Rozdział 5. Ucieczka

273 18 3
                                    

Byłyśmy przy siedzibie Adama, lecz żeby tam wejść musiałyśmy przejść kontrolę. Jeden z podwładnych Adama przeszukał Olę. Teraz przyszedł czas na mnie. Facet wziął ode mnie broń i kasę po czym kazał mi rozłożyć ręce na boki. Zaczął mnie sprawdzać. Patrzył do oczu, oglądał szyję aż w końcu przyszedł czas na ręce. Odsłonił mi rękaw prawej ręki a jego oczy zrobiły się jak pięć złotych. Obezwładnił mnie, rzucając kolanami na ziemię.
- Mamy zarażoną ! - krzyknął. Popatrzyłam na Ole. Na jej twarzy było widać zdziwienie ale i przerażenie. Spuściłam głowę. Po chwili przyszedł do mnie jeszcze jeden facet i obaj zaprowadzili mnie do Adama. Ola poszła za mną mimo, że nie musiała.
- Jest ugryziona na prawej ręce. - powiedział jeden z nich.
- O. Co ja tu widzę. Niepowstrzymana, niepowtarzalna a wręcz najlepsza według innych, Weronika, dała się ugryźć ? Tak mi przykro. - uśmiechnął się
- To ma 10 godzin !
- Nie kłam.
- Nie kłamie ! Zapytaj Olkę !
- Droga Aleksandro. Czy możesz potwierdzić, że to co mówi Weronika, jest prawdą ?
- Tak. Ona nie kłamie... - powiedziała
- A więc... - zaczął zastanawiać się Adam.
- Co " a więc " ?! Ja swoje zadanie wykonałam ! Dawaj namiary na jej ojca ! - krzyknęłam
- Tak chcesz grać ? Dobrze. Wrocław. - powiedział
- A dokładnie ? - zapytałam
- Nie mówiłem, że wiem wszystko. - znowu uśmiechnął się
- Co ?! Ty jeba... - nie skończyłam mówić bo jeden z facetów przyłożył mi pistolet do głowy.
- Tym razem Ci się nie udało. - zaśmiał się Adam i po chwili powiedział poważnym głosem :
- Zabrać je do więzienia !
Zaczęłam się wyrywać.Odepchnęłam od siebie jednego kolesia i walnęłam go z łokcia w nos, zabrałam mu pistolet i strzeliłam w głowę drugiemu. Nie wiem jakim cudem udało mi się tak wycelować.. Nagle w ułamku sekundy podbiegł do mnie jakiś koleś i wbił mi coś w ramię. Obruciłam się i strzeliłam mu w klatkę piersiową. On upadł a ja wyciągnęłam sobie strzykawkę z ręki. W pewnym momencie do pomieszczenia zaczęło zgadywać się więcej pomagierów. Strzelałam do nich do czasu gdy zaczęły zamykać mi się oczy. Ostatnie co widziałam to jak jakiś facet łapie Ole za ręce.

Otworzyłam oczy. Znowu byłam w ciemnym pomieszczeniu, które oświetlała tylko mała żarówka. Nigdzie nie było Oli a samo pomieszczenie miało z 4 metry przy jednej ścianie. Były tu jakieś worki ze starymi rzeczami, słoiki i ziemniaki. Drzwi były zamknięte. Szybko zabrałam się do przeszukiwania tych starych rzeczy. Znalazłam tam scyzoryk i spinacz do kartek. Po wielu nieudanych próbach w końcu otworzyłam drzwi. Przez chwilę byłam z siebie dumna ale ta duma wygasła gdy zobaczyłam strażników. Stali z 8 metrów po mojej prawej stonie. Było ich trzech. Po mojej lewej stronie było otwarte drzwi przez które można było wyjść. Gdy nikt nie patrzył po cichu wyszłam. Byłam na dworze i już mogłabym uciec Ale musiałam jeszcze znaleźć Olę. Obeszłam bazę do okoła aż w końcu znalazłam drabinę. Weszłam za jej pomocą do pierwszego otwartego okna i akurat trafiłam na strażnika. Na całe szczęście on mnie nie widział więc podeszłam do niego od tylu i zaczęłam go dusić. Po paru sekundach leżał martwy. Wzięłam z jego kieszeni klucze oraz broń i zaczęłam się przysłuchiwać. Usłyszałam głos Oli. Mówiła coś o tym, że weźmie moje rzeczy i ... dalej nie zrozumiałam. Szybko pobiegłam do pokoju z którego dochodził jej głos i weszłam tam z wyciągnięta bronią przed siebie. Ola razem z jakimś chłopakiem zerwała się na nogi i podnieśli ręce do góry. Dziewczyna miała mój plecak w ręce.
- Ola, zbieramy się stąd. - powiedziałam celując w chłopaka
- Ale Michał idzie z nami. - powiedziała Ola
- Co ?! - zdziwiłam się
- On też ma dosyć Adama i możemy mu ufać.
- To nie jest dobry pomysł.. - powiedziałam
- Słuchaj... - zaczął mówić Michał
- Jeszcze jeden krok a strzelę Ci prosto w głowę - powiedziałam.
- Spokojnie - powiedział cofajac się.
- Weronika, słuchaj. Ja Go kocham. Tak jak Ty kochasz... ym... dobra, nie ważne. Pomóżmy mu. Proszę... - powiedziała Ola i złapała go za rękę.
- Okej... - powiedziałam po chwili. Ola ucieszyła się i dała mi plecak.
- Okej, którędy teraz... - zaczęłam się zastanawiać.
- Chodźmy do piwnicy. Stoi tam auto. Możemy je ukraść. - powiedzial Michał
- A kluczyki ? - zapytałam. Chłopak wyjął z kieszeni klucze od auta i uśmiechnął się.
- Dobra. Chodźmy. - powiedziałam. Byliśmy przy aucie. Wsiedliśmy szybko. Chyba nikt nas nie zauważył. Chyba... Szybko przekręciłam klucze w statyjce i odpaliłam. Dojechaliśmy spod bazy Adama bez żadnych akcji.
Po 30 minutach Michał i Ola zasnęli. Też bym poszła chętnie spać ale nie mogłam. Była z... 23 a ja tęskniłam za domem. Ciekawe czy przez te parę dni moja mama myślała o mnie. Oby jej się nic nie stało przez ten czas gdy mnie nie było...

Pojechałam pod komisariat. Zaparkowałam auto i obudziłam Ole i Michała. Oni wstali ciężko. Przed wyjściem rozgorzałam się. Wokół nie było zombie. Szybko pobiegiśmy do bazy. Gdy weszliśmy zapytałam :
- Ym.. Michał, chcesz osobny pokój ?
- Nie trzeba - powiedział razem z Ola. Popatrzyli na siebie
- To my już pójdziemy . Dobranoc - powiedziała Ola, złapała Michała za rękę i poszli. Ja poszłam prosto do swojego pokoju. Od razu położyłam się i zasnęłam.

"Witaj W Moim Życiu"Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ