31. Wali od Ciebie fajkami, księżniczko.

7K 548 73
                                    

  Luke spędził w szpitalu kilkanaście dni. A ja dzień w dzień, zaraz po szkole jechałam do niego i dotrzymywałam mu towarzystwa.

Dobrze wiem, jak okropnie jest siedzieć samemu w szpitalu przez tak długi czas. Nawet telefon i laptop potrafią się znudzić.

Rodzice blondyna chcieli go zabrać do domu, ale ten się nie zgodził, twierdząc, że ktoś na pewno się nim zajmie.

Dzisiaj wychodzi ze szpitala, a ja jestem bardzo szczęśliwa, że wrócił do zdrowia i nic mu nie jest.

Gdy szłam w stronę automatu ze słodyczami, aby kupić sobie jakiś " obiad ", zatrzymała mnie mama Luka.

- Melanie. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, posyłając kobiecie uśmiech. - Możemy porozmawiać?

- Oczywiście. - Byłam trochę zdenerwowana, ponieważ nie wiedziałam, co zrobiłam nie tak i dlaczego matka Luka chce ze mną poważnie porozmawiać.

Usiadłyśmy na krzesłach na korytarzu.

- Mam do ciebie prośbę. - Zaczęła, zakładając nogę na nogę. Patrzyłam na nią, czekając na resztę wypowiedzi. - Luke potrzebuje opieki, ponieważ znasz go, nie posłucha lekarzy i nie będzie się oszczędzał. Ani ja, ani jego ojciec nie możemy tutaj zostać. Obydwoje jesteśmy teraz po uszy w pracy. Chciałabym cię prosić, abyś wprowadziła się do Luka na jakieś dwa-trzy tygodnie. - Powiedziała, a ja zrobiłam wielkie oczy.

Ja i Luke w jednym pomieszczeniu, codziennie.

Dla mnie brzmi fantastycznie, ale jak to się skończy?

Między naszą dwójką jest różnie, a wspólne " życie " nawet przez tak krótki czas... Boję się, że to może nas ze sobą skłócić.

Założyłam włosy za ucho i westchnęłam.

- Pani Hemmings, ja nie wiem co mam odpowiedzieć. - Zaśmiałam się nerwowo. - Ma Pani rację, ten chłopak jest zwariowany i jestem pewna, że nie posłucha lekarzy, ale dlaczego sądzi Pani, że akurat mi uda się go " uspokoić "? - Zapytałam. Kobieta patrzyła przez chwilę na mnie, po czym uśmiechnęła się jakby sama do siebie.

- Widzę, jak na ciebie patrzy. - Zaczęła. - Znam ten wzrok, ponieważ jego ojciec w waszym wieku tak samo patrzył na mnie. - Mimowolnie uśmiechnęłam się, ponieważ to bardzo słodkie i romantyczne.

Westchnęłam i skinęłam głową.

- Dobrze. - Powiedziałam. - Jeśli Luke się zgodzi, to wprowadzę się tam na kilka tygodni.

Kobieta rozpromieniała. Wstała, więc ja też to zrobiłam i przyciągnęła mnie do uścisku.

- Bardzo ci dziękuję. - Powiedziała, głaszcząc moje plecy.

***

- Nie musisz się nade mną litować, dam sobie radę sam. - Nudził Luke, kiedy jechaliśmy do jego mieszkania.

- Lukas! Nie denerwuj mnie nawet, bo nie dasz sobie rady i ktoś musi przy tobie być! - Krzyknęłam, skręcając już któryś raz z kolei w lewo.

- Moja matka kazała ci ze mną siedzieć, prawda? - Powiedział.

Zapadła cisza.

- Oczywiście! - Parsknął. - Ona zapewne nie ma czasu. - Przewrócił oczami. - Nigdy nie miała dla mnie czasu.

Zrobiło mi się go naprawdę szkoda. Moi rodzice zawsze byli zapracowani, ale nigdy nie zaniedbali mnie, ani na jeden dzień. Każdą wolną chwilę spędzali ze mną. A gdy nie było ich przez dłuższy czas, zazwyczaj później zabierali mnie na wakacje do jakiś ciepłych krajów, aby to wynagrodzić.

Nigdy nie czułam się samotna, lub po prostu zaniedbana przez rodziców.

Popatrzyłam na jego dłoń, leżąca na jego kolanie i powoli położyłam na niej swoją.

Chłopak nie zareagował.

Splotłam nasze palce, a on delikatnie ścisnął moją dłoń.

Zapadła cisza między nami. W tle cicho grała piosenka zespołu Green Day.

Gdy zaparkowałam pod blokiem, w którym Luke ma apartament, ten szybko wyszedł z samochodu.

- Nie rób takich nerwowych ruchów! - Przypomniałam mu, ponieważ naprawdę boję się o jego zdrowie.

Nic nie odpowiedział. Po prostu podszedł do bagażnika i wyjął torbę.

- Wezmę ją. - Powiedziałam, starając się wziąć od niego ciężar, którego nie powinien nosić.

- Nie rób ze mnie, kurwa kaleki! - Krzyknął.

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić i nie wybuchnąć.

Po co ja to robię, skoro on i tak nie współpracuje?

- Możesz zrozumieć, że ja się martwię?! - Krzyknęłam i przeczesałam palcami włosy. - Mogłam się na to nie zgadzać i byłabym teraz u siebie w akademiku, ale nie, ja jak zawsze muszę się wkopać, tylko dlatego, że mi zależy a ty i tak masz to w dupie, jak zresztą zawsze wszystko!

- Nikt ci nie każe tu być!

- Nie, ale chcę tu być. - Patrzyłam, jak wyjmuje z kieszeni paczkę papierosów. - Na przykład po to, abyś nie robił takich głupich rzeczy. - Pokazałam na fajki.

- Od zawsze palę i jakoś ci to nie przeszkadzało. - Powiedział.

- Czy ty nie słuchałeś tego lekarza? Tak ci źle na tym świecie? Chcesz kurwa kopnąć w kalendarz w wieku osiemnastu lat? - Podeszłam do niego i zabrałam mu paczkę.

- Chryste, Melanie! Przestań panikować i robić jakieś histerie, bo mam już dość. - Warknął.

Odwrócił się i ruszył w stronę mieszkania. Przez chwilę stałam i zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z tego wszystkiego i nie wrócić do swojego akademika, ale wzięłam się w garść.

Wyjęłam z paczki jednego papierosa i podpaliłam go. Mocno się zaciągnęłam i powoli wypuściłam dym.

Chciało mi się płakać, sama nie wiem dlaczego.

Może dlatego, że ja się tak staram, a on ma to w dupie? Że nie widzi, jak bardzo się martwię.

- Aha, to ja nie mogę palić, ale ty to już masz wolną rękę, tak? - Usłyszałam z drzwi.

Przewaliłam oczami i znów się zaciągnęłam, po czym wyrzuciłam w połowie spalonego papierosa.

- Daj mi już spokój, proszę cię. - Powiedziałam, a łza mimowolnie spłynęła po moim policzku.

Miałam nadzieję, że tego nie zauważył i szybko wytarłam ją rękawem od swetra, ale w tym czasie Luke zdążył już znaleźć się przy mnie.

Patrzył na mnie, a gdy tylko popatrzyłam w jego oczy, kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.

Chłopak złapał moją twarz w swoje dłonie i kciukami wytarł mokre ślady.

- Jestem dupkiem. - Powiedział.

Skinęłam głową.

- Luke, ty nie rozumiesz tego, że ja bardziej martwię się o ciebie, niż o samą siebie. - Powiedziałam, a ten zamknął mnie w uścisku.

Objęłam go, ale pamiętałam, aby nie ściskać go zbyt mocno, ponieważ żebra nadal go bolą.

- Wali od ciebie fajkami, księżniczko. - Zaśmiał się.

Parsknęłam.

- Zazdrościsz? - Odsunęłam się trochę, splatając swoje palce na jego szyi. Jego dłonie opierały się na moich biodrach.

- Żebyś wiedziała. - Jęknął, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

Oddałam pocałunek, wplatając palce w jego puszyste włosy.

- Jesteś najlepsza. - Powiedział, a ja się po prostu uśmiechnęłam.  

______________________________________

JUTRO MOJE URODZINY!!!! 

+ JUTRO WRACAM DO SZKOCJI A WE WTOREK DO SZKOŁY... 

POPRAWCIE MI HUMOR PROSZĘ WAS.  

BTW. CO WY NA TO, ŻE MEL BĘDZIE SIĘ TERAZ " OPIEKOWAĆ " LUKIEM? 

Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz