ROZDZIAŁ X

111 7 6
                                    

SCOTT

Patrzyłem przed siebie nie wiedząc co powiedzieć ani co zrobić. Poczułem lekkie uderzenie w ramię. Nie musiałam obracać głowy żeby wiedzieć, że to Raven upomina się o to żebym przestał trzymać ją, a pomógł jej wstać. Co oczywiście od razu zrobił. Apollo czekał cierpliwie aż wstaniemy i otrzepiemy się z pisaku. Byłem tak rozproszony tym, że przed nami pojawił się sam Bóg muzyki, sztuki, zdrowia, wyroczni i jeszcze tam czegoś, że nawet nie zauważyłem, że oboje jesteśmy susi chociaż dopiero co wyszliśmy z wody.

- Czemu zawdzięczamy tą cudowną wizytę? - spytała się jakże miłym głosem Raven.

- Milutka jak zawsze - skwitował Bóg muzyki. - Jeśli raczycie ze mną pójść, zresztą kto by tego nie chciał, to na pewno się dowiecie. - dodał.

Oh widzę, że nasz drogi "przyjaciel" ze snów jest lekko zapatrzony w siebie.

- A jeśli nie zechcemy? - zapytałem

- Cóż wasz strata. - powiedział z uśmiechem, którego pozazdrościłby mu każdy model.

Żadne z nas nie zdążyło nic powiedzieć ponieważ Apollo zdążył już się obrócić i iść w stronę miasta. Spojrzałem na niebieskooką. Wystarczyło jedno mini spojrzenie na nią i doskonale wiedziałem co o tym wszystkim sądzi.

- Dobra, chodź za nim nam z oczu zniknie. - rzuciłem zaczynając biec żeby dogonić Apolla.

Nie powiem trochę się zipałem za nim udała nam się dogonić Boga słońca. A uważam, że jestem w dość dobrej kondycji.

- Miło, że jednak zmieniliście zdanie. I za nim mi przerwiecie: wyjaśnimy wam wszystko, ale żeby tak się stało wasza dwójka musiałaby siedzieć przez jakiś czas cicho. Umiecie to zrobić?

- My? - spytaliśmy w tym samym czasie.

- Co my? - spytał Apollo patrząc na nas nierozumiejącym wzrokiem.

- Świetnie, trafił mi się kolejny inteligent do rozmowy.- prychnęła czarnowłosa.

- Ha wiedziałem, że kiedyś ktoś w końcu doceni moją inteligencję. Mi też będzie się z tobą przyjemnie prowadziło rozmowę moja droga.

Strzeliłem się w ręka w czoło. I jak my tu mamy dojść z tym gościem do porozumienia? I czy my się w ogóle czegoś dowiemy? A zapowiadało się takie miłe popołudnie. Postanowiłem siedzieć cicho do czasu aż sam Bóg postanowi się odezwać, ale jak na razie to się na to nie zapowiadało. Nagle przed nami znikąd pojawiła się ciemnowłosa kobieta. Miała na sobie zwiewną żółta sukienkę, a jej oczy były szare niczym chmury burzowe. Ją też rozpoznałem.

Atena.

Ciekawe kto jeszcze postanowi wpaść do nas dzisiaj z wizytą. Może nasz kochany tatulek?

- Nie mamy czasu. - powiedziała Bogini mądrości. - Zeus szybko zauważy nasze zniknięcie.

- Yyyyy.... nie żebym coś, ale po co my wam jesteśmy? I czemu nam się śnicie? - spytała moja siostra.

- Wszystko wam wyjaśnimy. A przynajmniej większość. - oznajmiła Atena. - Ale musimy się śpieszyć.

Bogini pstryknęła palcami, a my pojawiliśmy się w zupełnie innym miejscu niż przed chwilą się znajdowaliśmy. Siedziałem na jednym z krzeseł przed jakąś restauracją. Było tu pełno kwiatów jednak nie dane mi był dokładniej się rozejrzeć gdyż Atena od razu przeszła do rozmowy.

-Z pewnością mamcie wiele pytań, to zrozumiałe. Jednak zanim je zadacie to chcę wam coś powiedzieć.

- No dobra.... - odpowiedziałem za naszą dwójkę.

Atena spojrzała na swojego brata, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:

- Nie mamy zbyt wiele czasu...

- Bez obrazy Ateno, ale zdążyła już to powiedzieć z cztery razy. - przewałem jej.

- Nie przerywaj mi chłopcze. - powiedziała spokojnym głosem. Za spokojnym. Wolałem jej posłuchać. - Dawno temu Wielka Trójka złożyła przysięgę że nigdy nie będą mieć dzieci ze śmiertelniczkami. Kiedy wszyscy trzej złamali przysięgę* daną na Styks Mojry postanowiły, że pewnego dnia któremuś z Wielkiej Trójki urodzą się dzieci, które będą posiadać moce całej trójki, ale nie tylko z jednej postaci, ale z obu. I tej Greckiej, i tej Rzymskiej. Te właśnie dzieci zadecydują o tym czy Olimp przetrwa. Trzej Bogowie wystraszeni tą opcją postanowili dochować wcześniej sobie danej obietnicy i nie mieć ich więcej. Jednak jak się pewnie domyślacie nic z tego nie wyszło. Hades, Pan Zamarłych zakochał się w pewnej kobiecie. Było to w 1877 roku. Jednak ta dziewczyna nie była zwykłą śmiertelniczka. Była to półbogini córka Apolla. - tutaj zrobiła przerwę patrząc na Boga Słońca, który miał smutną minę. Po chwili wróciła do swojej opowieści. - Na początku kobieta odrzucała zaloty waszego ojca jednak z czasem to się zmieniło. Po pewnym czasie zaszła w ciążę. Apollo domyślając się, że to może chodzić o te dzieci wezwał swoja córkę na Olimp. Postanowił ją ukryć, nie chciał żeby w razie czego złość Zeusa i Posejdona padła na nią. O pomoc poprosił mnie. Ukryliśmy ją razem z dziećmi tak żeby nikt nie mógł jej znaleźć. Przynajmniej do czasu aż nie będzie pewności. Jednak od razu dało się zauważyć, że dzieci potrafią więcej niż to co ich ojciec. Nie mieliśmy wątpliwości, że to te dzieciaki, o które chodziło Mojrom. Oboje z Apollem staraliśmy się jak możemy ukryć ich i ich matkę przed wzrokiem reszty Bogów, ale nam to nie wyszło. Pewnego dnia córka Apolla wraz z dziećmi postanowiła wybrać się do barku gdzie natrafiła na Chione. Bogini od razu zrozumiała o co chodzi. Zanim pognała na Olimp donieść dwóm bracią o zdradzie Hadesa strzeliła w matkę dzieci lodowy soplem, które trafiło prosto w serce i je zmroziło. Od tamtego czasu stała się ona zimna i okrutna. Bojąc się złości reszty Bogów postanowiliśmy z Apollem upozorować śmieć dzieci. Poprosiliśmy o pomoc Hekate. W czasie kiedy my "zabijaliśmy "te dzieci Hekata zabrała je i ukryła tak żebyśmy nawet my nie wiedzieli gdzie oni się znajdują. Zeus i Posejdon uwierzyli w śmierć tych dzieci. Jednak nie Hades. Chciał wiedzieć co się naprawdę stało. Kiedy wyjawiliśmy mu prawdę postanowił zabrać dzieci od Hekatę i wychować je u siebie w Podziemiu. ukrywając je przed wszystkimi nie liczą Apolla i mnie. Pod czujnym okiem naszej rójki dzieci nauczyły się władać swoimi darami. Łączyć je tak żeby były one niebezpieczniejsze..Tymi dziećmi jesteście wy.

Zacząłem się śmiać. Może moja rekcja na tą wiadomość była głupia, ale ciekawe co wy byście zrobili gdyby w przeciągu czterech dni wasze życie zmieniło się o 360 stopni, a na sam koniec jakaś Bogi obwieściła, że urodziliście się nie chce mi się liczyć ile temu, i że wasza matka została przebita jakimś tam sopelkiem lodu przez co zwariowała, i że niby to wy będziecie musieli zdecydować niby o tym czy Olimp przetrwa, a i że niby wychowaliście się w podziemiu. Błagam przecież to jakiś absurd. Poczułem na sobie wzrok Raven. Jej mina była taka sama jak moja. Żadne z nas nie wierzyło w tą opowieść. I każde z nas miało swoje pytania. Miałem zamiar właśnie je zadać kiedy przez niebo przetoczył się piorun. Atena zbladła, a Apollo rozlał trzymany przez siebie soczek.

- Musimy już...

- Nie! - krzyknąłem spodziewając się co chciał powiedzieć Apollo. - A co z naszymi pytaniami? Nie możecie powiedzieć czegoś takiego, narobić nam niezłego mętliku w głowie, a potem zniknąć jak gdyby nigdy nic!

- Nie mamy czasu Scott. - powiedział Bóg słońca. - Obiecuje, że skończymy tą rozmowę, ale nie teraz. Musicie stąd znikać, za nim Zeus się tu pojawi. Teraz.

Nie zdążyłem nic powiedzie. Apollo pstryknął palcem i po prostu już nas tam nie było. Z powrotem znajdowaliśmy się na klifie, z którego skoczyłem z Raven. I miałem ochotę zrobić tu znowu, ale tym razem się nie wynurzyć.

********************************************************************************************

* W mojej opowieści Wielka Trójka dużo wcześniej złożyła obietnice, że nie będą mieć dzieci i cała trójka ją złamała

I jak wam się podoba rozdział? :) Wiem, ze nie jest najlepszy, ale nie wiedziałam jak go napisać :(

Mimo wszystko mam nadzieję że się podoba :3 Branoc :*

Dzieci PodziemiaWhere stories live. Discover now