Rozdział 5

309 41 2
                                    

Przestawało mi się podobać to, że siedzę już tutaj od godziny i wgapiam się w ściany, oczekując na Akihiko, który został wezwany w „pilnej sprawie". Ja mu dam, cholera jasna, kazać mi siedzieć i czekać aż on się przestanie miziać z laską z którą siedział w przeciwległym kącie baru. Mógłbym co prawda po prostu wyjść, ale... No właśnie, mój ulubiony (co prawda jedyny jakiego poznałem tutaj) barman Kuro świdrował mnie wzrokiem za każdym razem jak chociażby szedłem do toalety. Zapewne jego „szefuncio" kazał mu mieć na mnie oko. Naprawdę miałem ochotę zamordować tego nadętego pawiana. Miałem nadzieję, że moje wkurzone i złe wibracje do niego dotrą i go zabiją. Albo chociaż wykastrują. Cokolwiek.

Minęło półtora godziny. Dość tego, czas coś z tym zrobić, bo z nudów zacząłem czytać wycinki gazet umieszczone na ścianie. Co ciekawe większość była odnośnie akcji przestępczych z udziałem grupy „zielony smok". Nie wiedziałem czy to miało jakieś powiązanie z barem czy czysty przypadek, ale na pewno nie wróżyło nic dobrego. Tak czy siak, czas wdrążyć plan który knułem od 30 minut w życie. Wstałem powoli i podszedłem do baru z zamiarem rozpoczęcia pogawędki z Kuro.

-Ech, byłbym wdzięczny za szklankę twojego specjału. Może to mi trochę pomoże, bo jak na razie to mój zły humor nawet mi przeszkadza.

-Specjał dla specjalnego klienta, już się robi. – odpowiedział i mrugnął do mnie barman. Troszkę mnie to speszyło, ale nie dałem się wytrącić z równowagi.

-Hm, nigdy nie podejrzewałem, że w takim barze można znaleźć kogoś faktycznie sympatycznego. – mruknąłem.

-No wiesz, jeśli szef przyprowadza kogoś, to zwykle wiadomo, że to nie byle kto. Wypada się dobrze zachowywać.

-Pff, daj spokój, nie wiem czym Akihiko się tu zajmuje, ale chyba szkolne sprawy przy tym to JEST „byle co".

-Gdzie tam, ten chłopak wszystko bierze sobie do serca. – omal się nie oplułem. Że co proszę?! On i branie sobie czegoś do serca? To jak powiedzenie, że skunksy nawet ładnie pachną.

-Swoją pracę tutaj zapewne też, skoro tak go chwalisz.

-Hm, po prostu na to zasługuje.

-Jakoś ciężko mi uwierzyć, że faktycznie sobie zasłużył na to. – prychnąłem.

-Ech, ciężko cię do niego przekonać, co? – westchnął Kuro.

-No wiesz, krótko go znam, a to co na razie się dowiedziałem to zdecydowanie za mało, żeby uwierzyć.

-Dobra, widzę że jesteś chłopakiem, który potrzebuje niezbitego dowodu. Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę. – Powiedział, po czym udał się do wnętrza pomieszczenia za barem. Tylko na to czekałem. Akihiko ciągle był zajęty panną w czerwonej sukience, która już praktycznie sama na nim siedziała, a on jej tylko wina dolewał. Tak zaabsorbowani sobą nawet nie zaprzątali sobie głowy tym co się dzieje dookoła nich. Wymknięcie się z lokalu w takiej sytuacji było banalne. Po paru sekundach od wyjścia przebiegłem się kawałek, żeby mnie nie zauważyli nawet jak wyjdą na zewnątrz. W końcu mogłem pooddychać świeżym powietrzem i udać się do mojego mieszkania. Nie mogłem się doczekać gdy w spokoju oddam się jedynemu zajęciu które było dla mnie istotne.

AKIHIKO

Ależ ona była nudna. Ciasna sukienka, z której prawie wyskakiwały cycki. Króciutka tak, że jak siedziała to podjeżdżała jej prawie do majtek, których i tak ledwo co było zapewne. Błyszczące usta od szminki, puste oczy którym charakter miał nadawać tusz do rzęs i kredka. Niestety efekt była jakbym patrzył na lalkę. Jakim cudem mam ich nie traktować jak zabawki skoro same w sobie podkreślają tandetę i brak indywidualności. Takich lasek jest na pęczki, każdej odbija palma jak tylko znajduję się w pobliżu. Patrzą jedynie na mnie w kontekście fizycznym, seksualnym, zapominając że ja mam charakter, który zapewne nawet się im nie spodoba. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo nie chciałem się przed nimi otwierać, nawet bym nie potrafił być przy nich swobodny.

Upside downWhere stories live. Discover now