[Kise x Kasamatsu] Parasolka (reupload)

2.5K 116 12
                                    

Żadnym odkryciem nie jest fakt, że życie czasem daje człowiekowi w kość, nawet jeśli na początku wszystko się udawało, a żadne znaki na ziemi i niebie nie wskazywały na to, że coś mogłoby raz na zawsze je odmienić.

Moje życie to właśnie taki przypadek.

– Dzień dobry panu, co pan powie na szybki numerek w rozsądnej cenie?- Uśmiechnąłem się profesjonalnie do starszego faceta przechodzącego obok witryny baru, pod którym stałem. Mężczyzna spojrzał na mnie z przestrachem, jego wzrok zaczął błądzić po moim ciele. Przycisnął do siebie teczkę, którą niósł, a potem przyspieszył kroku.- Dupek – rzuciłem za nim od niechcenia.

Rozejrzałem się za kolejnymi „zdobyczami". Od prawie czterech dni byłem na głodzie, nie stać mnie było na suchą bułkę, a co dopiero na działkę morfiny, której chciwie pożądałem. Kariera modela, którym miałem zostać po ukończeniu studiów, miała mi zapewnić życie w luksusach i brak jakichkolwiek problemów, czy to finansowych, czy osobistych. Niestety, jedyne czego nauczyła mnie ta praca, to jak uśmiechać się na tyle czarująco, by z miejsca się komuś przypodobać, i jak zakręcić tyłkiem, żeby zachęcić go do wylądowania w łóżku.

A zastanawiałem się kiedyś „jakie niby problemy może mieć model?".

No i doigrałem się, los postanowił odpowiedzieć na moje pytanie – z najwyższą precyzją, zarówno w teorii jak i w praktyce.

– Witaj, piękna, nie masz ochoty kupić mnie na jedną noc?- zagadnąłem elegancką kobietę po czterdziestce, która szła ulicą dostojnym krokiem, prowadząc na smyczy równie eleganckiego dobermana.

– Nie mam w zwyczaju płacić za seks, kochaneczku.

– Zapewniam cię, że jestem wart swojej ceny. Zrobię ci tak dobrze, jak jeszcze nikt dotąd.

– Oh, i przy okazji zostawisz mi pamiątkę w postaci jakiejś świńskiej choroby?- Uśmiechnęła się do mnie krzywo.- Szukaj dalej, mała dziwko.

– Miłego dnia, stara krowo.- Posłałem jej najsłodszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Kiedy przeszła obok mnie, splunąłem za nią z pogardą.

Nienawidzę takich ludzi. Dla nich traktowanie mnie jak zwykłego śmiecia jest czymś normalnym i osobistym. Wiem dobrze, że sam zachowywałbym się podobnie, gdyby jakiś obcy koleś zaczepiał mnie na ulicy, chcąc się sprzedać, to przecież całkiem normalne, że eleganciki reagują obrzydzeniem na oślizgłe robale, które spadną im na kolana.

Jednak sam stałem się takim robalem. A to nauczyło mnie, by okazywać szacunek tym, którzy naprawdę na niego zasługują – ludziom nie uważającym się za kogoś ponad kimś, ludziom, których naprawdę „ludźmi" można było nazwać.

– Cześć, Kise! - usłyszałem nagle za sobą.

Odwróciłem leniwie głowę i, widząc znajomą dziewczynę z koszem róż w dłoniach, uśmiechnąłem się lekko. To była Flora, jak zawsze ją nazywałem – zupełnie zwyczajna dziewczyna mieszkająca w bloku, obok którego nocowałem. Pracowała w pobliskiej kwiaciarni i codziennie rano przechadzała się ulicami miasta, sprzedając czerwone i białe róże. Jedyna osoba, która wiedziała czym jest współczucie dla bezdomnych.

Między innymi takich jak ja.

– Hej, Sumi-chan – przywitałem się, siadając na wysokim stopniu wejścia do baru i opierając się o ścianę.- Jak tam interes? Ile róż dziś sprzedałaś?

– Na razie pięć.- Wzruszyła lekko ramionami, jej długie, brązowe lokowane włosy zatrzęsły się nieznacznie. Choć Sumi nie należała do szczupłych i zgrabnych dziewczyn, okrągła twarzyczka o dużych orzechowych oczach dodawała jej niezwykłego uroku. Jako model pewnie nie zwróciłbym na nią uwagi – ewentualnie dałbym jej autograf, jeśli by o niego prosiła – ale będąc obecnym Kise Ryoutą, mógłbym się w niej z powodzeniem zakochać, gdyby nie była już zajęta.

||Kuroko no Baskett|| ShotsМесто, где живут истории. Откройте их для себя