Rozdział VII

1.1K 69 20
                                    

  Kate po tygodniu, wróciła wreszcie do domu. Bardzo długo oczekiwała na ten moment. Wkońcu ile można siedzieć w widoku czterech ścian? Mimo to uczucie obserwowania przez mordercę wciąż się nasilało. Kate próbowała to lekceważyć, udając iż to tylko jej omamy.
  Niemając nic do roboty, dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła szkicować rysunek. Tak jak wiele nastolatek pisało pamiętniki, tak ona rysowała rysunki z życia wzięte. W psychiatryku rysowała dużo, najczęściej była to ona; smutna skulona dziewczyna ze łzami w oczach. Zniszczyli jej przecież dzieciństwo...

Narysowała Jeff'a. Starannie zaznaczając każdy szczegół, jaki pamiętała z obrazu owego mordercy. Sama nie wiedziała czemu. Zresztą... Ech...
- Kate! - Wrzasneła jej matka.
Dziewczyna zeszła do kuchni, stąpając na bosaka w piżamie. Nie była zbytnio zainteresowana powodem, przez który musiała oderwać się od zajęcia.
- Tak? -
- Masz kolację. Pójdziesz pojutrze do szkoły, dobrze? - spytała gładko i spokojnie Alice.
Nastolatka była zdziwiona jej zachowaniem. Przypuszczalnie za ucieczkę ze szkoły powinna być okropnie zła. Widocznie jej przeszło, co jest dość dziwnie rzadko spotykane u jej rodzicielki, Alice. Musiał być jakiś tego powód...
- Dziękuję. - odparła Kate i usiadła przy ciemno-brązowym stole.
Na owym meblu wznosił się smakowity posiłek, dwie bułki posmarowane grubo masłem, z dodatkiem; sera, pomidorów i ogórków. Oczywiście nie zabrakło pieprzu i szczypiorku.
Na ślicznej i bialutkiej serwetce z jedwabiu postawiono dzbanek, z różnokolorowymi szlaczkami, w którym unosił się zapach herbaty z cytryną.
- Coś oficjalnie. - zauważyła Kate z kanapką w buzi.
- Chciałam poprawić nasze relacje. - bąkneła Alice i przysuneła sobie krzesło. - Były zawsze kruche i pomyślałam że musimy... -
- I ty wcale nie wiesz dlaczego!? - warkneła poirytowana nastolatka.
- To nie jest moja wina, że byłaś przez większość swojego życia w psychiatryku! Były tego powodu, rozumiesz!? - krzyknęła i zasłoniła swoją twarz rękami.
- Napewno były bardzo poważne, czyż nie?! - Kate uniosła się z miejsca.
- Tak, były bardzo poważne! Nawet nie wiesz jak bardzo! -
- No słucham!? -
Zielonooka w odpowiedzi usłyszała tylo żałosne łkanie.
Zabrała kanapki oraz filiżankę i poszła do swojego pokoju. Ustawiła je na stole i padła na łóżko, niezważając na to iż rysunek uniusł się ku górze i opadł na podłogę.
Miała już wszystkiego dość omamów, swojej matki...
Dlaczego życie jest tak okropne? Dlaczego moja rodzicielka zabrała mnie do psychiatry? Ona napewno coś ukrywa...
Odrazu przypomniała sobie rudą Lise.
Ona też była dość tajemnicza...

                              * * *
Dziewczyna po ,,krótkiej załamce" zjadła kolację i położyła się do łóżka. W jej głowie roiło się od pytań i odpowiedzi, które i tak nie były zgodne z prawdą. Zasnęła dobiero gdzieś po północy.

Ze snu obudził ją brzęk metalu.
Na samym początku myślała że się przesłyszała, lecz wkrótce dźwięk się powtórzył. Instynktownie wyczuwała czyjąś obecność. Z pode łba udało jej się zobaczyć postać siedząca na krawędzi łóżka.
Zamarła. Serce zaczęło mocno bić, a żołądek podskoczył jej do gardła. Oczywiście wiedziała kto ją gościł, sam Jeff the Killer, a po co? Ach... pewnie chcę skończyć z nią.
Starała się oddychać jak przy śnie, lecz strach był górą. Zamknęła oczy, aby symulować sen.
- Nie udawaj. - rozległ się lekko chrapliwy głos. Stonowany, typowo dorosły i męski. - Wiem że nie śpisz. -
Kate zamarła. W duchu błagała żeby to był tylko sen albo... taki okropnie realistyczny.
- Jak masz na imię? - spytał ponownie chłopak.
Dziewczynie brakło odwagi, język odmawiał jej posłuszeństwa.
- Widzę że już nie jesteś taka odważna - odparł i zachichotał pogardliwie. - Kate. - dodał
Jeff wstał i podszedł do dziewczyny, uklękając przy tym.
- Cze-czego chcesz? - spytała wreszcie Kate.
Czarnowłosa próbowała nie omdleć, gdyż Jeff pachniał zdechłym trupem. Odur był nie znośny i doprowadzał do wymiotów.
- Hah... Myślałem że umrę ze śmiechu. Ty nie umiesz uciekać? - ostatnie zdanie wypowiedział ze szczerym rozbawieniem.
- Czego chcesz? - powtórzyła szorstko.
- Ale ty jesteś nudna... - westchnął i przejechał lekko nożem po jej szyi. Odgarnoł włosy i wyczytał swój ,,znak". Uśmiechnął się pod nosem.
- Nie wiem co mnie skłoniło, że jeszcze żyjesz. - warknoł Jeff. - Już nie długo... Idź spać. - Odparł i wstał.

Mój przyjaciel, morderca // Jeff the Killer //Where stories live. Discover now