Rozdział Dwudziesty Drugi

2.9K 199 6
                                    

Elise nie budziła się już trzeci dzień, wariowałem doszczętnie. Przez te dni cały czas siedziałem przy jej łóżku. Rodzice dziewczyny wiele raz prosili mnie aby odpoczął czy coś zjadł, wolałem zostać.
- Colinie. - zwrócił się do mnie ojciec Elise. - Idź i odpocznij.
- Nie mogę. - powiedziałem. - Ona w każdej chwili może się obudzić.
- Powiadomię cie kiedy otworzy oczy. - położył mi dłoń na ramieniu.
- Ale chce być przy niej jak się obudzi. Chce jej powiedzieć że żałuje że ją zostawiłem. - mówiłem. - Powiedzieć że ją kocham i chce aby była ze mną do końca.
- Będzie. - powiedział. Byłem zdezorientowany tym co powiedział. - Przepraszam cię Colinie za wszystko. Za to że kazałem Ci wyjechać, to przeze mnie Elise teraz leży nieprzytomna. To wszystko się stało po tym jak ją uderzyłem.
- Proszę pana. - złapałem go za ramiona. - Nie czas teraz na to, musimy być dobrej myśli.
- Tato... - odwróciliśmy się oboje na dźwięk tego głosu.

Perspektywa Elise

Znajdowałam się przed swoim domem kolejny raz, w tej samej sukience. Na podwórku walały się zabawki dziecięce, a z domu dobiegały radosne krzyki. Nogi zaprowadziły mnie do środka.
- Mamo! Mamo! - do moich nóg przytuliły się dwie dziewczynki. Te same co były w moim poprzednim śnie.
- Hej słoneczka. - powiedziałam do dwój bliźniaczek.
- A gdzie całuski? - powiedziała dziewczynka o rudych włosach. Ukucnęłam przed nimi i pocałowałam każdą z osobna w oba policzki. W podziękowaniu dostałam od nich po buziaku. Odbiegły w kierunku kuchni. Obok mnie pojawił się Colin.
- Wszystkiego dobrego kochanie. - nachylił się i pocałował mnie w usta. Wyciągnął przed moje oczy bukiet kwiatów
- A za co to? - powiedziałam.
- Nie wierzę że zapomniałaś. - odparł. - Dzisiaj nasza rocznica ślubu. - podał mi kwiaty i odszedł.
- Colin! - krzyknęłam za nim. Chciałam się ruszyć gdy przed moimi oczami pojawiły się mroczki. W głowie zaczęło mi się kręcić i huczeć, zdołałam się doczołgać do kanapy. Po chwili upadłam i pojawiła się ciemność.

Nie minęła chwila a usłyszałam rozmowę.
- Nie mogę. - powiedział znajomi mi bardzo głos. - Ona w każdej chwili może się obudzić.
- Powiadomię cie kiedy otworzy oczy. - głos ojca był załamany. Żałuje że nie mogę go przytulić i powiedzieć że go kocham.
- Ale chce być przy niej jak się obudzi. Chce jej powiedzieć że żałuje że ją zostawiłem. - to Colin. Głos jego jest rownież załamany. Czemu go słyszę kiedy jest w moim śnie. - Powiedzieć że ją kocham i chce aby była ze mną do końca.
- Będzie. - powiedział ojciec. - Przepraszam cię Colinie za wszystko. Za to że kazałem Ci wyjechać, to przeze mnie Elise teraz leży nieprzytomna. To wszystko się stało po tym jak ją uderzyłem.
- Proszę pana. - poczułam ja puścił moja dłoń. Zapewne podszedł do niego. - Nie czas teraz na to, musimy być dobrej myśli. - powiedział.
Musicie być dobrej myśli, ja się obudzę.

Zmusiłam swoje powieki do podniesienia ich. Oślepiło mnie światło, a po chwili obraz zrobił się wyraźny. Zobaczyłam Colina trzymającego mojego tatę za ramiona.
- Tato. - zmusiłam się do wypowiedzenia tego słowa. Ojciec z chłopakiem odwrócili się w moim kierunku, ich szeroko otwarte oczy mówiły wszystko. - Pić. - powiedziałam. Tata oderwał się od chłopak i popiel na dół, po sekundzie wrócił z kubkiem i słonką. Skierował słonkę do moich ust, piłam łapczywie. Do pokoju wpadła mama a za nią cała reszta rodziny.
- Mój Boże! Elise! - usiadła obok mnie o wzięła mnie za dłoń. - Obudziłaś się wreszcie. Bałam się że straciłam cię na zawsze.
- Żyje mamo. - odparłam. - Jestem cała.
- Właśnie nie. - krzyknęła i zerwała się na nogi. - Masz wstrząśnienie mózgu, złamaną prawą rękę, połamane kilka żeber...
- Kochanie...
- Daj mi spokój. - krzyczała i biła ojca po klatce. Głowa zaczęła mi niemiłosiernie pulsować od krzyku, zauważyła to ciocia Jess i siłą wywlokła mamę z pokoju.
- Chce zostać sama... - powiedziałam. Wszyscy się odwrócili i zaczęli wychodzić. - ... niech Colin zostanie. - odparłam. Carolyn pomogła mi usiąść i wyszła z resztą. Miedzy mną a nim panowała grobowa cisza, jedno z nas musiało się odezwać.
- Colin...
- Przepraszam że nie uchroniłem cię. Przepraszam że przez moje niedopilnowanie jesteś w takim stanie. - chodził w tą i z powrotem łapiąc sie za głowę. - Gdybym nie wyjechał nie leżała być w takim stanie...
- Colin...
- Jesteś dla mnie wszystkim, moja bratnią duszą...
- Colin...
- Ukochaną i dziewczyną oraz kobietą z którą chce spędzić resztę życia... - wyrzucał z siebie wiele słów. Wiele przeprosin i zapewnień.
- Colinie! - krzyknęłam. - Zatrzymaj się wreszcie. - powiedziałam i oddychałam szybko. Przez zdenerwowanie rozbolało mnie wszystko.
- Elise. Co ci jest?
- Nic. - powiedziałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów by sie uspokoić i dać ciału odpoczynek. - Chciałam powiedzieć że to ja sama tam poszłam do tego domu. Domu z mojego snu. - zacisnęła swoją dłoń. - Było tak samo jak w moim śnie przypuszczałam. - odparłam. - Do tego domu zwabiły mnie głosy, myślałam że to ty. Przeszukałam cały dom i nikogo nie znalazłam. W jednym pokoju widziałam to samo krzesło z linką, poczułam w powietrzu zapach krwi. Chciałam sprawdzić czy była świeża, po chwili usłyszałam głos. Glos tego człowieka, syna Felixa. - mój oddech stawał się coraz szybszy. - Próbowałam z nim rozmawiać ale to nic nie poskutkowało, chwycił mnie za bluzkę i przerzucił przez całe pomieszczenie. Uderzyłam tyłem głowy o ścianę oraz o podłogę czołem. On chciał mnie zabić. - rozbeczałam się. Mój szloch było zapewne słyszeć po całym domu. Colin usiadł obok mnie i przytuli. Wtuliłam się w jego bok. - Kiedy leżałam nieprzytomna śniło mi się że byliśmy małżeństwem. - powiedziałam. Chciałam zobaczyć jak zareaguje. Uśmiechnął się.
- A mieliśmy dzieci? - zapytał się.
- Tak dwójkę, bliźniaczki dziewczynki. - odparłam. - Caitlyn i Kate.
- Piękne imiona. - powiedział.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do siebie. - Caitlyn była cała wykapana i podobna bardzo do ciebie. Brązowe włosy i duże oczy, za to Kate cała ja i mama. Rude włosy i małe oczka.
- Wyjdź za mnie. - powiedział.
- Co? - krzyknęłam.
- Powiedziałem abyś wyszła za mnie za mąż.
- Colinie ja mam szesnaście lat. Dopiero szesnaście lat. - mówiłam. - Przede mną całe życie, szkoła i rodzina. No właśnie, ojciec chyba by cię zabił za takie oświadczyny.
- Mam do niego pójść i poprosić o twoją rękę? - wstał. - Nie ma sprawy. - powiedział i wyszedł. Cholerny palant, zrzuciłam z siebie kołdrę. Ignorowałam ból który przeszywał moje ciało.
- Elise! - głos kuzyna wyrwał mnie wstawania. - Jesteś ranna, szwy mogą ci pęknąć.
- Weź mnie na ręce i zanieś do ojca. - powiedziałam. Kuzyn podszedł bliżej mnie i chwycił w stylu panny młodej. Wychodząc natknęliśmy sie na mamę.
- Córciu powinnaś leżeć. - powiedziała mama. - Marsz do łóżka.
- Muszę powstrzymać Colina przed ojcem. - odparłam.
- A co on chce zrobić? - zapytała sie mnie.
- Poprosić ojca o moją rękę. Idź Calvin. - powiedziałam do kuzyna. Zostawiliśmy moją mamę zdezorientowaną na górze, na dole wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie i pytali czemu wstałam. Zostałam zaniesiona przez niego do kuchni.
- Tato proszę mu nie rób mu nic złego.
- Kochanie co ty tutaj robisz? Czemu wstałaś z łóżka?
- Wstałam bo chce powstrzymać Colina przed zadaniem ci pytania. - odparłam.
- Jakie pytanie chłopcze? - ojciec zwrócił się do Colina.
- Chce prosić pana o rękę pańskiej córki, Elise. - zapytał się go. Ojciec wyszczerzył szeroko oczy, Calvin rownież był zdziwiony. Bałam się że go zabije, zrobi mu krzywdę czy też ponownie wygna. Bałam się jego odpowiedzi.
- Elise jest moją jedyną najukochańszą córką. Cały świat dla niej był dał. Masz ją chronić chłopcze. - odpadł. Czy mój ojciec właśnie się zgodził? - Zgadzam się Colinie na twoją prośbę o rękę Elise. - odpowiedział mój ojciec. Nie mogłam uwierzy co powiedział. Na twarzy Colina zagościł uśmiech i na moim chyba też. Usłyszałam wrzaski i wiwat z strony salonu. Wszyscy podsłuchiwali.
- Moja córcia wyjdzie za mąż!!! - krzyknęła mama i podeszła mnie pocałować. Calvin przekazał mnie mojemu już narzeczonemu. Pocałował mnie w czoło i przytuli. Może teraz będę do końca życia z nim? Bezpieczna czy nie?

~*~*~*~

Mamy piękny HAPPY END.
Ale to nie koniec, jedziemy dalej XD

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz