Rozdział Osiemnasty

3.4K 214 10
                                    

Razem z ciocią Jess rozmawiałam po tym wszystkim na temat tych snów. Musiałam jej opowiedzieć wszystko ze szczegółami; jak się czułam przed snem, jakie były moje odczucie itd. Colin został poproszony przez mojego ojca na rozmowę, zapewne miał, wyjaśnić czemu ukrywał ze mną to wszystko. Stałam aktualnie przy oknie i patrzyłam na wszystko, czekając na niego. Usłyszałam, że drzwi się otwierają.

- Jestem. - odpowiedział.

- I co? Co ci ojciec mówił? - zapytałam się go, nie odrywając oczu od okna. Poczułam, jak wokół mojej talii owijają się ręce i się przytula do mnie. - Powiesz mi?

- Muszę zatrzymać to w tajemnicy. - odparł. Poczułam, jak złożył mi całusa na moje szyi, przeszedł mnie dreszcz. - Obiecałem?

- Co obiecałeś? - odwróciłam się do niego. Jego dłonie cały czas znajdowały się na mojej talii, skrzyżowałam ręce pod piersiami.

- Elise, obiecałem. - powtórzył. Wyrzuciłam ręce w górę.

- Dobra, nie chcesz, to nie mów. - powiedziałam. Strząchnęłam jego dłonie i wyszłam z pokoju. Nie wiem, dlaczego tak się zachowałam, chciałam wiedzieć, ale on nie mówił. W salonie zastałam Carolyn.

- Co oglądasz? - zwróciłam się do niej. Jednocześnie opadłam obok niej na kanapie.

- Jakiś film z lat sześćdziesiątych. - odparła. Postanowiłam się dołączyć, tak resztę popołudnia spędziłam ze swoją kuzynką.

~*~

Siadając do stołu z wszystkim, zauważyłam, że nie ma Colina i Calvina, postanowiłam ich znaleźć. Patrzyłam w każdym pokoju naszego domu, ale nigdzie ich nie zastałam. Usłyszałam kątem ucha, że są na zewnątrz, postanowiłam ich zawołać. Kiedy byłam bliżej nich, ich rozmowa ucichła.

- Kolacja jest już. - poinformowałam ich obojga. Odwróciłam się, chciałam się ruszyć, ale poczułam, że ktoś mnie złapał za nadgarstek.

- Poczekaj chwilkę. - odparł Colin. Pokiwałam głową, podał rękę Calvinowi i on odszedł. Staliśmy tak chwilkę sami, zanim chłopak wszedł do domu.

- O co chodzi? - spojrzałam się na niego.

- Dlaczego tak się zachowujesz?

- Jak? - nie wiedziałam, o co mu tak naprawdę chodziło.

- Od kiedy powiedzieliśmy twoim rodzicom o snach i kiedy twój ojciec rozmawiał, ze mną stałaś się lekko oschła dla mnie. - odparł. Ja oschła?

- Nic takiego nie było. - orzekłam. - Nie lubię, jak ktoś ma przede mną tajemnice i wszystko ukrywa. Wracajmy do środka. - wyrwałam mu rękę i zaczęłam iść w kierunku domu.

- Poczekaj. - krzyknął za mną. Nie zważałam na to, że biegł za mną, zatrzymałam się przy schodkach na werandę. - Chcę to zrobić. - odparł. Chwycił dłońmi moją twarz i przywarł do mnie ustami. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy nie mogłam złapać powietrza.

- Przepraszam. - powiedziałam i wtuliłam się w niego. Staliśmy tak wtuleni w siebie dobre kilkanaście minut, dopóki nas deszcz nie złapał. Colin chwycił mnie za rękę i pociągnął do środka domu. Mama ucieszyła się na nasz widok, nie mogłam to powiedzieć o tacie, bo patrzył na nas z lekkim niezadowoleniem. Po kolacji rozeszliśmy się wszyscy do pokoi. Czułam w środku siebie, że to nie są wszystkie wrażenie, które wkrótce czekają na mnie.

- Zostaniesz? - zapytałam się Colina, kiedy znaleźliśmy się przy moich drzwiach od pokoju. Chłopak podniósł jedynie brwi do góry. - Mama i tak wie.

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz