3. Rozdział 12

211 31 9
                                    

   Byłem sam.

Przynajmniej takie miałem wrażenie, ciągnęło się za mną już od trzech dni.

Trzech dni kiedy pamiętne nie padło z mych ust, szokując wszystkich.

Wściekłe, pełne zawodu, spojrzenie Nicolausa, będzie czymś co nie opuści mnie do końca wieczności.

Erlajnowie mnie unikali, znaczy bardziej niż zwykle, nie widziałem ich, ale dwie rzeczy wiedziałem na pewno. Jeszcze nigdy nienawidzili mnie tak bardzo i drugie, zaczęli snuć własne plany ocalenia Katariny, zresztą nie dziwiłem im się. Prawie jej nie znają, ale poświęcili by dla niej wszystko, powinienem robić to co oni, ale nie potrafiłem.

- Dlaczego?- odezwał się oskarżycielki głos za moimi plecami, odrywając mnie od powolnego przeciągania pędzlem po płótnie.

Zachód słońca, nawet nie wiedziałem, że go maluje.

- Drzwi po coś istnieją, zazwyczaj po to by w nie pukać- powiedziałem wracając do przerwanej czynności.

- Otworzyłbyś?

- Byłbym zbyt zszokowany tym, że ktoś chce mnie widzieć.

- Czyli nie- powiedział poirytowany.- Aaronie, zazwyczaj nie mieszam się w sprawy rodów, właściwie mam nadzieję, że pewnego dnia wszyscy się pozabijacie, a ja będę mógł w końcu odpocząć od mojego pierzastego rodzeństwa. Lucyferze, nie wsadzaj go tam. Nie zapisuj jej imienia. Nie wpuszczaj ich do piekła, nie skazuj na śmierć, pozwól im dalej żyć... Jestem wręcz ciekaw, kiedy zabiorą mi pracę! Jednak...

- Przejdź do setna.

-Właśnie zamierzałem to zrobić, dziękuje, że tak wieśniacko mi przerwałeś- fuknął.- Zupełnie cię nie rozumiem, wiesz. Kochasz ją więc dlaczego nie chcesz jej pomóc?

- Nie chcę o tym mówić, to moja sprawa, ani tobie, ani Erlajnom nic do tego! Jeśli przyszedłeś tutaj truć mi tylko o tym co wszyscy inni to możesz już stąd iść!

- Pamiętasz kiedy zapytałeś mnie skąd Kat może znać innych wygnańców?- przytaknąłem, spoglądając na niego.- To tak jakby przeze mnie. Kiedy Kat pojechała do Paryża zobaczyć co dzieje się z Nicolausem, wtedy nasz dwójka się poznała. Snułem się po Paryżu wyłapując dusze, które były zbyt zagubione i przestraszone, gdybym ich nie zabrał, prędzej czy później zamieniliby się w żądne zemsty duchy. W czasie jednej z moich wypraw, Kat mnie zauważyła, a mi wystarczyła tylko chwila aby zrozumieć, że nie jest zwykłą śmiertelniczką, że nie jest nawet zwykłą dziewczyną z rodu. Nie wiedząc nawet kiedy zaczęliśmy rozmawiać i wyśmiewać się z aniołów, wież mi lub nie, ale z tej rozmowy mogłaby wyjść naprawdę niesamowita komedia. Zaczynało się ściemniać i właśnie wtedy usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z alejki. Kat od razu napięła wszystkie mięśnie i ruszyła w tamtym kierunku, a ja wraz z nią. Zobaczyliśmy czterech mężczyzn otoczonych przez szesnaście demonów. Kat zaczęła je niszczyć jeden po drugim, nie mrugnąłem nawet dwa razy a stwory rozpłynęły się w wichurze jaką była Katarina Erlajn wraz ze swoimi wachlarzami. Podeszła do jednego z czterech mężczyzn i podała mu rękę jak staremu przyjacielowi. Reszta z nich patrzyła na mnie kątem oka, jednak niczego nie powiedzieli, jednak wyczuwałem w nich jakąś wrogość i nienawiść, wtedy jakoś się na tym nie zastanawiałem, byłem zafascynowany twoją żoną i tym jak szybko dokonała takiego czynu, który w czasach świadomych nie udawał się czasem najlepiej wyszkolonemu oddziałowi. Katarina nie przedstawiła mnie swojemu przyjacielowi, nie padły żadne imiona, miała wszelkie pojęcie o tym z kim rozmawia. Chwile potem przeprosiła mnie i poszła z nimi, obiecaliśmy sobie spotkanie następnego dnia. Potem nie mówiliśmy o nich nigdy więcej, a ja zapomniałem o tamtej sytuacji, uznałem ją za całkowicie nie ważną i spotkanie starych znajomych. Wybacz, że musiałeś tyle czekać, abym opowiedział ci tę historie, ale w mam sporo problemów w Podziemiu, nie mam nawet czasu myśleć, żeby się tu wyrwać musiałem ustawić jakiegoś totalnego przegrywa u bram, wystarczająco długo czekałeś.

- Nie rozumiem dwóch rzeczy, dlaczego ich nie rozpoznałeś i dlaczego się nie bronili przed atakiem, dlaczego w ogóle zostali zaatakowani.

- Musiał to być pewnie jakiś bunt, demony nie żyją w tak wielkim spokoju jak się wszystkim wydaje, każdy z nich odzwierciedla negatywne cechy człowieka, chciwość, pycha, pragnienie władzy, bogactwa... zawsze coś będzie im nie odpowiadać, zawsze się zbuntują. Właśnie dlatego demony żyją głównie w świecie ludzi, tutaj mogą żyć po swojemu w Piekle natomiast żyją te zbyt leniwe by coś zrobić lub te, które wielbią moich braci. Kiedy tamta grupka demonów ich zaatakowała, pewnie czekali na najlepszy moment by zaatakować, czekali by zbliżyły się dostatecznie blisko aby uzyskać jak największą możliwie krwawą masakrę. Jak myślisz Aaronie jak naprawdę wyglądam? To co teraz widzisz to tylko pozorny obraz, stworzony przeze mnie, wersja która najbardziej mi odpowiada w rzeczywistości wyglądam zupełnie inaczej, jak prawdziwy piekielny król, tylko bez rogów i ogona, moi bracia posiadają tą samą zdolność w każdej chwili mogą zmienić swój wygląd. Nasze ścieżki nie zetknęły się ze sobą od setek lat i nie mam pojęcia jak ich formy ludzkie mogą wyglądać, co najbardziej chcieliby w sobie widzieć. Myślisz, że dlaczego Kat zabija każdą wiedźmę jaką spotka żeby zwrócić uwagę Lilith? Ponieważ nie ma innego sposobu, Kat nie ma pojęcia jakie Lilith ma preferencje co do wyglądu.

- Znała go już wcześniej...- mruknąłem pod nosem.

- Co?

- Kat, w twojej historii Kat podeszła do jednego z nich, mogę się założyć, że był to Belial. Katarina musiała znać go jeszcze wcześniej.

- Pozostaje nam jedynie czas kiedy była w Nowym Jorku, albo... kiedy znajdowała się wśród Świadomych.

- Pytanie tylko brzmi, dlaczego nikomu o tym nie powiedziała.

Milczenie, które zapadło między nami, przerwało dopiero głośne pukanie do drzwi i głos dobiegający zza nich.

- Przepraszam, że przerywam Aaronie, ale musisz jechać do Waszyngtonu, zwołano radę, wszyscy przywódcy muszą pojawić się tam niezwłocznie.

- Wiadomo dlaczego, zwołali je tak nagle.

- W Sali spotkań, znaleziono ciało. Ciało pierwszego demona, Lilith.



_______________________

Wybaczcie, że rozdział jest tak strasznie krótki i taki jakiś nie jaki i nadaje się jedynie do tego aby wrzucić go do śmieci i potraktować miotaczem ognia po czym zapomnieć na zawsze, ale musiałam coś dzisiaj wrzucić, mimo, że jestem dzisiaj po prostu wyprana z emocji.

HISTORIA, JEST GŁUPIA I ZŁA I JEJ NIENAWIDZĘ! ELŻBIETA I BYŁA SKOŃCZONĄ SUKĄ! ŁZY SIĘ LAŁY I SIĘ LEJĄ I NIE CHCĄ PRZESTAĆ! SKOŃCZYŁY MI SIĘ CHUSTECZKI, DZISIAJ W NOCY NIE ZASNĘ.

A za dwa tygodnie będę się czuć jeszcze gorzej. Dlaczego w 2017 połowa seriali, które oglądam musi mieć swój ostatni sezon, przez co cały czas chodzę załamana? NO DLACZEGO?! 

To ja już może pójdę wypłakiwać się w poduszkę... 

Do następnego rozdziału!   

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz