która należała do Aidena. To dziś wieczorem uciekniemy.

Bałam się, że się nie uda. Że ktoś zorientuje się, iż to przekręt. Jeden wielki przekręt i dorwie mnie oraz Dave'a, a następnie zabije. Odgoniłam od siebie te myśli. Musimy przeżyć i odnaleźć Aidena.

Miałam wyjść z budynku, ale powstrzymał mnie krzyk starszego Fostera.

-Stój! Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho!

Ludzie, znajdujący się na korytarzu, spojrzeli na mnie, a nastepnie na mężczyznę, który szybko znalazł się obok i obezwładnił.

-Dave? Co się dzieje?- jakiś facet do nas podszedł.

-Tyson nie żyje, a ja widziałem jak ona go zabija- odparł przekonująco. Wszyscy w korytarzu zamilkli na moment, a następnie zaczęli się przekrzykiwać. Ich głównym tematem było to, co powinno mnie czekać. Dave prowadził mnie do sali, w której niedawno byłam przetrzymywana z Aidenem, a ja starałam się stawiać opór.

-Co zamierzasz zrobić?- spytał inny mężczyzna. Wszyscy patrzyli na mnie z wrogością.

-Zabiję ją.

Z tymi słowami zamknęły się drzwi za nami. Dave od razu mnie puścił i strzelił pistoletem w bok.

-Dobry z ciebie aktor- przyznałam. Uśmiechnął się delikatnie, ale później mina mu zrzedła. Wiem co musiał zrobić i wiem, jak bardzo to jest ciężkie. Położyłam dłoń na jego ramieniu w geście otuchy. -To trudne do przełknięcia, ale trzeba się przyzwyczaić- powiedziałam. Westchnął i spojrzał na mnie przelotnie.

-Mam nadzieję, że Aiden jest bezpieczny i go znajdziemy- zmienił temat.

-Też mam taką nadzieję- odparłam. Foster wyszedł, uprzednio informując mnie, że przyjdzie późnym wieczorem. Zamknął drzwi na klucz, a mi pozostało czekać.

Czas w pomieszczeniu bez okna dłużył mi się niemiłosiernie. Nie mogłam określić pory dnia i prawie cały czas przesiedziałam na zimnych kafelkach. Podwinęłam rękawy koszuli, bo w pokoju panowała duchota. W pewnym momencie zaczęłam się martwić, że zabraknie mi tlenu. W końcu usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i powolne otwieranie drzwi. W progu stał Dave. Machnął ręką, żeby szła za nim. Najciszej jak potrafiliśmy wyszliśmy z budynku tylnymi drzwiami.

-Jakiś kilometr na zachód stoi auto z zapasami, które wcześniej przygotowałem. Powinniśmy szybko się tam dostać- wyszeptał. Kiwnęłam twierdząco głową i ruszyliśmy w las. Uważnie rozglądaliśmy się, mając bronie na baczność. W takim tempie, droga zajęła nam niecałe pół godziny. Samochód stał na poboczu szosy. Weszliśmy do niego, a Dave odpalił silnik.

-Dokąd sie wybieracie?- z tylnego siedzenia dobiegł szorstki głos. Poczułam ostrze na szyi i czyjś oddech przy lewym uchu. Nie zdążyłam mrugnąć, a rozległ się strzał. Dopiero chwilę później zrozumiałam, że Foster zastrzelił tego mężczyznę. Nóż upadł obok mojego siedzenia. Włożyłam go do schowka w aucie, a następnie oboje z Dave'em pozbyliśmy się ciała.

-Dziękuję- powiedziałam, kiedy ponownie odpalił silnik. Uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi i ruszyliśmy. -Wiesz gdzie wywieźli Aidena?- zapytałam.

-Tak, to ja go wywoziłem. Nie wiedzą, że to mój syn- odpowiedział. -Weź mapę. Tam będzie zaznaczona żółtym kolorem trasa, którą musimy pojechać.

Still aliveWhere stories live. Discover now