3.2. Szpital

2.6K 208 68
                                    

Siedziała na łóżku z nogami skrzyżowanymi po turecku i zajadała suszone banany. Choć za przyrost tkanki tłuszczowej w pewnych strategicznych miejscach jej ciała odpowiadały hormony, a nie nadmiar słodkości, wolała nie kusić losu. Ubrania z działu damskiego okazały się całkiem ładne, znalazła nawet spódniczkę z falbankami, nieco krótszą niż poprzednia, ale równie uroczą i nie zamierzała żegnać się z nią tak szybko tylko dlatego, że nie potrafiła opanować łakomstwa. Na granatowej kapie w małe tęczowe jednorożce obok suszonych bananów leżała również sterta listów, czystych pergaminów, dwa pióra, no i Hugo, który aktualnie ułożył głowę na wielkiej żółtej poduszce w kształcie słonia, zaczytując się w zaległej korespondencji.

Już pod koniec zeszłego roku szkolnego postanowili, że razem wybiorą nowe przedmioty dochodzące obowiązkowo od trzeciej klasy. Nie była naiwna i doskonale wiedziała, kto na tym skorzysta najbardziej. Zresztą, nawet gdyby nie wiedziała, radosne okrzyki Hugona: „Weźmy numerologię oraz mugoloznawstwo, ty będziesz robić eseje o mugolach, Jerry o cyferkach i wszyscy będą szczęśliwi" nie pozostawiały złudzeń. Niemniej cieszyła się na ten pomysł, bo wizja lekcji bez towarzyszących jej przyjaciół wydawała się po prostu przygnębiająca.

W końcu jednak, zaaferowani ogromem wolnego czasu, Magim i przekonywaniem pana Pottera, zapomnieli oficjalnie zgłosić listę przedmiotów do profesor Vector. Gdy zdali sobie z tego sprawę, okres zapisów wynosił jeszcze zaledwie dwa dni. Lily w lekkim popłochu zwołała natychmiastowe zebranie w swoim pokoju. Hugo uczestniczył w nim osobiście, a Jerry korespondencyjnie, ponieważ do połowy sierpnia przebywał we Francji. Pod koniec lipca zdobył trzecie miejsce w rozgrywkach międzyszkolnych Klubu Gier i teraz wydawał swoją nagrodę na zajadanie ciepłych croissantów pod Wieżą Eiffla.

Korzystając z okazji, młody Weasley przyniósł ze sobą co najmniej tuzin listów od bardziej i mniej im znanych uczniów Hogwartu, którzy ze swoimi niecierpiącymi zwłoki problemami zgłaszali się po pomoc do Biura Rozwiązywania Spraw Beznadziejnych przez całe lato.

— Korki z zaklęć. Jakiś drugoroczniak chce, abyśmy mu dawali korki z zaklęć — mruknął, przesuwając wzrokiem po trzymanym w dłoni pergaminie. — Czy ja wyglądam na Flitwicka? Chociaż z drugiej strony dzieciak oferuje paczkę wybuchowych baryłek miodowych za lekcję... Może to nie takie głupie...

Lily pomyślała, że to zdecydowanie głupie, zważając na fakt, iż najwyższe oceny Hugona na zaklęciach nigdy nie przekroczyły magicznego progu Zadowalającego mniej i mógłby co najwyżej nauczyć kogoś jak nie wydłubać sobie różdżką oka, ale powstrzymała się od komentarza. Skoro aż tylu chętnych poczuło potrzebę, by w wakacje prosić Biuro o pomoc - zapewne, aby mieć gwarancję, że od września nie zostaną sami ze swoim problemem, zdawało jej się jasne, że z początkiem roku szkolnego ich liczba jeszcze wzrośnie. Już po porwaniach i akcji poszukiwawczej z Amuletem Tropiciela nie narzekali na brak pracy. Wolała sobie nawet nie wyobrażać jak sprawa z Edmurem, w którą chciał nie chciał, wplątane było Biuro, wpłynęła na ich popularność. Z listów od Jenny i Marii wyczytała, że wśród uczniów krążyły istne legendy na temat tamtego wieczoru, śledztwa Jerry'ego, ratującego mugoli Hugona, szaleńczego wilkołaka... na temat jej i Scorpiusa. Starała się zdementować wszystkie plotki, choć dobrze wiedziała, że nie ma mocy, by przekonać do swojej wersji każdego. Po dziesiątkach nieprzespanych godzin pełnych zastanawiania się, jak słowa innych wpłyną na jej życie, kolejnych dziesiątkach godzin spędzonych na przekonywaniu siebie i wszystkich wkoło, że Scorpius przyszedł jej na pomoc, przypadkiem wpadłszy wcześniej na Markusa, oraz stercie listów do przyjaciółek wyjaśniających niewyjaśnialne zbiegi okoliczności, po prostu się poddała. Przestała się tłumaczyć i zdecydowała przeczekać cały ten chaos z nadzieją, że po wakacjach ludzie znajdą sobie lepsze tematy do rozmów. Nie przychodziło to z łatwością, ale w końcu nikt nie twierdził, że bycie ponad jest proste. Pocieszała się tym, że do tej pory żadna z plotek, prócz poczucia wewnętrznego zażenowania, nie przysporzyła jej większych problemów, a swego rodzaju obojętność przynosiła o stokroć lepsze rezultaty niż wielogodzinne tłumaczenia i paniczne odpowiadanie na masę pytań.

Oswój mnie. Lily x Scorpius storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz