Rozdział 3.

66 14 2
                                    

   Wrota za mną się zamknęły, odcinając mi jedyną drogę ucieczki w razie czego. Szczerze? Bałam się. Bałam się, że On będzie chciał mnie odesłać do Czyśćca, czy nie daj Boże, Piekła. Wtedy byłby problem...

  Jednak głupia to ja jestem... Przed Bogiem chciałam uciekać? Jak? Przecież On jest wszędzie, we wszystkim co nas otacza... Gdzie ja chcę uciec? Idiotką trzeba umrzeć. No naprawdę.

   Rozglądnęłam się wokół siebie. Pomieszczenie, w którym się znalazłam, wyglądało jak wielka hala, niemal cała w (a czego się spodziewałaś?) białym kolorze. Niemal, bo ściany po bokach były wypełnione oknami. Pełno okien, a co ciekawsze, każde z tych okien ukazywało jakby inne miejsce. Jedno pustynie, inne miasto... Piękne.

   - A więc to ty jesteś tą słynną Alexandrą, która lubi kłócić się z moimi archaniołami. - Ze strachu aż podskoczyłam. Byłam tak pochłonięta oglądaniem okien, że zapomniałam, że ktoś ma tu jeszcze być. 

Głos dobiegał z miejsca przede mną. Był dumny i potężny, ale i ciepły i taki... tatusiowy. Albo dziadkowy. Kojący.

   Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Go. Jego błyszczący, piękny, złoty tron mienił się blaskiem słońca, wpadającego przez okna. On sam zaś wyglądał jak prawdziwy dziadek. Trochę pomarszczony i dumny, ale przyzywający do siebie swoim dobrem. Niebieskie, emanujące ciepłem i spokojem oczy. Siwa, dość długa broda. I ta potęga, promieniująca od Niego. Onieśmielał mnie. 

W sumie, czy ja mogę jakkolwiek równać się do Niego? Wcielenie beznadziejności przy nieskazitelnym ideale?

   - Wystarczy Alex - szepnęłam nieśmiało, nie zdając sobie nawet sprawy, że to robię. Kiedy się opamiętałam, moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, a krew odpłynęła z już i tak bladej twarzy. Ja to powiedziałam. DO BOGA. - Przepraszam! - pisnęłam szybko zdenerwowana. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy się pokłonić, czy coś innego...

   A On tylko zaczął się śmiać. 

 - Dobrze, Alex. Jesteś anielicą, która jako jedyna nie stosuje się do moich nakazów... Nie ubierasz się jak wszyscy na biało...

- Gabriel i pozostali ulegli moim prośbom...

- Twoim krzykom i kłótniom - poprawił mnie. Zmieszałam się jeszcze bardziej. Wiedziałam, że mnie stąd wyrzuci. Wiedziałam. Spuściłam głowę skruszona. - Ale jednak ulegli, prawda?

- Prawda. 

- Sądzę, że wiesz kto za tym stoi? 

Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a On tylko się uśmiechał. 

- No chyba nie sądzisz, że Archaniołowie mają taką władzę.

- Nie rozumiem... - powiedziałam szczerze. Nie miałam pojęcia o co Mu chodziło. 

- To Ja zgodziłem się, abyś mogła tu być sobą. Miałem dość ich ciągłych skarg.

Skarżyli się na mnie? No proszę. Czego ja się tu jeszcze nie dowiem?

- W zamian za twoje nieposłuszeństwo długo kazałem ci czekać na podopiecznego, zauważyłaś?

To dlatego czekałam te cholerne 10 lat? 

- Dokładnie tak  - potwierdził. On słyszy moje myśli? - Nie zapominaj z kim masz do czynienia. 

- Przepraszam - szepnęłam. 

- Jak myślisz, jesteś już gotowa, żeby zostać prawdziwym Aniołem Stróżem? - zapytał, obserwując mnie uważnie. 

  Spędziłam 10 lat na 'uczeniu się' jak być dobrym Stróżem. Jednak chyba nie do końca jestem pewna, czy już wystarczy. 

- Mogę sobie nie poradzić - odpowiedziałam Mu szczerze. Uśmiechnął się delikatnie.

- A myślisz, że wezwałbym cię tutaj, gdybym nie był pewien twoich umiejętności? Jesteś już gotowa, aniołku. 

- Ale jeśli...

- Musisz sobie poradzić. Osoba, do której chcę cię przydzielić, będzie miała dość ciężką młodość. Nie mogę zdradzić ci szczegółów, wiesz o tym - dodał, kiedy chciałam zapytać, o co chodzi. Westchnęłam, a On kontynuował: - Ten ktoś będzie cię potrzebować, Alex. Więc musisz się postarać.

- Kim jest ten ktoś? - zapytałam ciekawa. Uśmiechnął się, słysząc, że zgadzam się być Stróżem tej osoby, mimo trudności, o jakich mnie poinformował. Wokół oczu zrobiły mu się takie dziadziusiowe zmarszczki.

- Zobaczysz już za moment. Życzę ci powodzenia, aniołku...

- Dzięku... - Nie zdążyłam dokończyć. On tylko pstryknął palcami, a ja jakby zawirowałam i nagle znalazłam się na ulicy tuż przed szpitalem.


***********************************************************************************************

 Bardzo was przepraszam, że TAK DŁUGO nie było rozdziału, ale szczerze nie miałam pojęcia, że ktokolwiek to czyta. Wiedziałam tylko tyle, że mam tu napisany początek książki. Naprawdę xD 

Teraz, skoro już wiem, że ktoś jednak tu zagląda, postaram się dodawać rozdziały częściej. A jeśli znów, nie daj Boże, zapomnę, to proszę o komentarze, które dadzą mi kopa, tak ja ten przy ostatnim rozdziale. 

Pozdrawiam! xx

Alex. 

Opiekun z zaświatów // Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now