17. Odsiecz

2.1K 236 36
                                    

Lily stała pośrodku białego jak śnieg pomieszczenia. Znalezienie go zajęło jej trochę czasu, jednak była przekonana, że trafiła w odpowiednie miejsce. Ukryty w piwnicy, wyłożony kafelkami pusty pokój przywodził na myśl sterylną, szpitalną salę, którą opróżniono ze wszelkich mebli i urządzeń. Nie licząc wejścia oraz zawieszonych u sufitu podłużnych, mrugających rytmicznie lamp, znajdowało się w nim jedynie czworo drzwi. Zza tych po prawej stronie dochodziło ciche, stłumione przez ściany łkanie. Trzęsącymi się rękoma, wyszukała pasujący klucz i wcisnęła go w zamek.

Gdy klamka ustąpiła, pierwszym co zarejestrowały jej zmysły, był okropny smród. Zakasłała, zasłaniając dłonią twarz. Zjedzona przed kilkoma godzinami owsianka dawała o sobie znać w bardzo nieprzyjemny sposób. Dopiero po chwili, gdy nozdrza Lily przyzwyczaiły się do potwornego zapachu i mogła przekroczyć próg, nie zwymiotowawszy wcześniej na podłogę, dostrzegła malutką dziewczynkę kulącą się w samym rogu niewielkiego pokoiku. Długie, ciemne włosy zlepione w strąki opadały na wychudzoną, bladą, dziecięcą twarzyczkę, a pożółkła, zaplamiona szmata robiąca za sukienkę zwisała luźno z kościstych ramion. Domyśliła się, że z przerażenia dziecko musiało nie raz popuścić ze strachu, lecz nikt nie kwapił się, by zapewnić mu jakiekolwiek ubranie na zmianę. Miała ochotę krzyczeć i płakać, jednak zacisnęła zęby i powolutku podeszła bliżej dziewczynki. 

— Hej... nie bój się — zaczęła spokojnie, kucając obok małej. Dziecko spojrzało na nią wielkimi oczami, najwyraźniej zaskoczone widokiem nowej twarzy.

— Kim jesteś?

— Nazywam się Lily Potter i przyszłam cię stąd zabrać.

Dziewczynka rozejrzała się spłoszona po pokoju, jakby szukając w tej całej sytuacji jakiegoś podstępu, po czym wcisnęła się mocniej w kąt.

— Nie bój się... chcę ci pomóc. Jak ci na imię? — wyszeptała Lily, najspokojniej jak umiała, chociaż opanowanie emocji graniczyło w tym momencie z cudem.

— Sara — pisnęła mała.

— Dobrze, Saro. Chcesz się stąd wydostać, prawda? Musisz mi troszkę pomóc. Musimy zabrać resztę i jak najprędzej uciekać. Dasz radę?

Dziewczynka kiwnęła głową i podpierając się ściany, stanęła na nogach. Bardzo powoli wyszły z powrotem do białego pomieszczenia. Lily zaczęła przeglądać pęk kluczy w poszukiwaniu tego jednego, pasującego do następnych drzwi. Z całych sił pragnęła mieć to już za sobą, zasiąść gdzieś daleko stąd, w bezpiecznym miejscu, gdzie największy problem stanowiła nieodrobiona praca domowa z transmutacji, albo uprzykrzający szkolne życie Ian Ashvill. Chciała być tam już teraz, w tej chwili przenieść się, teleportować, zrobić cokolwiek, by tylko znaleźć się jak najdalej od tego przerażająco jasnego, a zarazem tak mrocznego pomieszczenia. Problem w tym, że nie mogła, a nadszarpnięte nerwy jedynie utrudniały sprawę. Ręce drżały jej okrutnie, gdy  próbowała włożyć do zamka mały, srebrny kluczyk. Trafiła dopiero za trzecim razem.

— Poczekaj tu chwilkę, a ja wypuszczę... — zaczęła tłumaczyć, lecz widząc przerażone oczy Sary, utkwione w punkcie gdzieś ponad jej ramieniem, urwała w połowie.

Nie musiała się odwracać, by domyślić się co, a raczej kogo, zobaczyła dziewczynka. Słyszała sapanie, świst wypuszczanego powietrza i kroki. Przerażenie na sekundę sparaliżowało jej ciało, a potem puściło, by zamienić się w szalony galop serca i natłok myśli.

Obróciła się, stając twarzą w twarz z Chudzielcem. Miał mokre włosy i minę szaleńca.

— Zabije cię... zabije cię... — wycharczał, celując w nią różdżką.

Oswój mnie. Lily x Scorpius storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz