Rozdział 2

1K 108 37
                                    

Wzięłam lekko rączkę plecaka i zarzuciłam go na plecy, po czym zaczęłam kierować się ku scenie, by pożegnać się z tatą.

-Jak ja to kocham. - Usłyszałam głos mojego ojca. Podeszłam do stolika, który umieszczony był w ciemnym rogu pomieszczenia, po czym ukrylam się za nim. Jego włosy stały się przejrzyście fioletowe,  a mundur był cały brudny od szkarłatnej cieczy. Na podłodze widać było zakrwawione ciała nastolatków,  których spotkałam przed rozstaniem się z Vincentem.
'Nie mogę w to uwierzyć!' - Pomyślałam,  patrząc cały czas, uważne na ojca. Na moje nieszczęście,  potknęłam się o leżący kamyk, przez co na robiłam hałasu. Fioletowowłosy spojrzał na mnie. Ja jedynie wybiegłam  z pizzerii.

Biegłam prosto po chodniku, który prowadził do mojego mieszkania.
Wbiegłam do niego, opróżniając tornister, wkładając najwięcej rzeczy, które byłyby potrzebne do wyprowadzenia się z domu.

- Alex, otwieraj! - Usłyszałam głos ojca. - Wszystko ci wyjaśnię!  - Zignorowałam jego słowa. Dalej robiłam daną czynność, dopóki nie zauważyłam go w moim pokoju. - A ty, co robisz?! - Zwrócił się do mnie.

- Pakuje się,  nie widać ?! - Prychnęłam.

- Nigdzie nie idziesz! - Powiedział,  popychając mnie na ścianę.

- Tato, ja się ciebie boje!

- Nie mów tak do mnie!

- A - ale jak? T-tat...

- Przestań! - Podniósł rękę, w której trzymał nóż i zamachnął się, uderzając blisko mojej głowy.  Po tym, odsunął się ode mnie o parę kroków. - Nie panuje już nad sobą, uciekaj. - Nie musiał długo czekać. Nic nie pytając, jak najszybciej wybiegłam za drzwi, kierując swoje kroki do parku. Za mną, słyszałam ciche szepty czarnej bestii o czerwonych oczach. Czułam jej oddech na ramieniu. Wbijała mi swoje szpony w kończyny aż do mięśni. Mimo wszystko, Biegłam dalej, nie odwracając się za siebie. Okropnie się bałam.

W pewnym momencie głosy ustały,  a mnie dopadł zapach kwiatów.  Ujrzałam cmentarz. Moją uwagę przykuły pięć nagrobków, które znajdowały się dalej od pozostałych. Patrzyłam się na czerwone róże,  które U sądowi one były w każdym ważenie,  po czym odeszłam w głąb nieznanego mi miejsca. Jedyne co widziałam,  to masa drzew i krzewów, oraz wiele umarłych zwierząt.  Niektóre były bardzo dziwne. Nigdy przedtem nie widziałam zdechłego   jednorożca.

Leśna drozkach się skończyła, a ja postanowiłam pójść poszukać jakiś ludzi, którzy pomogliby mi wydostać się stąd. Spotkałam na swojej drodze przepiękny, bardzo stary budynek, który,  widać było ze został zrobiony w stylu gotyckim. Podeszłam do ( na oko) czterometrowych drzwi i chwyciła za klamkę, która kształtem przypominała złotego niedźwiedzia o czarnych oczach. Zabrałam się na uwagę i zapukałam. Nikt nie odpowiadał, wiec pozwoliłam uchylić sobie drzwi.

- Jest to ktoś? - Zapytałam,  wchodząc do katedry,. Ukazała się przede mną sala z szarej kostki brukowej, o kilku filarach tego samego koloru. Były tam również schody prowadzące na górę.

- Welcome, to your new home. My dear.

❌ |FNaF ff| I Love (Hate) You || I Love You, Golden Freddy 2Where stories live. Discover now