Zmaterializowaliśmy się pośrodku solu w moim domu. Od razu zostałem zaatakowany przez Lenę oraz dwójkę moich braci.
- Jak długo zostajesz?- zapytał Dominik.
- Od razu po balu wracam- powiedziałem i spojrzałem na ich twarze. Widziałem n nich smutek, zawód, jednak najdziwniej był wyraz twarzy Leny zrozumienie.
- Aaronie, czy możemy porozmawiać?- zapytała mnie.
- Wybacz, Leno. Rachel wyciągnęła mnie na ten cały bal, a ja nawet nie jestem gotowy. Zajrzę tu jeszcze chwilę po balu i będziemy mogli porozmawiać- powiedziałem wchodząc do po schodach.
W mgnieniu oka znalazłem się przy szafie i wyciągnąłem z niego jeden czarny pokrowiec na ubrania.
- Nie rozumiem na co on mi się przyda. Nie wychodzę na żadne uroczystości gdzie mógłbym go w ogóle założyć.
- W szafie zawsze powinien się znajdować choć jeden dobry garnitur.
Usłyszałem jej głos tak wyraźnie jakby przy mnie stała, jednak tak jak się spodziewałem, nie było jej.
Zacząłem myśleć o tym co zrobię zaraz po powrocie do Francji. Starałem się nie myśleć o tym, że ona w tej chwili może być w tych miejscach do, których miałem dzisiaj pójść.
W trakcie mojego pobytu w Paryżu parę razy natknąłem się jej na jej trop. Jednak wszystkie te razy mogłem policzyć na palcach jednej ręki. Mimo, że jej słaby, kilkudniowy zapach nigdzie mnie nie prowadził i tak dawał mi nadzieje.
Do mojego pokoju wpadła Rachel, przerywając moje myśli.
- Coś się stało?
- Wołaliśmy cię od dziesięciu minut, a ty nadal nie przychodziłeś, myśleliśmy...
- Że uciekłem- dokończyłem za nią.- Daj spokój Rache, obiecałem ci. Ładnie wyglądasz.
- Dziękuje, Kat pomagała mi wybrać tą sukienkę... przepraszam- rzekła widząc wyraz mojej twarzy na małą wzmiankę o niej.
Jednak sukienka, którą nosiła była piękna. U góry była całkowicie pokryta srebrnymi kryształami, a im bardziej schodząc w dół było ich coraz mniej i ustępowały miejsca ciemnemu granatowi. Ciągnęła się do samej ziemi i nie trzymała się na żadnych ramiączkach. Wyglądała jakby sukienka była wręcz dal niej stworzona.
Wyszliśmy z mojego pokoju i udaliśmy się na dół gdzie Lena zrobiła nam szybkie zdjęcie. Chwilę potem Rachel weszła do swojego pokoju i wróciła z czterema maskami.
- Na co to?
- Zapomniałam wspomnieć? To bal maskowy.
Chciałem coś jej odpowiedzieć, jednak Lena zaprzepaściła moje jakiekolwiek szanse na zrobienie tego.
- Idźcie już w innym razie się spóźnicie.
Moje rodzeństwo kolejno zaczęło wchodzić do garażu, chciałem zrobić to samo, ale zatrzymał mnie silny uścisk na nadgarstku.
- Obiecaj mi, że kiedy tylko tu wrócisz porozmawiasz ze mną. To ważne.
- Lena...
- Obiecaj- jej spojrzenie było wręcz rozkazujące.
- Obiecuje.
Zająłem miejsce obok Dominika, któremu przypadło0 prowadzenie samochodu Rachel.
Pod szkołę dotarliśmy w rekordowym czasie dwóch minut głównie przez jedyną dziewczynę w której wszyscy zaczęli się czuć jak zamknięci w pułapce. Radze nigdy nie ignorować jej gróźb.
Budynek wyglądał tak jak się spodziewałem te same ozdoby sprzed kilku lat wisiały nad wejściem. Z miejsca w którym stałem czułem zalegający na nich kurz. Ludzie w tym momencie powinni być wdzięczni za brak wyostrzonych zmysłów.
Z sali gimnastycznej dochodziły dźwięki muzyki, przez małe szpary w zaklejonych bibułą oknach wylewały się małe wiązki kolorowego światła.
Założyliśmy maski i ruszyliśmy w kierunku Sali.
Kiedy przekroczyliśmy jej próg wszystkie spojrzenia przeniosły się na nas, a właściwie to na mnie.
- Wrócił już z odwyku?
- Słyszałem, że uciekł z domu razem z tamtą dziewczyną.
- Podobno popadł w depresje i był w psychiatryku.
Wszyscy szeptali i powtarzali plotki dlaczego przez cały ten czas nie pojawiłem się w szkole jakby była mi ona do czegoś potrzebna. Zignorowałem zarówno ich słowa jak i spojrzenia którymi mnie obrzucali.
Stanąłem pod ścianą tak jak planowałem odkąd tylko usłyszałem o tym balu. Rachel próbowała mnie wyciągnąć na środek jednak dalej podpierałem ściany.
Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie, jednak było inne niż wszystkich obecnych tu osób. Miałem wrażenie, że zabiera mi cały ciężar z barków, który nosiłem cały czas.
Zacząłem przeszukiwać całe pomieszczenie, szukając każdego kto nie pasował do obrazka tej szkoły. Po pewnym czasie znalazłem tą osobę.
Była to dziewczyna ubrana w długą sukienkę. Na samym dole była śnieżno biała, jednak wyżej biel zaczęła zmieniać się w czerń by w końcu przy tali zniknąć całkowicie, a pojawić się z powrotem przy szyi. . Rozcięcie do połowy uda podkreślało jej szczupłe nogi.
Jej twarz przysłaniała biała maska z czarnymi piórami, która jakby specjalnie na celu miała podkreślać piękne niebieskie oczy dziewczyny. To był ten sam odcień niebieskiego... kolor oceanu.Ściągnęła powoli maskę ukazując jej całą twarz. Kiedy ją zobaczyłem czułem się jakbym zapomniał jak się oddycha, a serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi ze wszystkich emocji.
- Tęskniłeś za mną?- usłyszałem jej głos tak jakby stała tuż obok mnie.
Zacząłem się przepychać w jej stronę. Nie zwracałem uwagi, że co chwilę kogoś potrącałem, musiałem się do niej dostać. Ona jednak jak na złość widząc, że idę w jej kierunku odwróciła się na pięcie i zbliżyła się do wyjścia ewakuacyjnego.
Byłem dziesięć metrów za nią kiedy wyszła przez drzwi. Wybiegłem za nią w ciemną noc, chyba spędziłem na balu więcej czasu niż zamierzałem. Nigdzie w zasięgu mojego wzroku jej nie widziałem.
- Katarina! Jeśli to naprawdę byłaś ty daj mi jakiś znak, że nie postradałem już całkowicie zmysłów! Proszę!
Na początku nie działo się nic, straciłem już wszelką nadzieje i chciałem wrócić do środka kiedy usłyszałem ciche dźwięki skrzypiec układające się w melodie. Znałem ją i znałem jej tytuł, właśnie to było okropne tak jakby ta piosenka miała być jej ostatnią prośbą. Utwór, który słyszałem to Zapomnij.
CZYTASZ
Kim ona jest?
VampireAaron od wielu lat jest samotny, jego życie jest jedną wielką rutyną, lecz wszystko się zmienia kiedy do miasteczka przyjeżdża Kathrine, która obróci jego świat do góry nogami. Kim jest ta dziewczyna, która jeździ Ferrari po małym miasteczku w Amery...