29. Kochanie, żyj dla mnie.

6.9K 584 69
                                    


  Powrót do szkoły był dla mnie bardzo, ale to bardzo ciężką sprawą i wcale nie śpieszyło mi się tam wracać.

- Gdzie ty do cholery jesteś?! - Usłyszałam, zaraz po tym, jak wcisnęłam zieloną słuchawkę.

Przetarłam piąstką oko i usiadłam, przeczesując palcami włosy.

- W domu. To znaczy, akademiku. - Wymamrotałam, zaspanym głosem.

- Jest pieprzona dwunasta! Powinnaś od trzech godzin być w szkole! - Krzyczał na mnie Isaac.

- Nikt nie zauważy, jeśli odpuszczę sobie jeszcze jeden dzień. - Stwierdziłam i wstałam, aby później udać się do kuchni.

Wyjęłam z lodówki mleko i wzięłam łyka prosto z kartonu.

- Za dziesięć minut jestem pod twoim domem, suko i zabieram cię do szkoły. I wiesz co?! Mam w dupie czy będziesz w piżamie, naga czy w samych majtkach. - Wybuchłam śmiechem, a on się rozłączył.

Stwierdziłam, że chyba nie mam z nim szans, więc po prostu poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy. Później wciągnęłam na nogi czarne jeansy i zwykły, szary crop top. Z racji, że na oknie widać było krople deszczu, wzięłam także czarną bluzę z kapturem, a na nogi ubrałam czarne botki na grubym obcasie.

W momencie, kiedy ubierałam drugiego buta, do środka wpadł Isaac a zaraz za nim Alfie.

- Gotowa? - Krzyknął Isaac, opadając na moje łóżko.

Skinęłam głową, rozglądając się za torbą.

- O, mam dla ciebie śniadanie. - Powiedział, rzucając na stolik kanapkę z Subwaya.

Puściłam mu " buziaczka ", po czym wzięłam torbę, która leżała przy łóżku Holly i kanapkę. Gdy znaleźliśmy się w aucie, usiadłam na miejscu pasażera i zaczęłam spożywać moje śniadanie.

Chwilę później, Isaac zaparkował pod szkołą a mnie aż przeszły ciarki na myśl, że znów zaczną się zadania domowe, wypracowania i jeszcze te wszystkie zaległe prace, które ominęłam.

Idąc przez korytarz, czułam się co najmniej dziwnie. Nikt niby na mnie nie patrzył, nikt nic nie wiedział. Mimo wszystko, wszystko wydawało mi się dziwne i obce.

Gdy dotarliśmy do stołówki, wzrokiem prześledziłam każdy stolik, zatrzymując się na tym, przy którym zawsze siedzimy.

Gdy zobaczyłam ich wszystkich, siedzących razem, zrobiło mi się ciepło na sercu.

Tak bardzo cieszę się, że ta kula nie trafiła i że mogę nadal dzielić moje życie z tak wspaniałymi ludźmi.

Z wielkim uśmiechem na ustach podeszłam do stolika, a pierwsza osoba, która mnie zauważyła to Dylan.

- O mój boże! Skarbie! - Dosłownie zeskoczyła z krzesła, wywracając je i rzuciła mi się na szyję, przyciskając mnie z całej siły.

Oddałam uścisk i wsunęłam twarz w jej pachnące włosy.

Później wszyscy po kolei się ze mną przywitali, a na końcu moim oczom ukazał się Luke.

W tamtym momencie na moich ustach pojawił się uśmiech, tak szeroki, że chyba nigdy się tak nie uśmiechałam.

Rzuciłam mu się na szyję i mocno go do siebie przyciągnęłam.

- Chciałbym powiedzieć, jak bardzo za tobą tęskniłem, ale nie bardzo mogę coś wydusić. - Szepnął mi do ucha, masując moje plecy. - Jesteś tak piękna. Chciałbym ci to powiedzieć w jakiś oryginalny sposób, ale jestem słaby w komplementach. - Zaśmiałam się.

Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło w tamtym momencie.

Gdy tylko Luke delikatnie się ode mnie odsunął, złączyłam nasze usta w pocałunku.

Chłopak na początku był zaskoczony, ale później położył swoje dłonie na moich biodrach i pogłębił nasz pocałunek.

Wszyscy przy stoliku zamilkli i przysięgam, że czułam, jak ich wzroki wiercą w nas dziury.

Odsunęłam się od Luka i dopiero wtedy zrozumiałam, co właściwie zrobiłam.

- Co to kurwa miało być? - Usłyszałam za swoimi plecami.

Przełknęłam nerwowo ślinę i zacisnęłam oczy.

- To się ciągnie już od jakiegoś czasu, prawda? - Ashton zaczął swój monolog. - Kurwa, a ja byłem głupi i myślałem, że to za mną tak tęsknisz! Jestem okropna, Melanie. Brzydzę się tobą.

Moja dolna szczęka opadła, a z ust wydobył się cichy śmiech.

- Ale ty za to możesz pieprzyć każdą szmatę, prawda? - Odezwał się Luke. - Codziennie inna, a Melanie siedzi sama w akademiku i płacze przez ciebie.

- Och, ty się nie odzywaj, pajacu. - Pięści Ashtona zacisnęły się tak jak Hemmingsa.

- Przestańcie! - Krzyknęłam i odwróciłam się w stronę Irwina. - Od kilku tygodni wszystko zaczęło się psuć. I dobrze o tym wiesz. Nie ma już " nas ". Od kilkunastu dni już nie ma. Nie czuję do ciebie tego, co czułam na początku. I wiesz co? To wszystko twoja wina! Bo zdradzałeś mnie na lewo i prawo, nawet tego nie ukrywając, a ja udawałam idiotkę. Że mnie to nie rusza, że mi nie przeszkadza, ale uwierz mi, że kurwa przeszkadzało mi to i to bardzo! - Czułam napływające do moich oczuy łzy. Jednak jak najmocniej starałam się nie uronić ani jednej.

- Nie mówiłaś nic, bo w tym czasie świetnie bawiłaś się z Hemmingsem! - Odgryzł się.

Lukowi puściły nerwy i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, ten uderzył Ashtona, sprawiając, że ten upadł na podłogę. Jednak nie minęło wiele czasu, kiedy Ashton stał już na nogach i zaczął szarpać się z Lukiem.

Nie wiedziałam co robić. Po prostu zastygłam i nie mogłam nawet ruszyć palcem.

Widziałam jak Isaac i Simon rozdzielają ich, a reszta uczniów dopinguje swojego faworyta, kamerując ich swoimi komórkami.

Poczułam rękę Dylan, łapiącą moją.

Potem zdarzyło się coś, co sprawiło, że od razu się przebudziłam.

Ashton uderzył Luka tak mocno, że ten wylądował na podłodze, uderzając przy tym głową o stół. Tym razem, blondyn się ni podniósł.

Podbiegłam do nieprzytomnego Luka, którego twarz zalana była krwią.

Jestem pewna, że coś mówiłam, ale nie mam pojęcia co.

Potem jakaś nauczycielka złapała mnie za ramiona i odciągnęła, a inni nauczyciele zgromadzili się wokół Luka, zasłaniając mi widok.

Niedługo później, pod szkoła pojawiła się karetka.

- Proszę pani, ja muszę z nim jechać. - Błagałam nauczycielkę, której w sumie nawet nie znam.

- Masz osiemnaście lat, ty decydujesz o swoim życiu. - Powiedziała, a ja nie odpowiedziałam już nic, tylko weszłam do karetki, siadając przy Luku i łapiąc jego dłoń.

Gdy pielęgniarze zaczęli się naprawdę denerwować, mi także zabiło szybciej serce.

- Co z nim jest? - Zapytałam, przeczesując nerwowo włosy, swoimi palcami.

- Ma złamane górne żebra, co zagraża jego życiu, ponieważ mogą przebić płuca. - Powiedział jeden z nich, a mi zrobiło się ciemno przed oczami. Dopiero po kilku mrugnięciach wróciłam na ziemię.

Znów chwyciłam jego dłoń, pocierając ją delikatnie swoim kciukiem.

Kochanie, żyj dla mnie. Proszę.  

_____________________________

HEHE. KOCHAM TAKIE AKCJE, PONIEWAŻ MOGĘ WAS TERAZ TRZYMAĆ W NIEPEWNOŚCI CZY LUKE ZGINIE CZY NIE ZGINIE XD 

WIECIE ŻE WAS KOCHAM, PRAWDA? <3 

JAK BĘDZIE DUŻO GWIAZDEK I KOMENTARZY TO DODAJE KOLEJNY ROZDZIAŁ :> 

btw. nowe ff jakby ktoś był zainteresowany: https://www.wattpad.com/story/78874240-hey-my-little-angel-a-i


Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz