XLVII

1.3K 84 7
                                    

11.04.2255 rok

Czas tutaj leci strasznie wolno. Czasami przeraża mnie to bardzo. Codziennie ta sama rutyna. Budzimy się, o której chcemy. W moim przypadku jest to trzecia w nocy. Śpię tylko dwie godziny dziennie. Więcej nie potrafię. Mój organizm sam nad sobą trzyma wartę. Boi się zasnąć. Nie wiem, jak długo to jeszcze potrwa. Gdy dziewczyny jeszcze śpią, odmawiam różaniec, koronkę do Bożego miłosierdzia i różne Nabożeństwa w zależności od intencji. Nie mam dostępu do Pisma Świętego, co bardzo przydałoby się w mojej sytuacji. Studiowałabym je każdej noc, czytając odpowiednie dla dnia fragmenty.

Nie wychylam się ze swoją wiarą. Boję się. Dlaczego robię to w nocy? Ma to swoje uroki. Jest cisza, spokój, nikt mi nie przeszkadza. Mogę w całości poświęcić się modlitwie.
Nie mówię za dużo. Potrafię nie odzywać się do nikogo nawet kilka dni. Trudno wplątać mnie w jakąkolwiek dyskusję. Dziewczyny próbują, ale ja stawiam przed sobą mur. Nie chcę nawiązywać z nikim bliższych relacji. Nie chcę znów tracić bliskich. Nie chcę znów cierpieć. Wiele razy zastanawiałam się, co dzieje się z Luizą. Nie wiedziałam nawet, czy bezpiecznie trafiła pod wskazany adres, a może na następnej stacji zwróciła. W głowie miałam tylko totalną pustkę.
Leżałam tak na łóżku, patrząc w spód łóżka koleżanki Marii.
- Nowy rekord. Cztery czy pięć? - Szturchnęła mnie ręką Klaudia. Zdziwiona zrobiłam pytający wyraz twarzy, unosząc się do góry.
- Cztery czy pięć dni już nic nie mówisz? - zaśmiała się. Ja pokręciłam tylko głowa na nie z lekkim uśmiechem i położyłam się z powrotem. - To niezdrowe - powiedziała po chwili. Cały czas leżałam z oczami wpatrzonymi w belki. - Zawsze taka byłaś? - pytała Rozalia.

Ja nadal milczałam. Wiedziałam, że chcą mnie zmusić do odezwania się. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty rozmawiać.
- A zdziwiłabyś się - wtrąciła się Maria z góry. - Może naszą Elka w poprzednim życiu była nie dość, że wygadana, a był z niej łobuz. - Na te słowa zaśmiałam się cicho. - Co się śmiejesz? Było tak czy nie? - dopytywała, niemal nie zwisając z łóżka. Nadal nie odpowiadałam. - Na pewno coś przeskrobała za murem - dodała po chwili.

Odwróciłam się w jej stronę i z lekko ochrypniętym głosem, pół-żartem pół-serio, odpowiedziałam.
- Zabijałam ludzi.

Na początku nie wiedziały, czy mają się śmiać, czy nie, ale po dłuższej chwili zaczęły z uśmiechem kręcić głowami.
- Powiedz mi młoda, jak tam jest? - pytała dalej Maria.
- Gdzie? - zapytałam zdziwiona, odchrząkując.
- Na froncie - dodała, chowając się.

Miny Rozalii i Klaudii były zaciekawione. Barbara leżała na swoim samotnym łóżku piętrowym, które dzieliła sama z sobą. Liczyła coś na palcach już od trzech godzin.
- Normalnie. - Wzruszyłam ramionami.
- Do czego to można porównać? - znów odezwał się głos Marii.
- To jest nieporównywalne. To jest zbyt straszne, by móc to z czymś porównać - tłumaczyłam.
- Nawet z tym miejscem? - dopytywała.

Dało mi to sporo do myślenia. Sama nie wiedziałam, co było tak naprawdę gorsze. Wojna, widok umierających przyjaciół i strach przed zabiciem czy więzienie, z którego nie mogłam się wydostać, w którym tęsknota sięgała zenitu i bałam się o swoje życie wcale nie mniej. Na każdym kroku mogłam za nic dostać po pysku i nikt by nic z tym nie zrobił. Naprawdę nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Leżałam tak chwilę, nie mówiąc nic.
- Obie opcje są najgorsze w swym rodzaju - westchnęłam. - Z wojny uciekłam i stąd też ucieknę. - powiedziałam stanowczo. Sama nie wierząc w to, co mówię.
- Nie dasz rady. Już niejedna próbowała. Później zapłacisz za to i to ostro - powiedziała Klaudia poważnym tonem.
- Po trupach do celu - powiedziałam, z lekkim uśmiechem, patrząc na nie. Trochę wystraszyły się mojego wyrazu twarzy, który może i był trochę przerażający. Nikt normalny nie mówi tak w takiej sytuacji, ale ja już nie byłam normalna. Byłam obdarta z samej siebie, bezuczuciowa i obojętna na jakiekolwiek bodźce. Nic mnie nie wzruszało i smuciło. Wypłukana z jakiegokolwiek szczęście i chęci do życia.

Nie sądziłam, że tak bardzo mnie to zmieni. Nie sądziłam, że nie będę poznawać samej siebie.

E38521Onde histórias criam vida. Descubra agora