Rozdz. 2

7.8K 596 67
                                    

Nastąpiła długa, pełna napięcia cisza. W tle było słychać tylko cichutkie pochlipywanie Elissy. Kiedy napastnik, który ją trzymał, dostał kulkę, zwalił się jak długi na plecy, pociągając dziewczynkę za sobą. Na szczęście wylądowała na jego wielkim, miękkim brzuszysku, co niewątpliwie zamortyzowało upadek.

Sturlała się z niego ostrożnie, po czym usiadła i zastygła w bezruchu. Nie krzyczała i nie próbowała uciekać. Siedziała za to spokojnie, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, tak jak było najrozsądniej. Przecież osoba oddająca strzały mogła mieć zarówno dobre, jak i złe intencje – lepiej nie kusić losu. Dzielna mała.

Rozejrzałam się powoli i dokładnie w próbie zidentyfikowania napastnika. Wszędzie wokół panował mrok i tylko porzucone latarki dwóch zabitych mężczyzn dawały nikłe złudzenie światła. Kątem oka dostrzegłam cień, który pomknął bezszelestnie w kierunku dziewczynki. Nie dostrzegł mnie jeszcze. Inaczej pewnie już bym nie żyła. Mięśnie miałam napięte do granic możliwości, musiałam działać szybko.

Najostrożniej jak tylko potrafiłam, ukucnęłam, starając się nie wydać przy tym żadnego odgłosu. Ubrania delikatnie zaszeleściły, kiedy gorączkowo macałam podłogę przed sobą. Panika zaczęła ściskać mnie za gardło. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby zwyczajnie użyć pistoletu. Wiedziałam jednak, że w ciemnościach miałam niewielkie szanse na trafienie w cel, zwłaszcza że mogłam przypadkowo postrzelić Elissę.

Chciałam już zrezygnować i po prostu krzyknąć na intruza, co pozwoliłoby mi zwrócić jego uwagę na siebie. Wtem palce mojej prawe dłoni przesunęły się po pustej metalowej puszce, która wydała cichy brzdęk, gdy niechcący ją trąciłam. Zamarłam na chwilę, lecz zaraz się opanowałam. Obcy człowiek niczego nie zauważył, za to w bardzo szybkim tempie zbliżał się do dziecka.

Nie zastanawiałam się dłużej. Podniosłam puszkę z ziemi, po czym już wyprostowana wzięłam zamach i rzuciłam nią daleko przed siebie. Tak jak się tego spodziewałam, puszka z głośnym brzękiem odbiła się od jakiegoś regału i jeszcze potęgując efekt, upadła z grzechotem na podłogę. Nie było to może skomplikowane i w pełni przemyślane działanie, ale w zupełności wystarczyło. Od razu się zorientowałam, że odniosłam pożądany skutek.

Cień niemal natychmiast zmienił kierunek, sunąc za dźwiękiem turlającego się kawałka metalu. Kiedy oddalił się na wystarczająco dużą odległość, zaczekałam jeszcze kilka sekund tak dla pewności, a następnie pobiegłam w stronę przerażonej dziewczynki. 

Nawet się nie zatrzymując, chwyciłam ją pod ramiona i podniosłam z ziemi. Była drobna i bardzo niska jak na swój wiek, dlatego z łatwością ją podźwignęłam. Wytężyłam wzrok w poszukiwaniu drzwi wyjściowych z supermarketu. W oddali zamajaczyły mi jakieś dziwaczne podłużne stoiska. Zdałam sobie sprawę, że mogą to być stanowiska ze sklepowymi kasami, z czego wywnioskowałam, że wyście musi być już niedaleko.

Biegłam tak szybko, że serce dudniło mi w piersi, mimo to pilnowałam, aby się nie potknąć i tym samym nie zniweczyć naszej jedynej szansy na ucieczkę. Słyszałam swój głośny urywany oddech i nie potrafiłam wystarczająco głęboko wciągnąć powietrza w płuca. Nie było teraz sensu zachowywać ciszy. Zostałam zauważona w chwili, gdy tylko wychyliłam nos ze swojej i tak dość marnej kryjówki.

Słyszałam stąpające za mną ciężkie kroki. Były coraz bliżej. Przyspieszyłam, lecz miałam bardzo słabą widoczność, za to napastnik deptał mi po piętach bez żadnego problemu. Z łatwością można było stwierdzić, że w końcu będzie musiał nas dogonić. Co do tego nie było wątpliwości. Do mnie natomiast należało, aby jak najdłużej opóźnić nieuniknione. Elissa wtuliła się mocniej w moją szyję, drżąc ze strachu.

Jestem OstatniaWhere stories live. Discover now