*4.12.2016*

6 2 0
                                    

Kartka z pamiętnika


Leżałam spokojnie w łóżku, gdy do pokoju wbiegła moja siostra, Alice. Wskoczyła na łóżko, budząc nas.

- Alice... Jest za wcześnie... - naciągnęłam kołdrę na głowę. Wzięłam telefon do ręki. 7:00? - Jeszcze pięć minut...

- Twoja siostra ma rację, musimy już wstać, by nie spóźnić się do szkoły. - powiedział Con, wstając z łóżka. Niechętnie zrobiłam to samo.

- Connor... - zawyłam, otwierając drzwi do szafy. - I w co ja mam się ubrać...?

- Moment. Czego aktualnie słuchaliśmy... Ah, Metallicy, no dobra. - włożył płytę do odtwarzacza, potem podszedł do mnie.

- Włóż... To. I tą pieszczochę. - podał mi czarną spódnicę z wplecionymi czerwonymi sznurówkami i do tego czarna bluzka z Iron Maiden. Oraz pieszczochę z czarnej skóry.

- A co z butami? - spytałam, biorąc od niego ubrania.

- Prawdziwy metal nigdy nie opuści swoich glanów. - zacytował, teatralnie łapiąc się na serce.

- Prawda. - przytaknęłam. Zerknęłam na zegarek. - Jak ten czas zapierdala... Mamy jeszcze 55 minut.

- To... Idę zrobić śniadanie.

- Dobrze.. - ściągnęłam koszulę i założyłam wybrane ciuchy. Wyglądałam... No cóż, dobrze. Zarzuciłam plecak na ramię i pognałam na dół. Zapachniało mi bekonem i jajkiem sadzonym. Rzuciłam plecak koło wyjścia i usiadłam na krześle. Rodziców nie ma, jak miło. - Connor, masz fajki w kurtce? - spytałam, szukając pod tym syfem paczki papierosów.

- Mam. A co? - zapytał z sarkazmem nakładając śniadanie na talerze.

- Nie wiem. Zapewne chciałabym rozwalić papierosa o ścianę i zobaczyć ,,czym to my sie trujemy". - gestem pokazałam cudzysłów.

- Trzymaj. - rzucił mi paczkę Malboro i zapalniczkę.

- Dzięki. - wyciągnęłam jedną sztukę i włożyłam do ust. Odpaliłam zapalniczkę, przysłoniłam ogień dłonią i zaciągnęłam się.

- Nie pal za dużo. Taka paczka starczy mi na dwa tygodnie. - powiedział, podsuwając mi talerz pod nos. - Smacznego.

- Dzięki. Myślałam, że wypalasz taką paczkę dziennie. - zachichotałam, a on popatrzył na mnie spod byka.

- Ha-ha, normalnie powietrza. - warknął w moją stronę gdy siadał naprzeciwko mnie. Zmarszczyłam nos śmiejąc się i wzięłam się za jedzenie.


***


Wysiedliśmy z autobusu słuchając Helloween. Pod szkołą przywitała nas Dori.

- Świętujmy dzisiejszy dzień! Przyjechaliście na czas! - zawołała Doriana wieszając się na mnie. - A tak z innej, to Con, podobasz się Dianie. Niestety. - zrobiłam się czerwona ze złości. Ta mała szmata nie może nawet marzyć o moim porąbanym metalu. Automatycznie splotłam ręce moje i Connora. Skierowaliśmy się na szkolny korytarz.

- Niech spróbuje, a mój nóż wyląduje w jej pustym łbie. Nie dość, że słucha najgłupszej odmiany popu, to jeszcze jest po prostu plastikiem.

- Metal i plastik to dwie różne rzeczy. - zaśmiał się Con.

- Daj mi jeszcze jedną fajkę, bo nie wytrzymam, i pójdę wpierdolić tej D. - wymamrotałam poprawiając pieszczochę na nadgarstku.

- O kurde. Ma się czego bać. Te glany rozwalą każdą kość. - Doriana udała przerażoną. Zachichotałam cicho. Zadzwonił dzwonek. Poszliśmy do sali szybkim krokiem. Przed wejściem stała Diana. Chwyciła Connora za kołnierz. Szybko zareagowałam. Chwyciłam ją za włosy, po czym szarpnęłam i przyszpiliłam do ściany.

- Zostaw Connora, bo inaczej wpierdol gwarantowany, szmato. - warknęłam.

- Ogarnij się Adira. Jesteś tylko pustą, zardzewiałą podróbą prawdziwego metala. - wysyczała. Nie wytrzymałam. Najpierw kopnęłam ją w łydkę, przez co pisknęła, potem przywaliłam pieszczochą w ramię.

- Nie waż się tak o mnie mówić, pusty plastiku, bo słuchasz tylko pop. Najpierw się chociaż trochę dowiedz o heavy metalu, potem oceniaj. - powiedziałam idąc w stronę Connora i Doriany. Usiedliśmy w ławce trzyosobowej na końcu sali, koło choinki. W rogach sali poprzypinane były światełka świąteczne, tablica obklejona łańcuchem i szafki przystrojone bombkami.

- Niezła akcja, skarbie. - wyszeptał mi Con do ucha.

- Dziękuję. Dostała z glana, zapamięta. - powiedziałam wyciągając podręczniki z plecaka.

***

Wbiegłam do domu. Rzuciłam glany i plecak na szafkę w przedpokoju.

- Adira, weź zaczekaj! - usłyszałam skargi Connora który biegł za mną do pokoju na piętrze.

- Muszę się spakować! Jutro wyjeżdżamy na MCh!

- Adi, wiem. Ale uspokój się. - Con złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie przodem.

- Jak? Zagrają tam wszystkie zespoły mojego życia.

- Tak. - poczułam jego usta na swoich. Wyczułam też ładny, miętowy zapach.

- Dobry sposób... - wyszeptałam obejmując go za szyję. Podniósł mnie i  skierował się do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku, po czym ściągnął ze mnie bluzkę.

***

- Connor...?

- Tak?

- Pamiętasz, jak się zaklinowałam w swetrze? - zaśmiałam się, oglądając tatuaż  na ramieniu Connora przedstawiający Edd'iego, maskotkę Iron Maiden.

- O nie, to było piękne. - stwierdził, śmiejąc się.

- Ja ten sweter nadal mam! - podniosłam się i podeszłam do szafy. - Patrz. - wyciągnęłam z szafy wielki, o rozmiarze XXL sweter w czaszki.

- Ten sweter jest genialny. A tak btw... Mieliśmy się spakować.

- Racja.

Resztę wieczoru spędziliśmy na pakowaniu rzeczy na wyjazd.

•••••

Hey! Dzisiaj jest już piąty grudnia (jest pierwsza nad ranem) xD Ale ważne że jest. Dzięki za przeczytanie, do następnego!

Wattmas - metalowe świętaWhere stories live. Discover now