3. Rozdział 13 cz. 1

210 27 17
                                    


   Chciał ją zobaczyć, nie dziwiłem mu się. Gdybym był na jego miejscu też bym tego chciał, jednak nikomu nie życzyłbym żeby zobaczył to co my kiedy przekroczyliśmy próg sali.

Całą podłogę zasłaniało szkło z rozbitego świetlika, chociaż lepszym określeniem na to powinien być szklany pył. W samym centrum leżała kobieta pozbawiona wszelkich ubrań. Jej twarz była strasznie opuchniętą, nie byłem wstanie znaleźć ani jednego miejsca na jej twarzy, którego nie znaczyłby fioletowy siniak, nie będę nawet wspominać o jej ciele, na sam jego widok ogarnęły mnie straszliwe mdłości, tak okropnie nie wyglądały nawet demony, nie potrafiłem nawet zatrzymać wzroku na kończynach powykręcanych pod nienaturalnymi kontami. Jej czaszka była całkowicie ogoloną, nie miała żadnych palców zarówno u rąk jak i u nóg, zostały jej wyrwane siłą. Jednak brakujących części ciała nie trzeba było długo szukać, każdy jej palec wchodził w skład kształtu w postaci dzbanecznika, ona leżała między nimi, niczym mucha która wpadła w pułapkę.

Wokół ciała zebrało się zbiorowisko w postaci przywódców i archaniołów. W oczach każdego z nich widoczne było przerażenie i niedowierzanie.

- Jak silnym trzeba być żeby powalić pierwszego demona?- usłyszałem czyiś szept.

- Nie mamy szans, lepiej będzie jeśli się poddamy- szloch.

- Co ona może z nami zrobić?

- Powinniśmy ją uwięzić kiedy tylko przekroczyła próg tej sali- bez problemu rozpoznałem głos Dekierta.

- Wtedy padlibyście jeszcze szybciej niż wam się wydaje- spokojny głos Rafaela rozbrzmiał w całej sali w odpowiedzi na słowa Antoinego.- Uważasz, że Katarina poddałaby się bez walki, ona nie zaczęła zabijać teraz, robi to od dłuższego czasu, nie zawahałaby się gdybyście na nią wyruszyli. Niezależnie od tego, który z nas siedziałby na balkonie.

Skutecznie zamknął mu usta, zresztą jak wszystkim innym. Przywódcy nagle zaczęli interesować się czubkami swoich butów lub mozaiką, którą wysadzane były podłogi.

Nikt nie zwracał na mnie uwagi dopóki, mój towarzysz, Lucyfer, nie ruszył w kierunku ciała swojej siostry. Dopiero wtedy spojrzenia spoczęły na nim i na mnie.

- Znak dopełnionej zemsty- powiedział cicho patrząc na powyrywane palce.

Jego słowa tylko potwierdziły moje obawy. Katarina w końcu ją dopadła, jej zemsta została dokonana.

- Jesteś z niej dumny, Lucyferze? Ze swojej córki?- zapytał przepełniony gniewem Uriel.

- Kiedy w końcu to pojmiecie- zmierzył go spojrzeniem.- Katarina Erlajn nie jest moją córką i nigdy nią nie była!

- Łatwiej się jej teraz wyprzeć prawda?- powiedział Michał.- Jednak nie zamartwiaj się tym, jestem pewny, że każdy by się jej wyparł, pewnie nawet ty nie chcesz się podpisywać się pod tym, że twoja córka została latawicą...!

- DOŚĆ!- rozległ się głos, który był niczym grzmot pioruna.- Nikomu, ale to nikomu, nie pozwolę tak mówić o Katarinie! Nie pozwolę aby ktokolwiek nazywał ją takimi słowami, niezależnie od tego kim albo czym teraz jest. Katarina Erlajn, prawdziwa Katarina Erlajn jest piękną, niesamowitą i piekielnie inteligentną kobietą, jednak wy widzicie w niej jedynie krwawą morderczynie. Niezależnie od tego co robi to i tak jestem dumny, że mogę być jej ojcem, ponieważ ona jest dla mnie wszystkim- zakończył swoją przemowę Gabriel.

Reakcje na jego słowa były różne, jednak nie były one pozytywne. Patrzyli na niego z obrzydzeniem, ze złością, nienawiścią i chęcią zniszczenia. Był aniołem a patrzyli na niego jakby upadł.

- Wreszcie się przyznałeś- powiedział Lucyfer, ale wszyscy go zignorowali.

- Złamałeś nasze najświętsze prawo! Karą za to powinno być zesłanie do najciemniejszej piekielnej otchłani!- powiedział Michał.- Lucyferze, odeślij go tam!

- Nie.

- Co ma znaczyć nie?- zapytał Michał.

- Nie jestem waszym pieskiem na posyłki, w przeciwieństwie do was, ja wiem co dla siebie zrobili i jak bardzo się kochają, mimo, że przez większość czasu są na siebie wściekli i nie potrafią tego okazywać. Katarina kiedyś powiedziała do mnie interesujące słowa, nie wszystkie anioły są dobre, jednak patrząc na was, dzisiaj, rozumiem, że się myliła, żaden anioł nie jest dobry. Prawdę mówiąc jesteście nawet gorsi od demonów.

- Jak śmiesz...

- A śmiem, co zrobisz, wrzucisz mnie do piekła? Nie możesz tego zrobić, to ja tam żądze!- mierzyli siebie groźnymi spojrzeniami.

- Michale, Gabriel, popełnił błąd, ale musiał popełnić go już naprawdę dawno temu, jeśli chcecie możecie go ukarać, ale nie teraz, na razie jest to bezsensu i tylko nas osłabi- rzekła przewodnicząca rodu Waloria, sprowadzając wszystkich na ziemię.

- Mimo wszystko on już nie jest moim bratem- spojrzał na Gabriela.- Kiedy to wszystko się skończy, zostaniesz pozbawiony skrzydeł, nie będzie od tego ucieczki Gabrielu- przeniósł spojrzenie na mnie.- Panie Sanders mam nadzieję, że szybko pozbędzie się pan Katariny Erlajn z powierzchni Ziemi.

- Nie musisz się o to martwić- poczułem jak zostałem spiorunowany spojrzeniami Gabriela, Lucyfera i Arctulusa, który trzymał się na uboczu.

Nie minęła nawet chwila a anioły zniknęły pozostawiając po sobie kilka białych piór. 



____________________

Taka trochę lipa, ale tylko tyle dałam radę dzisiaj napisać.

Postaram się jutro dodać kolejną część, ale niczego nie obiecuje, może się nawet pojawić w środku tygodnia, ale postaram się ją napisać do następnej soboty. 

Mam nadzieję, że do jutra :-)

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz