Rozdział 5.

62 13 0
                                    

Chłopiec rósł. Był radosny i niesamowicie gadatliwy. Pokochałam go całym sercem. Starałam się chronić go przed każdym złem tego świata. Jednak nie zawsze mi to wychodziło.

Mój aniołek uwielbiał kłócić się z siostrą. Czasem tak bardzo, że jego mama jako karę dawała mu siedzenie w swoim pokoju od południa do samego wieczora.

A co do niełatwego dzieciństwa...

Tata chłopca zostawił go i rodzinę, kiedy mały miał 3 lata. Louis, bo tak miał na imię, bardzo to przeżył, mimo tego, że jeszcze nie rozumiał. Jego ojciec był dla niego ideałem. Wzorem do naśladowania.

Przez to, kiedy mama Louisa związała się z innym mężczyzną, chłopiec nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Pyskował mu. Kłócił się. Efektem tego było to, iż wiele razy mężczyzna uderzał chłopca, np. w twarz.

Nie cierpieli się nawzajem - tak to ujmę.

Louis unikał jego, a kiedy już byli obok siebie, ojczym ośmieszał go przy wszystkich.

Chłopiec często płakał w samotności. Jego mama nigdy nie uwierzyłaby, że jej ukochany niszczy psychicznie jej syna.

Ale ja to widziałam. Byłam przy tym, ale cholernie nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam wpływać na podopiecznego kogoś innego. Co najlepsze, w ogóle nie wiedziałam, kto był Stróżem tego faceta.

No bo to jest tak: my nie widzimy innych Stróżów. Ani ich Diabłów Stróżów, czy jak to im się tam nazywa. Widzimy tylko ludzi, ale nie ich opiekunów.

I przyznam szczerze, że ten Anioł, którego ma ten gość, powinien się cieszyć, że go nie znam. Bo nie ręczyłabym za siebie.

Kto, do cholery, śmie nie panować nad tyranem, który znęca się nad MOIM podopiecznym?!

***

Był pierwszy września. Mój aniołek miał iść po raz pierwszy do szkoły. Pierwszoklasista.

Czułam, że się bał. Kiedy jego mama ubierała go w szkolny mundurek, ręce chłopca się trzęsły.

Bał się, że nikt go nie polubi. Nikt nie będzie się z nim przyjaźnił... Też tak miałam, kiedy szłam do pierwszej klasy.

- Mamo? - zapytał, patrząc na nią swoimi turkusowymi oczętami. Stałam obok komody w jego pokoju, opierając się o nią. TAK, PROSZĘ PAŃSTWA! OPANOWAŁAM TO! Poległo na tym, że musiałam się skupić na tym, czego chcę dotknąć, no i już! Jam geniusz!

- Tak, kochanie?

Mama zapinała guziki jego szkolnej marynarki, w niebieskim kolorze. Była z niego tak samo dumna, jak ja.

Taka dygresja: ja też chciałam dziś ładnie wyglądać. Ubrałam białą sukienkę, która miała przedłużony tył. Niby dostosowałam się do 'stylu Boga', ale kolczyka z wargi nie wyjęłam. Nie ma tak dobrze.

- A jeśli mnie tam nie polubią?

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.

- Dlaczego mieliby cię nie polubić?

Mogą być tacy jak Arthur...- usłyszałam jego nieśmiałą myśl. Arthur - tak właśnie miał na imię ojczym Louisa.

- Bo Arthur mówi, że jestem zły i nikt mnie nie lubi - szepnął cichutko. Matka chłopca spojrzała mu w oczy surowo.

Opiekun z zaświatów // Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now