Paper Thoughts

449 49 19
                                    

Jeszcze z okna autobusu, widziałam wściekłą twarz Philipa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeszcze z okna autobusu, widziałam wściekłą twarz Philipa. Tak naprawdę prześladowała mnie przez kolejne dni. Najbardziej przeraziły mnie jego słowa.

Czy naprawdę miałam się o co martwić? Sama zasugerowałam Deanowi, że musi przetestować życie. Jednak to nie był mój pomysł. Nigdy nie zamierzałam pozwolić mu odejść. Zresztą myślę o martwieniu się tym, że może pokochać inną dziewczynę. W prawdzie nie mogłam nawet mieć pewności czy to coś między nami było wciąż aktualne.

Początkowo Katie nie odzywała się, obserwowała świat za oknem. Pewnie próbowała wymyślić, gdzie jesteśmy.

- Jak się trzymasz?- odwróciła się w moją stronę po czasie.

- Jest okay.- rzuciłam

- Jasne.- odparła lekceważąco.- Nie znamy się długo, ale kłamstwo nie jest trudne do wyczajenie. Nie w takich sytuacjach.

Spuściłam wzrok, czułam się źle. Jedyna okazja jaką miałam by dowiedzieć się, co z Deanem, została przepuszczona.

- Po prostu na razie dajmy temu spokój, proszę.- powiedziałam miękko.

Katie zrozumiała, starała się poruszać inne tematy i wskrzesić we mnie trochę życia. Mówiła, że jest zadowolona z naszych zakupów, i że z chęcią kiedyś to powtórzy. Opowiedziała mi trochę o strasznie zawyżonych cenach, w niektórych sklepach.

- Według mnie w sklepach młodzieżowych, tam gdzie kupują studentki ceny powinny być niższe. Teraz się edukujemy. No może ja póki co nie. Jednak dbamy o nasz świat, ale wydatków jest wiele.

Uśmiechnęłam się na jej logikę.

- Masz zapewne rację.- stwierdziłam szczerze.

Z czasem dotarłyśmy na osiedle apartamentowców, co swoją drogą nie było łatwe. Nasz autobus, jak się okazało, zawiózł nas w stronę przeciwną. Musiałyśmy się zebrać, stracić trochę więcej czasu i energii, wrócić kolejnym.

Przemęczony stanęłyśmy przed drzwiami mojego mieszkania. Rozdzieliłyśmy nasze rzeczy na te moje i te Katie. Dziewczyna już zbierała się do siebie.

- Hej, Katie.- rzuciłam za nią.

- Tak?- spytała.

- Mogłabyś...um... Czy mogłabyś jeszcze trochę ze mną zostać?- zapytałam dość niepewnie.

Mulatka odparła mi dużym, ciepłym uśmiechem. Pokiwała głową, podeszła i mocno mnie przytuliła.

- Jak najbardziej.- odpowiedziała.- A może ty w końcu wpadniesz do mnie?

- Oczywiście! Ale proszę, nie dzisiaj.- odparłam lekko zmęczona.

Katie zgodziła się i weszłyśmy do środka. Zaniosłam część zakupów spożywczych do kuchni,a resztę do garderoby na górze. W tym czasie Katie zrobiła nam pyszne kakao i wyciągnęła paczkę ciasteczek owsianych.

- Chyba stracę przy tobie formę.- rzuciła ze śmiechem. Odpowiedziałam jej tym samym.

- To chyba nierealistyczne w twoim wypadku.- odrzekłam, wgryzając się w ciasteczko.

Z dnia na dzień coraz bardziej kochałam tę dziewczynę. Nasza przyjaźń była silna.

Utworzyłyśmy swoją własną rutynę długich rozmów, częstego zostawania jedna u drugiej.

Katie bardzo mnie wspierała, jeśli chodziło o ciemniejsze chwile i myśli związane z Deanem.

Zaczęłyśmy nie mieć przed sobą tajemnic.

Tak zdobyłam najlepszą przyjaciółkę na zapewne całe życie.

Bywały dni ciche, bywały nawet małe sprzeczki między nami. Ale każda z nas była tak zdeterminowana, że nasza przyjaźń wciąż była żywa i aktywna.

Zupełnie co innego mogłam powiedzieć o moim życiu miłosnym. O związku z Deanem.

Z czasem zaczęłam nauczanie domowe, miałam naprawdę uprzejmych i dobrych nauczycieli.

Myśli o chłopaku czasem bywały rozpraszające.

Pewnego piątkowego popołudnia, Katie przyszła do mnie. Weszła jak do siebie, co było już u nas rzeczą naturalną.

Siedziałam na kanapie i odrabiałam zadanie domowe z angielskiego. Właściwie już skończyłam, sprawdzałam tylko spójność tekstu i czy nie ma błędów, które jestem w stanie poprawić.

Widząc przyjazną twarz, odłożyłam notes na stolik do kawy i wstałam by przywitać gościa.

- Hej.- rzuciłam.

- Hej, chodź tu!- odparła Katie, od razu kierując się do kuchni.

- Okay- odparła ze śmiechem, lecz lekko skonsternowana.- O co chodzi?

- Koniec z tym, dziewczyno! Mieszkamy w tym mieście, on tu mieszka. Dean! Nie można dopuszczać do tego, że się nie spotkać. Spędzasz czas na myśleniu o tym co u niego. Dlaczego by zwyczajnie się nie dowiedzieć?- mówiła z przejęciem.

Dużo racji było w jej słowach, ale jak miałam to zinterpretować. Od wielu dni próbowałam się do niego dostać. Nie jest to łatwe, kiedy nie posiada się adresu.

Uniosłam brwi, liczyłam na to, iż rozwinie swoją wypowiedź. Otrzymałam ją.

- Posłuchaj, nie mam żadnego planu. Opracujemy to. Może twój tato, może ktoś... możemy spróbować w szpitalu. Chłopak musi być gdzieś zarejestrowany.

- Katie, ale jak chcesz to zrobić? Mój ojciec nic nie wie. Pytałam już go.- jej plan był podniecający, ale szalony.

- Okay, więc pan Huston odpada.- zaśmiała się. Żałowałam, że tato nie pracuje w tym szpitalu.- Nie masz tam jakiejś zaprzyjaźnionej pielęgniarki?

- Właściwie to mam pielęgniarkę i lekarkę. Miło byłoby je odwiedzić.- zamyśliłam się.

- Tak, tak. Mamy jednak misję do wykonania. Oczywiście odwiedziny posłużą jako pretekst.

- Sama nie wiem.- odparłam.

Potrzeba zdobycia informacji o Deanie była silna. Bałam się jednak niepowodzenia planu.


***

Hej!

Ja tutaj tylko zostawię część i życzę Wam miłej niedzieli! ♥








Hidden in shadowsWhere stories live. Discover now