Rozdział 7.

114 12 5
                                    

Po powrocie do domu młody pokłócił się z Lottie, za co został odesłany do swojego pokoju. Było mi trochę przykro, bo mówiłam, prosiłam, żeby się opanował, a u niego ŻADNEJ reakcji.

No bo przecież PO CO słuchać mnie, skoro można trzymać z bratem Harry'ego!

Mama i siostry chłopca wybrały się na zakupy czy coś, więc tak jakby został sam z Arthurem, który... Przyznam szczerze, nawet nie mam pojęcia, co on teraz robi. Louis leżał na łóżku, patrząc smutno na okno. Czekał na mamę, która pozwoliłaby mu w końcu wyjść z pokoju. Ale ta jak na złość wciąż nie wracała. Przykucnęłam przy nim i głaskałam delikatnie jego włosy.

Nagle doszły mnie dość... niepokojące (?) odgłosy. Jakby ktoś strasznie ciężko wychodził po schodach... Lou również to usłyszał i odwrócił się, aby spojrzeć na drzwi. Czułam, że był niespokojny.

Arthur? - pomyślał.

Moje i jego obawy potwierdziły się, kiedy zobaczyliśmy otwierające się z hukiem drzwi do pokoju. Stanął w nich ojczym chłopca, rozsiewając wokół siebie dość nieprzyjemną woń alkoholu. Sam zaś chwiał się na nogach. Louis był przerażony. Wstałam do pozycji obronnej, chociaż przecież, gdyby tak pomyśleć logicznie, i tak nie mogłabym go powstrzymać.

- Wstań - warknął bełkotliwie Arthur, wchodząc, a raczej wtaczając się do pokoju.

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić - powiedział przestraszony Lou.

Teraz ci przyszła ochota na buntowanie się? Widzę, że jeszcze bardziej chcesz go zdenerwować.

- TY! - wrzasnął mężczyzna, podchodząc do łóżka, przy okazji przechodząc przeze mnie. Złapał chłopca mocno za ramię. Szarpnął nim, dosłownie zwlekając go z łóżka i popchnął go na ścianę. Krzyknęłam w tym samym momencie co Louis. Już miałam tam podbiec, zrobić cokolwiek, aby powstrzymać Arthura, kiedy poczułam czyjeś mocne ramiona zaciskające się wokół mnie.

- Uspokój się - usłyszałam mruk przy uchu. Kojarzyłam ten głos, a dotyk osoby, do której należał, parzył mnie.- Wydasz nas, jeśli cokolwiek zrobisz, kotku.

No proszę, Harry Styles...

Chciałam się wyrwać, widząc, że mój podopieczny kuli się pod ścianą, a jego ojczym podnosi na niego swoją brudną łapę.

- Puść mnie! - wrzasnęłam. Trzymał mnie bardzo mocno. Nawet nie zwróciłam większej uwagi na to, jak bardzo boli mnie jego dotyk, gdyż usłyszałam kolejne słowa Arthura:

- Ty bezwartościowy gnojku! - warknął, uderzając chłopca w twarz. Lou grzmotnął głową o ścianę, a policzek zadany mu przez ojczyma pozostawił pękniętą wargę. Mały płakał. Ja wrzeszczałam, wiercąc się, a łzy płynęły po mojej twarzy.

- Nie nadajesz się do niczego!

Teraz go kopnął.

- NIE!!! - wrzasnęłam. Harry westchnął smutno i siłą odwrócił mnie twarzą do siebie. Trzymał mnie blisko siebie jedną ręką, a drugą starał się otrzeć moje policzki z łez. Dalej próbowałam rozpaczliwie się wyrwać, ale cholernie mi się to nie udawało. Przecież on nie mógł być aż tak silny!

- Nie zmienisz przeznaczenia! - warknął Styles. Szlochy wstrząsały moim ciałem. Nie mogłam się opanować, wiedząc, jak mój mały Louis płacze i się boi.

- Louis! Arthur!- nagle rozległ się głos mamy Lou z dołu. Był przytłumiony przez dźwięki płaczu chłopca i ciężki oddech Arthura. A ja skoro nie mogłam się odsunąć od Harry'ego, to przynajmniej starałam się odwrócić. Zobaczyłam, że ojczym stoi nad małym i grozi mu palcem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 09, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Opiekun z zaświatów // Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now