Część 82

973 57 4
                                    

Opadam na jedną z wolnych ławek, rozkoszując się ciepłym wiaterkiem targającym mi włosy. Machinalnie kładę dłoń na obszernej głowie Caspera i zaczynam mierzwić mu sierść. Zerkam na Arię, która podnosi patyk i kładąc się obok, zaczyna go obgryzać. Wzdycham cicho i przymykając oczy, opieram tył głowy o oparcie ławki.

Mam wrażenie, że czarna pustka w moim wnętrzu przestała być już tak bardzo aktywna. Nie reaguje już na każdy mój najmniejszy ruch i nie stara się zaciągnąć mnie ze sobą w przepaść.

Od czasu rozprawy minęło niewiele czasu, jednak cały ten okres pamiętam jak przez mgłę. Nie kojarzę już przeraźliwej nicości, wciągającej mnie w dół minuta po minucie. Nocne koszmary, przerywane wrzaskiem i zbyt szybkim biciem serca, nieco dały mi odetchnąć. Zdarzają się regularnie, co tydzień. Dokładnie w dniu, od którego wszystko się zaczęło. Odnoszę wrażenie, że to ma jakiś cel. Nie pozwala mi zapomnieć, choć daje normalnie funkcjonować. Jest jak moja własna, przez nikogo nie dostrzegana przypominajka, niczym szklana kulka z Hogwartu, również barwiąca się na czerwono. Tylko w mojej głowie, ta czerwień nie jest niewinna. Moją czerwienią jest krew, krew osoby, z którą nigdy już nie porozmawiam. Coś nakazuje mi ciągle pamiętać o tym, co się stało. W sumie jestem chyba nawet z tego zadowolona. Czas zaciera nawet największe straty, a ja nie chcę, żeby to co się stało, kiedykolwiek we mnie umarło.

Do tej pory, kiedy pogrążam się w zamyśleniu i zamknę oczy choćby na sekundę, w mojej głowie tańczy obraz uśmiechniętej mamy. Ciągle wygląda tak samo, jasne włosy do ramion, nienaganny makijaż i schludne ubranie. Taka była, taka jest i taka będzie już na zawsze. Taką ją zapamiętam. Przełykam żałość zbijającą się w ogromną gulę w moim gardle. Przygryzam mocno wargę, nie czas na rozpaczanie. Już to mam za sobą i nie pozwolę mu wrócić. Przynajmniej nie teraz. Na moje usta wkrada się uśmiech, kiedy moje myśli skręcają na inny tor. W pewnym sensie, to niesamowite, jak wysoko zdołałam się wygrzebać z grobu, który sama sobie kopałam. Wiem jednak, że samej by mi się to nie udało. Liam. Gdyby nie on, szufelka po szufelce, zsypywałabym na siebie ciężką ziemię, z każdą chwilą odcinając sobie coraz bardziej dopływ tlenu. W tym całym paśmie nieszczęść i niepowodzeń, równocześnie mam ogromne szczęście, że mam przy sobie takiego anioła stróża. Nigdy nawet nie marzyłam, że będę mieć kogoś, kto będzie dla mnie aż tyle znaczył. Kto będzie przy mnie zawsze, kiedy będę tego potrzebować, kto złapie mnie za rękę i nie pozwoli utonąć, ale również, kto uderzy mnie w twarz, pomagając otrząsnąć się z histerii. Do tej pory nie potrafię wyjaśnić dlaczego mój umysł odpręża się, kiedy on jest obok. Dlaczego koszmary przestają mnie nękać, dlaczego łzy już nie pchają się do oczu. Nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem, ale to nie ma znaczenia. Tak po prostu jest i tylko to się liczy. Liczy się to, że nie przeszkadza mu fakt, iż właśnie wypiłam dwie butelki wódki i wyglądam jakbym umarła, dwadzieścia lat temu, albo to, że spadłam z konia i ledwo się ruszam, a moja skóra przypomina wrzosowisko. Nie odstrasza go fakt, że zamykam się we własnej kuli przed światem i nie dopuszczam do siebie nikogo, że nie odzywam się tygodniami, lub wręcz przeciwnie gadam jak najęta. Akceptuje wszystkie moje dziwne zachowania i sama nie wiem, czy powinnam go za to kochać, czy nienawidzić, bo jak może chcieć zadawać się z kimś tak rąbniętym.

Ale mimo to, że znam go ledwie ponad pół roku, czuję się tak, jakbym znała go całe życie, nawet jeśli wcześniej go nigdy nie widziałam. Zagnieżdża się we mnie uczucie, że od początku tak wszystko miało się potoczyć, że to jego miałam poznać i że już od dawna w naszych gwiazdach jest zapisana nasza, wspólna historia. I, choć sama się jeszcze do tego nie przyznaję, odnoszę wrażenie, że zakochuję się w nim z każdym dniem coraz bardziej i z każdym dniem na nowo. Nieznane, zupełnie obce mi uczucie powoduje niezły zamęt w mojej głowie, a jednak jest tak niesamowite i uskrzydlające, że nie potrafiłabym z niego zrezygnować.

Just risk, sacrifice, loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz