Mommy and Daddy

631 65 20
                                    

 Simon z przejęciem słuchał każdego słowa wydobywającego się z moich ust

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

 Simon z przejęciem słuchał każdego słowa wydobywającego się z moich ust.

Nie obeszło się bez moich łez, bez jego łez.

Nasz płacz był silnym pożałowaniem, wyrażeniem bólu. Mój przyjaciel nie przeżył tego co ja, a jednak to czuł.

Nie zdołałam opowiedzieć każdego jednego szczegółu, ponieważ większość z nich wyparłam z mojej psychiki na zawsze.

Chciałam być już wolna i zdrowa. Nie taka jak kiedyś, nie taka jak w psychiatryku, chciałam być nowa.

Taka jaka zawsze powinnam być.

Zostało mi jeszcze parę spraw...

Rodzice.

Miałam do wyjaśnienia wiele, pragnęłam to porzucić i od tego odejść. Byłam gotowa nazwać się sierotą, tylko po to aby nie czuć bólu płynącego z prawdy.

W końcu Morfeusz porwał mnie w swoje ramiona.

Simon musiał opuścić salę, nie zrobił jednak tego dopóki mój oddech nie zwolnił, a powieki się spokojnie nie skleiły.

***

Rano po śniadaniu, przyszła do mnie jedna z pielęgniarek i zabrała mnie na badanie kontrolne.

Okazało się, że już trochę przybrałam na wadze i jestem na dobrej drodze.

Byłam wniebowzięta.

Mina zrzedła mi dopiero, kiedy wróciłam do pokoju.

W fotelu siedziała Jenna, za nią stał Huston, trzymając dłoń na jej ramieniu.

Przeszły mnie dreszcze. Chciałam zrobić krok w tył.

Zniknąć.

Czarne myśli ponownie zaczęły napływać do mojej głowy.

Przełknęłam ślinę i zrobiłam krok w stronę swojego łóżka.

Oboje energicznie poderwali głowy, a następnie stanęli się na równe nogi.

Wyglądało to dość komicznie.

Nie było we mnie jednak krzty radości.

- Kochanie.... - zaczęła Jenna, ale chyba sama nie wiedziała, co powinna powiedzieć.

Widziałam jak ich twarze pobledły na mój widok.

Oboje się zmienili, ojciec jakby trochę schudł, ona odwrotnie.

Widziałam pojawiającą się siwiznę w ich włosach i nowe zmarszczki.

Oczy kobiety były bardzo spuchnięte.

- Córeczko... - podjęła się ponownie.

- Co? Córeczko?! - zapytałam z pojawiającymi się w oczach łzami. Nie krzyczałam, moje słowa były zaledwie szeptem.

- Nie wiem od czego zacząć, popełniliście błąd... - ona mówiła, ojciec milczał.

- Tak, ja jestem tym błędem. Tyle już wiem. - powiedziałam, zbierając w sobie wszystkie siły.

- Nie jesteś błędem, kotku. - w końcu odezwał się Huston.

- Więc kim? Zdradzoną, oszukaną dziewczyną? Nie jesteście moimi rodzicami!- nie zamierzałam zacząć krzyczeć, musiałam pokazywać, że jestem opanowana.

- Biologicznie... nie, lecz...- zaczęła Jenna, usłyszałam ten jej ton pani prawnik. Ponownie, po takim czasie. Po tym, co przeszłam.

- Nie jesteście moimi rodzicami, w żadnym możliwym kryterium. Gdybyście nimi byli, chociażby prawnie... byście mnie kochali.

- Zawsze cię kochaliśmy. - powiedział ojciec, widziałam jakie to wszystko jest dla niego trudne.

- Ludzie, którzy kochają, którzy mają serce, nie dopuszczają do tego, żeby ich dziecko trafiło do najgorszego koszmaru, żeby musiało uczyć się przeżyć najgorsze warunki, żeby zostało postrzelone, żeby dowiedziało się w jakimś paskudnym miejscu, że jego rodzice, to nie są jego rodzice. To potwory!- porzuciłam swoje postanowienie, zaczęłam krzyczeć, płakałam.

- Skarbie, chyba przesadzasz, nie mogło być aż tak źle. - powiedziała Jenna.

Nie tylko mnie poruszyły jej słowa, ojca także.

- CO? Czy ty słyszysz co w ogóle mówisz? Czy ty zdajesz sobie sprawę... - moje serce biło już tak szybko, iż wiedziałam, że długo nie wytrzymam.

Musiałam się stamtąd wydostać.

Podbiegłam do drzwi, otworzyłam jej i wybiegłam na korytarz. Nic nie widziałam, łzy sprawiały, że wszystko było plamami.

Gdzieś tam w oddali jednak wiedziałam, że to on.

Szedł w moim kierunku.

Nie zważając na nic, zaczęłam biec, tak szybko jak mogę do Dean'a.

Do bezpieczeństwa.

Chłopak wyglądał na zmartwionego.

Złapał mnie w ramiona i lekko uniósł.

Trzymał mnie tak mocno i tak silnie, iż byłam w stanie poczuć się jak w najbezpieczniejszym miejscu na świecie.

Chciałam mu wszystko  opowiedzieć, lecz torsje rządziły się moim ciałem.

Starał się mnie uspokoić, głaskał moje włosy.

Wystarczało mi to, że był tak blisko.

Nagle poczułam jak chłopak lekko sztywnieje. Pochylił głowę i wyszeptał w moje ucho.

- Ktoś chyba chcę z tobą porozmawiać.

Chwyciłam się go mocniej.

- Proszę, nie.

- Nie wygląda jakby chciał cię skrzywdzić. - powiedział szeptem.

Wciąż się trzymając Dean'a, jak ostatniej deski ratunku, odwróciłam twarz.

Huston stał na chwiejnych nogach, patrząc na nas, ze smutkiem, z bólem.

- Bierzemy rozwód z twoją matką. - zaczął bez żadnego wstępu.

Westchnęłam.

Wiedziałam, że potrzebuje rozmowy.

Moim zadaniem było dać mu szansę.

***

Witam Kochani!

Część trochę krótka, ale mam nadzieję, że chociaż odrobinkę umili Wam czas, wyczekiwania na Wigilię.

Z całego serca życzę Wam ciepłych, zdrowych, radosnych Świąt!

Wspaniałego czasu spędzonego z ukochanymi osobami oraz odpoczynku.

Wszystkiego dobrego! ♥♥♥



Hidden in shadowsWhere stories live. Discover now