36.

2.6K 130 1
                                    

Zatrzaskuję drzwi za sobą. Minął tydzień od kiedy uciekłam z domu, z New Age. Motel na obrzeżach Nowego Orleanu nie jest luksusowy, ale przynajmniej mam tu łazienkę i dach nad głową. Przyznaję, że płacę prawie połowę pensji za nocleg i chińskie żarcie... Siódmego dnia mam już dość. Cały dzień zajadam się chińszczyzną i chowam się przed światem. Zarzucam bluzę Christiana i pakuję ubrania, które kupiłam kilka dni temu w mieście, do torby. Zabieram kluczyki od auta i podchodzę do drzwi wejściowych. Nagle do moich uszu dochodzi pisk opon. Odsuwam firankę i spoglądam przez okno. O cholera. Znaleźli mnie. Przed motelem zatrzymują się cztery czarne, duże samochody, a z nich wylewają się mężczyźni w różnym wieku. Jeden z nich podchodzi do mojego tymczasowego auta, otwiera jego drzwi i zagląda do środka. Podczas gdy on przeszukuje samochód, inny wilkołak rozgląda się dookoła. Dopiero teraz zwracam na niego uwagę. Jako jedyny wydaje się wyluzowany, jakby takie akcje nie robiły na nim żadnego wrażenia. Ma czarne włosy. Ubrany jest w jasne jeansy i granatową bluzę, a na nosie ma okulary przeciwsłoneczne. Mówi coś do reszty i nagle jego spojrzenie spotyka się z moim. Chłopak przejeżdża ręką po włosach. Następnie wkłada ręce do kieszeni spodni i rusza w moją stronę. Niestety, mój pokój mieści się na parterze, więc nie mam zbyt wiele czasu na ucieczkę. Nie mam szans... Moje rozmyślania przerywa głośne pukanie do drzwi. Otwieram je. Ten sam chłopak stoi naprzeciwko mnie.
- Rachel Walders? - pyta. Jestem zaskoczona tym pytaniem. W Kwaterze każdy wilkołak wiedział, kim jestem.
- A ty? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
Uśmiecha się.
- Jordan Parker - odpowiada chłopak.
Kiwam głową i patrzę ponad jego ramieniem na ludzi obserwujących nas z pewnej odległości.
- Moi pomocnicy - oznajmia Jordan.
- Chyba moi prześladowcy - mówię. Chłopak zaczyna się śmiać.
- Niezły z ciebie numerek, Rachel Walders. Z jakiegoś powodu wszyscy wariują jak znikasz... Mniejsza z tym, chodźmy - mówi i po chwili czeka już przy aucie. Biorę torbę i wlekę się za nim. Jakoś nikt nie przychodzi mi z pomocą.
- Pani Walders, telefon do pani - wysoki mężczyzna podchodzi do mnie i wręcza mi swojego iPhone'a. Ale gdy tylko widzę na wyświetlaczu słowo: Carter , oddaję urządzenie Jordanowi. - Ty z nim pogadaj, gościu. Ja nie mam ochoty - mówię. Chłopak przewraca oczami i przykłada urządzenie do ucha.
- Carter, taa... Mam ją. To znaczy... Jest tu obok. Nie, nie chce. Nie wiem. Co mam ci powiedzieć? Taa, na obrzeżach Nowego Orleanu. W motelu. Yhm. Jasne. Na razie - gdy Jordan oddaje komórkę, oddycham z ulgą.
- Dobra, uwaga wszyscy. Wracamy do New Age. Do Kwatery - oznajmia, po czym wszyscy rozchodzą się do aut. Zostaję sama.
- Yhm. Nie no, super - rzucam i wsiadam do pierwszego samochodu. Jak się okazuje, przede mną siedzi Jordan.
- A auto Jamesa? - pytam.
- Jeden z naszych ludzi odstawi go pod Kwaterę - odpowiada Jordan.
Jestem tak zmęczona, że już nie słucham tego, co chłopak do mnie mówi. Od czasu do czasu widzę jego śnieżnobiały uśmiech odbijający się w lusterku. Po kilku minutach odpływam.

***
Kochani, dodałam właśnie nowy rozdział. Jeszcze przed końcem wakacji poznacie finał tego tomu. Już teraz zapraszam na drugi. Do nextu :)

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz