Rozdział 28

1K 95 17
                                    

   Przerażenie opanowało mnie całego. Nie potrafiłem wtedy racjonalnie myśleć. Cały mój dom otoczony został przez armię Głównej Rady, nie umknęło to uwadze mojej rodziny, która w mgnieniu oka znalazła się przy mnie i Kat. Poczułem mocny uścisk na mojej dłoni, miałem wrażenie, że zaraz połamią mi się palce.

Lena wystąpiła na przód jednak to nie ona pierwsza zabrała głos.

- Leno Drake- przemówił Arctulus- pod twoim dachem doszło do złamania jednego z naszych najważniejszych praw, nie wmówisz nam, że o niczym nie miałaś pojęcia. Czy wiesz jaka kara spotyka wampiry za jakiekolwiek relacje ze śmiertelnikami?

- Tak- odparła z pochyloną głową

- Bracie czy nie jest to byt pochopna decyzja?- zapytał mężczyzna z prawej.

- Lucianie, prawo jest prawem.

Na polanie zapadła chwilowa cisza, została przerwana przez Kat, która wysunęła dłoń z mojej tak szybko, że nie zdążyłem w żaden sposób zareagować.

Wyminęła Lenę i podeszła jeszcze bliżej przedstawicieli Rady.

- Puseries ek tore levi te merino ove la Katarino- nie miałem pojęcia co powiedziała, ale jak widać oni ją zrozumieli ponieważ wyglądali jakby zdzieliła ich patelnią w głowę.

Inicjatywę przejął jednak mężczyzna z lewej.

- Co proszę? Wybacz nam, ale nic nie zrozumieliśmy.

- Och, błagam cię Alistarze, nie udawaj głupszego niż jesteś. Wszyscy świetnie wiecie co powiedziałam.

- Śmiertelnicy nie znają tego języka, zna go tylko...

- Twój ród? No zobaczcie wygląda na to, że już nie tylko- zaśmiała się.

- Można wiedzieć kim ty jesteś?!- zerwał się Arctulus.

- Zawsze zadawałeś złe pytania Arctulusie. W tym przypadku powinieneś raczej zapytać: Jak się spało kochanie?

Z twarzy Arctulusa odpłynęła cała krew, do jego oczu zaczęły wkradać się krwawe łzy.

- To... to niemożliwe- jedna zła pociekła mu po policzku na co Kat roześmiała się jeszcze bardziej.

Alistar także był wstrząśnięty jej słowami wydał lekko widoczny gest ręką jednemu z otaczających nas wampirów.

Ku Kat zaczął przesuwać się ciemnowłosy wampir. Jednak zauważyła go kątem oka. Skierowała ku niemu otwartą dłoń i nie całą sekundę później serce wampira w niej znalazło. Zaczęła je podrzucać w ręce jakby było piłką. Drugą ręką strzeliła palcami i ciało martwego wampira zaczęło płonąć tym samym ogniem, który doszczętnie zniszczył Biankę.

Ponownie się zaśmiała.

- Alistarze... legion nie zdołał mnie zatrzymać, a kim ty jesteś?!

- Kat, przestań- odezwałem się.

- Ma chérie...- odwróciła się do mnie, co sprawiło, że byłem jeszcze bardziej przerażony, jej oczy jarzyły się taką samą czerwienią jak w moim wspomnieniu-... przypomnij sobie wszystko.

W mojej czaszce eksplodował niewyobrażalny ból, moja ostatnia migrena sprzed kilku miesięcy była niczym. Chwyciłem się za głowę i upadłem na kolana. Wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie powracać. Miałem wrażenie, że każdemu z nich towarzyszy wiertło mające na celu podziurawić mi głowę jak ser.

Rachel znalazła się przy mnie starając się jakoś pomóc tylko nie miała pojęcia jak się do tego zabrać.

- Radzę wam stąd odejść, chyba, że chcecie zobaczyć co jeszcze mogę zrobić, ale tym razem wykorzystam całe pokłady mojej mocy- dobiegł mnie głos Kat.

- Błagam cię pozwól nam wyjaśnić.

- Was czas na wyjaśnienia zakończył się wieki temu Lucianie! Liczę do pięciu, jeśli do tego czasu będziecie tu stać wrócicie do swojego domu bez armii i zmuszeni trzymać własne łby żeby nie odpadły wam już do końca!

Rzucił się na nią kolejny wampir jednak ona stała nieprzejęta. Zrobiła krok w tył przez co nie trafił w swój cel. Kiedy się odwrócił aby zaatakować ponownie został przecięty na pół przez wachlarz, który praktycznie wyciągnęła z rękawa swojego płaszcza.

- Proszę cię...- zaczął Arctulus.

- Zostały trzy sekundy.

Oddalili się na skraj polany czując, że dalsza dyskusja jest bezcelowa. Kiedy już mieli zniknąć za linią drzew zatrzymał ich głos Kathrine.

- Arctulusie- jego oczy były pełne nadziei gdy na nią spojrzał- uważajcie na siebie Ewangelina wróciła, a tylko ja mam prawo was zabić- powiedziała przesłodzonym tonem.

Słysząc to imię wyglądał a chwilę sam miałby upaść na kolana i całkowicie zalać się łzami jednak szybko umknął za drzewa.

Wpatrywałem się w plecy Kat mentalnie błagając o to aby się odwróciła. Jednak kiedy w końcu to zrobiła był jednym z najgorszych w moim całym życiu.

Złość w jej czerwonych oczach była wręcz namacalna. Cała była pokryta krwią, mocno odznaczała się na jej czerwonym płaszczu, na jej twarzy także znajdowało się kilkanaście kropel krwi, jednak sprawiała wrażenie jakby w ogóle jej to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie szczęśliwej, że odebrała komuś życie, a dowody tego czynu zostały na niej.

- Żegnaj Aaronie- powiedziała i zniknęła w oślepiającym blasku światła.

Gdy zniknęła mój ból głowy zniknął całkowicie, powróciły do mnie wszystkie wspomnienia, które pochowała w moim umyśle. Poczułem niewyobrażalną furię, która skupiła się na jednej osobie.

- SCARLET!- ryknąłem podrywając się z ziemi.

- Dlaczego wrzeszczysz na mnie, lepiej poszukaj swojej dziewczyny!

- Wcale nie chodzi o to co się tu stało, chodzi o to co zrobiłaś ty!

- Bianka, Cloe... każda moja dziewczyna, którą miałem odkąd tylko zostałem wampirem... Ty zabiłaś je wszystkie!

- Kto ci to niby powiedział? Twoja cudowna dziewczyna?

- Tak Scarlet! Wyjawiła wszystko, od setek lat, każda kobieta na, którą kiedykolwiek spotkałem, która tylko coś do mnie poczuła... one wszystkie kończyły się spotkaniem z twoimi kłami z tego samego głupiego powodu. Jak mogłaś mi to zrobić!

- Aaronie...

- Wezwałaś Radę, aby zabili Kat, ale nie wiedziałaś tego, że się jej boją. Twój czas na jakiekolwiek wyjaśnienia się skończył. Ja Aaron Sanders, przewodniczący rodu Sandersów, pozbawiam cię nazwiska i chcę abyś znalazła się w miejscu, które będzie dla ciebie istną torturą, gdzie będziesz cierpiała po wsze czasy. Nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy!

- Aaronie proszę, jesteś moim bratem!

- Już nie.

Scarlet krzyknęła ostatni raz przepraszając i błagając żebym jej przebaczył po czym zniknęła pozostawiając po sobie tylko czarny dym, który szybko rozwiał się na wietrze. 

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz