Rozdział VI

1K 67 13
                                    

Był cudowny jesienny dzień. Słońce świeciło wysoko na niebie, a delikatny powiew wiatru rozrzucał kolorowe liście.
Kate sama nie wiedziała jak się tu znalazła. Nie miała już żadnych ran. Stała na opustoszałym parku wśród cudów natury. Dziewczyna zaczęła hasać między dzrzewami i krzewami, różami, które odziwo miały o tej porze kwiaty i między konwaliami majowymi.
- A może ja umarłam? - zapytała Kate zatrzymując się obok róż.
Ku jej zdziwieniu cała atmosfera zniknęła. Róże i konwalie zwiędły, drzewa i krzewy poszarzały, a z horyzontu nadciągały burzowe chmury.
Poczuła znajome uczucie. Jak by ktoś ją obserwował i stał za nią.
Przełkneła głośno śline.
Zza drzewa pojawiła się znajoma postać w białej bluzie i czarnych spodniach z nożem. Stal błyszczała w zapadającym półmroku.
- Będziesz następną moją ofiarą. Juuuż nie długo! -

Kate obudziła się w wygodnym łóżku. Jej ciało pokrywała gęsia skórka.
Zmróżyła oczy aby lepiej widzieć jasno-oświetlone pomieszczenie. Było białe. Białe ściany i żółte płytki. Obok łóżka stała biała komoda, a na wprost łóżka telewizor starej daty.
W głowie odbijały jej się słowa Jeff'a.
- Sen. - szepneła - To tylko sen... -

Poczekała chwilę zanim ktoś się zjawi.
Zza dźwi usłyszała cichą rozmowe z której wywniosokowała że jest w szpitalu, a jej matka rozmawia z lekarzem.

- Czy mogę do niej wejść? Jak długo będzie w tej śpiączce!? Już minął tydzień! - wrzeszczała spanikowana matka Kate, chwytają za końcówki swoich brąz włosów.
- Proszę się uspokoić. Pacjentka nie długo się obudzi. Jest bardzo osłabiona... Proszę za mną. - odparł lekarz.
Był to niski mężczyzna o szatynowych włosach i brąz oczach. Jego wzrok zpod czarnych okularów spoglądał bacznie na rodzicielke Kate.
Ta zaś miała zielonkawe oczy jak swoja córka i rozproszony wzrok, który błądził po kontach. Była bardzo przestraszona. Mimo tego co zrobiła swojej córce, wciąż ją kochała.
Kobieta poszła za szczupłym mężczyzną do jego kabinetu.

***

Minęło ze dwa, trzy kwadranse kiedy ktoś zawitał do sali Kate.
Była to oczywiście jej matka i ktoś jeszcze... Jakaś piegowata dziewczynka z rudymi włosami, związanymi w kucyk. Była wysoka, tak gdzieś z metr dziewięćdziesiąt napewno.
Kate kojarzyła tą twarz, tylko nie wiedziała skąd.
,,Grzebała" w swoich myślach, mając nadzieję że przypomni sobie okoliczności spotkania z ową nastolatką.
- Hej. - bąkneła cicho - To ja Lisa. Ta ze szkoły. Siedzisz obok mnie. -
- Uhh... Hej. -
- Córeczko! No wreszcie! Co ci wpadło do głowy? Wiesz ile byłaś w śpiączce? Siedem dni! Czemu uciekłaś ze szkoły?! - ostatnie zdanie wykrzykneła naj głośniej.
Była naprawdę wnerwiona, jej zielone oczy kipiały złością.
- Mogę porozmawiać z... - to Kate przerwała - Z Lisą?
- Oh... Co Ty masz w głowie? - odparła i opuściła sale.

- Dlaczego mnie odwiedziłaś? - Kate zerwała się z pozycji leżącej i usiadła.
- No bo ja... - jąkała się - Też go widziałam. - powiedziała szeptem.
- Serio? - zielonooka postanowila sprawdzić jej wierność i spytała -Kogo?
- Jeff'a... - piskneła.
Kate zatkała usta ręką. To nie zwidy...
- Ja... Nie wieżę! -
Rudowłosa zerwała się z łóżka.
- Muszę już iść. Pa... - odparła cicho i wybiegła.
- Czekaj! - wrzasneła za nią Kate.
Deszcz walił o szybę sali.
- Ona wiedziała coś więcej. Tylko cholera nie chcę powiedzieć... - Myślała nasza bohaterka - Muszę poznać bliżej tę rudą...

Dzięki za 80 gwiazdek... Może jednak ktoś to czyta? 😉
Pozdrawiam:💖
sunken_ship
NikaHejterkaLRYTP
DemeraLPS
Alex_Saniko
crazymuak
CzarnaKoszula
_hyokyo_
pianka909
FankaZafiraLPSTV
NajlepszeUszaki
psychopaydatcom
LPSKillerLPSxs
DakuHato
NiagaraLPS
PekinczykLPS123456
Ticci_Amy
XDyMUsiaCherryCoke
nyyykiAmelka
xFallen_Wolfx

Mój przyjaciel, morderca // Jeff the Killer //Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora