Rozdz. 6

5.3K 472 50
                                    

Elissa zniknęła. Potrafiłam myśleć jedynie o tym. Przetrząsnęliśmy w panice cały budynek, ale po dziewczynce nie został nawet najmniejszy ślad. Ze zdenerwowania czułam się chora. Nie miałam pojęcia co mam dalej robić. Aleksander jak zwykle zachowywał spokój, ale widziałam po wyrazie jego twarzy, że jest co najmniej zaniepokojony.

Ostatni raz widziałam Elissę przed południem, co oznaczało, że musiały minąć przynajmniej cztery godziny od jej zniknięcia. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób mogliśmy tego nie zauważyć. Czułam się za nią odpowiedzialna i dreszcz przechodził mi po plecach od pojawiających się w mojej głowie najróżniejszych teorii. Marzyłam o tym, aby żadna z nich nie okazała się trafna.

- Masz coś? – wysapał Aleksander, który właśnie do mnie podbiegł.

Stałam w palącym słońcu przed budynkiem biblioteki, próbując zebrać wirujące w głowie myśli. Wokół panowała spokojna, niczym niezmącona cisza. Nie było nawet najsłabszego powiewu wiatru. Pociłam się obficie w mojej obszernej butelkowozielonej koszuli.

- Nic. – Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. – Nie rozumiem. Przecież nie mogła odejść sama, a gdyby nawet, to z pewnością już dawno by się pojawiła. Do tego jeśli ktoś miałby zamiar ją uprowadzić, nie zostawiłby nas przy życiu. Przecież istnieje ryzyko, że wyruszymy w pogoń.

- Może ta osoba, kimkolwiek była, nie wiedziała, że dziewczynka ma towarzystwo. Albo po prostu postanowiła zaryzykować rozumiejąc, że nie poradzi sobie w pojedynkę przeciwko naszej dwójce. To sensowne.

- Nie wiem, nie mogę teraz myśleć. Cały czas mam wrażenie, że ona jest gdzieś w pobliżu i potrzebuje mojej pomocy, a ja nie jestem w stanie nic zrobić.

Mężczyzna milczał. Najwyraźniej nie był zbyt dobrym pocieszycielem. Właściwie nawet się z tego cieszyłam, nie tego teraz potrzebowałam.

- Rozejrzyjmy się po okolicy – powiedziałam. – Szybciej będzie jeśli się rozdzielimy. W końcu będziemy musieli natknąć się na jakieś ślady.

- Wolałbym, żebyś nie chodziła teraz sama – rzekł po krótkiej chwili namysłu. – Nie wiemy czy ten człowiek wciąż się gdzieś tu nie kręci w oczekiwaniu na kolejną okazję.

- O... mam nadzieję, że tak jest. Bardzo się ucieszę, jeśli nagle się przede mną pojawi. Może czekać go niemiła niespodzianka.

- Albo – tu przeciągnął nieco ostatnią literę – może przeceniasz trochę własne możliwości i to ciebie spotka coś niemiłego – odparł łagodnie z delikatnym uśmiechem, mającym przekazać, że nie próbował mnie w ten sposób urazić, a jedynie stwierdził fakt. – Poza tym nie sposób przewidzieć czy mowa tu o pojedynczej osobie, czy też większej grupie.

Miałam ochotę się pokłócić, ale podświadomie niechętnie przyznawałam mu rację. W mojej głowie doszło do walki między głosem rozsądku, a pragnieniem jak najszybszego odnalezienia dziecka. Ostatecznie postanowiłam skapitulować.

- Dobrze, w takim razie chodźmy razem – stwierdziłam krótko, aczkolwiek bez entuzjazmu.

***

Szukaliśmy niestrudzenie do momentu, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Żadne z nas nie chciało się poddać, ale mieliśmy świadomość, że po zmroku niewiele będziemy mogli zdziałać. Prawdę mówiąc, byłam coraz bardziej sceptyczna w kwestii tego czy w ogóle cokolwiek znajdziemy.

To wszystko było już wystarczająco okropne, nie powinnam jeszcze pogarszać sytuacji swoimi makabrycznymi wyobrażeniami, które mimowolnie pojawiały się w mojej głowie. Nie mogłam jednak nic zrobić, kiedy same nasuwały mi się na myśl. Zastanawiałam się co czuła teraz Elissa. Czy się bała? Czy myślała o mnie i liczyła, że przyjdę jej z pomocą? Nie wiedziałam. Miałam gorącą i szczerą nadzieję, że nie została przez nikogo dotkliwie skrzywdzona.

Jestem OstatniaWhere stories live. Discover now