Rozdział Szesnasty

3.7K 232 7
                                    

  Otworzyłam swoje leniwe powieki. Spało mi się wygodnie dzisiejszej nocy, bo byłam cały czas przy Colinie. Zarzuciłam dłoń na jego ciało, ale moja rękę spotkała się pustym miejscem.

- Colin. - szepnęłam i wstałam. Rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie widziałam chłopaka, zaczęłam się martwić o niego. Miał ranę postrzałową, daleko by nie mógł pójść. Wstałam i skierowałam się do drzwi, gdy usłyszałam cichy głos dochodzący z łazienki. Odwróciłam się i podeszłam do drzwi.

- Cholerny opatrunek. - za drzwi usłyszałam głos Colina. Odetchnęłam z ulgą, że on tutaj jest. Nacisnęłam cicho klamkę i weszłam do środka, zobaczyłam, że siłował się ze zdjęciem bluzki. Odchrząknęłam.

- Może pomóc? - uśmiechnęłam się. Colin odwrócił się napięcie. Miał bluzkę zdjętą przez jedno ramię, odkrywała jego wyrzeźbiony brzuch. Wiedziałam, że spaliłam się teraz.

- Elise?- wydawał się zaskoczony. - Co ty tutaj robisz?

- Obudziłam, się a ciebie nie było w łóżku, zmartwiłam się trochę. - odparłam. Potarłam dłońmi swoje ramiona, spuściłam głowę. Byłam, lekko zażenowana patrząc na niego w pół nagiego.

- Spójrz na mnie. - poczułam jak chłopak dwoma palcami łapie mnie za brodę i unosi ją do góry. - Nie masz się czego wstydzić.

- Ale ja.. ja .. - spojrzałam mu w oczy.

- Widzisz mnie prawie bez bluzki, prawda? - zapytał się. Pokiwałam głową, lekko się zaśmiał. - Powtarzam ci, że nie masz się czego wstydzić i tak kiedyś miałaś ujrzeć mężczyznę w takim stanie.

- Rozumiem. - przytaknęłam. Nachylił się i musnął moje wargi, mały pocałunek a w moim podbrzuszu zaczęła się istna wojna.

- To pomożesz mi zdjąć bluzkę? - zrobił krok w tył. Pokiwałam głowę i podeszłam, chwyciłam za koszulę i zaczęłam ją lekko zdejmować. Bardzo ostrożnie ściągałam, ją w miejscu gdzie miał bandaż.

- Gotowe. - odparłam. - Ja wyjdę, a ty się umyj. - odkręciłam się i szybko wyszłam. Piekły mnie policzki z lekkiego zażenowania, pierwszy raz widziałam chłopaka bez koszulki.

- Co ze mnie za debilka. - szepnęłam pod nosem. Naprawdę było ze mną coś nie tak, raz, że chce, aby tak było, a raz nie. Zrobiłam dwa kroki w stronę lusterka. Chwyciłam je w dłonie, moje odbicie wyrażało wszystko, o czym teraz myślałam. Moje policzki były mocno czerwone. - Dziewczyno masz, 16 lat więc dla ciebie to powinien być normalny widok. - szepnęłam do swojego odbicia. - Wstydziłabyś się.

Przed wyjściem zapytałam, się Colina czy czegoś nie chce albo pomoc. Odpowiedział, nie wiec mogłam go zostawić samego. Zeszłam na dół do kuchni do całej reszty.
- Hejka. - przywitałam się z całą rodziną.
- Hej córciu. Jak się spało? Colin dał ci spać? - spojrzała się na mnie. Jak by wiedziała, że byłam przy nim całą noc.
- A co? - odparłam. Zobaczyłam, że wszystkie twarze zostały skierowane na mnie. Brzuch zaczął, mnie boleć nie wiedząc, co mama odpowie.
- Jak się kładliśmy, spać to nie zastałam cię w twój łóżku. - odpowiedziała. Wiedziałam, że jestem już w kropce i nie mam jak z tego wybrnąć. Wymyśliłam wszystko na poczekaniu.
- Spałam mamo. - skłamałam. - Potem poszłam do niego, miałam zamiar posiedzieć chwilkę, ale nie chciałam go zostawić samego. - odpowiedziałam. - Bałam, że coś może mu się jeszcze stać.
- Rozumiem Cię skarbie, ale proszę, cię uważaj. - zakomunikowała. Zobaczyłam, że Calvin z resztą wyszedł, jedynie została ciocia Jess. Zapewne chcieli dać mi prywatność. Po co ona? Po co ciocia Jessica została?
- Czy ty myślisz o.... mamo!!! - jęknęłam i schowałam twarz w dłonie. Ona myślała, że my byśmy ze sobą spali. - No mamo.
- Wiem kochanie, powinnam inaczej to powiedzieć. - odpowiedziała. Nie chciałam tego słuchać, zakryłam uszy dłońmi i wyszłam z kuchni. W przedpokoju minęłam tatę, wujka Billa oraz Colina. Nie słyszałam, o czym rozmawiali, wyszłam przed dom. Usiadłam na huśtawce na werandzie. Matka myślała, że mam 5 lat, żeby tłumaczyć mi wszystko krok po kroku, teraz jestem nastolatką i wiem o tym. W niektórych sprawach mama jest niezastąpiona i zawsze mogę na nią polegać. Moje rozmyślenia przerwało skrzypienie desek z werandy, spojrzałam się w stronę dźwięku.
- Przepraszam. - odezwał się Calvin. Podszedł bliżej mnie i przysiadł. Chwilę posiedział bez ruchu, zanim się odezwał. - Mogę, się domyślić co twoja mama miała na myśli.
- Daj spokój. - podkurczyłam nogi i oparłam brodę o kolana. - Nie jestem przecież dzieckiem, by mi tłumaczyć czy mówi.
- Elise zawsze jesteś dzieckiem dla mamy. - położył mi dłoń na ramieniu. On zawsze pomagał i mnie pocieszał. Był najlepszym kuzynem. - Wiesz, że na to możesz, poczekać aż będziesz gotowa bądź spotkasz tego jedynego.
- Ja już go spotkałam. - odpowiedziałam.
- Wiem, ale jest jeden problem, jedna przeszkoda. - odparł.
- Jestem niepełnoletnia i nie przejęłam funkcji przywództwa w stadzie. - odpowiedziałam. Wiedziałam o tym, kiedy ojciec mi to przekazywał, będę musiała się tego trzymać. Zobaczyłam kątem oka, że przy drzwiach stoi Colin, wstałam i podeszłam do niego. Zarzuciłam mu dłonie na szyję i się przytuliłam, objął mnie jedną dłonią w pasie.
- Co jest Elli? - zapytał się.
- Jest okej. - powiedziałam i się bardziej przytuliłam do niego. Wiedziałam, że przy nim czuje się bezpieczna, że to on jest moim jedynym i że chce z nim spędzić resztę życia, pomimo że znam go krótko. Po prostu kocham go.

~*~*~

I mamy rozdzialik.
Pozdrawiam ;)  

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz