❄5❄

1.1K 105 11
                                    

Elsa siedziała na brzegu zamarzniętego jeziora. Nie płakała, nie miała na to sił. Jej długa lodowa suknia leżała spokojnie na śnieżnym puchu.

Po chwili otrząsnęła się czując niebezpieczeństwo. Wiedziała, że jej dzieci są w niebezpieczeństwie. Czuła niedaleko ich obecność. Szybko podniosła się ze śniegu i zaczęła biec w kierunku ruin zamku, jej dawnego domu.

***

Jack czuł narastający niepokój. Nie rozumiał go. Ból w jego klatce piersiowej był coraz silniejszy. Podniósł się, chwycił swoją laskę i wybiegł ze swojego pokoju. Pierwszy raz od bardzo dawna. Zbiegł po schodach kompletnie zapominając o tym, że potrafi latać.

-Musimy lecieć do Arendell-krzyknął.

-Dlaczego?-spytał Zając.

-Coś mi karze tam iść-odpowiedział chłopak.

Zanim strażnicy zdążyli zareagować Jack chwycił kulę, otworzył portal i wskoczył w niego, zostawiając za sobą zdezorientowanych strażników.

Kiedy w końcu znalazł się na placu przed ruinami zamku, wszystkie jego wspomnienia uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Po chwili jednak zobaczył czarnego konia. Od razu wiedział do kogo należy. Poleciał za nim. W sali balowej toczyła się walka. Białowłosy oniemiał widząc nieprzytomną dziewczynkę leżącą na ziemi, w miejscu gdzie kiedyś stał królewski tron. Przed nią stał ranny chłopak, który za wszelką cenę starał się obronić dziewczynkę przed atakami.

Jack nie zastanawiając długo włączył się do walki.

-Kogo my tu mamy-usłyszał głos Mroka.

Białowłosy nie mógł uwierzyć w to co widzi. Pokonał go pół roku temu. Nie powinno go tu być. Po chwili także pojawili się pozostali strażnicy. Byli tak samo zaskoczeni. Zam się obejrzeli zostali zaatakowani.

***

Kiedy w końcu Elsa dotarła do drzwi sali balowej oniemiała. Jej serce na widok białowłosego chłopaka  zabiło mocniej. W jej oczach pojawiły się łzy. Wszędzie by go poznała. Mimo upływu 300 lat nigdy nie zapomniała jego wyglądu, zapachu, dotyku. Zrozumiała jak bardzo jej go brakowało. Jej miłość do niego nigdy nie zniknęła, została pogrążona w sen.

Dopiero po chwili jasnowłosa zobaczyła Evelyn. Złość przejęła nad nią kontrolę. Stworzyła lodowe potwory i wystrzeliła sople lodu w stronę Mroka.

***

Jack odwrócił się w stronę drzwi, kiedy zobaczył lecące sople lodu. Jego serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Jego ukochana stała w pięknej lodowej sukni i patrzyła na niego zaszklonymi oczami. Chłopak upuścił laskę i jak najszybciej do niej podbiegł. Przytulił ją do siebie z całej siły, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę ona.

-To ja Jack-wyszeptała, zaciskając dłonie na bluzie białowłosego.

Po jego policzkach słynęły łzy szczęścia. Pierwszy raz poczuł, że księżyc chce dla niego jak najlepiej. Odsunął się od niej i delikatnie starł jej łzy z policzków.

-To wszystko wyjaśnia-mruknął Zając.

Chłopak poczuł pustkę kiedy jego ukochana odsunęła się od niego. Po chwili jednak zrozumiał dlaczego.

-Evelyn!

***

Jasnowłosa podbiegła do dziewczynki leżącej na kolanach brata.

-Przepraszam, nie upilnowałem jej-wyszlochał.

Elsa upadła na kolana i przytuliła do siebie swoje pociechy.

-Pomożecie mi?-spytała odwracając się w stronę strażników.

-To nasz obowiązek-odpowiedział Mikołaj.

Żadne z nich nie zauważyło zniknięcia Mroka.

Zając wziął dziewczynkę na ręce wyciągnął kulę, otworzył portal i wskoczył do niego. Za nim poszli pozostali strażnicy oraz brat Evelyn.

W sali zostali tylko Elsa i Jack.

-Tak bardzo za tobą tęskniłam-oznajmił i podeszła do ukochanego.

Wpiła się w jego usta. Ich pocałunek był pełen tęsknoty, bólu i miłości.

Obydwoje chcieli wykorzystać tę chwilę jak najlepiej. Liczyli się tylko oni.

Zagubione SercaWhere stories live. Discover now