Prolog

3.4K 277 72
                                    

Powietrze przeszył odgłos dobijania się do drzwi. W całym domu nie było słychać nawet najmniejszego szmeru. Mimo to nie wszyscy domownicy spali. Młody chłopak wyglądający na mniej więcej dwadzieścia lat przewalał się po łóżku zirytowany hukiem robionym przez niespodziewanego gościa o tak wczesnej godzinie. Odwrócił się w stronę okna, za którym ujrzał czarną bezgwiezdną noc. Nawet księżyc schował się za chmurami pogrążając ulice w mroku.

"Nie wróży to nic dobrego" pomyślał chłopak.

Jego złota tęczówka błysnęła niepokojem. Prawe oko kryło się tak samo szczelnie jak księżyc tej nocy za czarną opaską. Pukanie ponownie rozbrzmiało tym razem znacznie silniejsze niż poprzednie. Chłopak prychnął po czym jako jedyny niepochłonięty snem zwlókł się z pościeli i ruszył ku wyjściu z pokoju. Schodząc po schodach zarzucił na siebie koc i poprawił blond grzywkę opadającą na zasłonięte ślepie.

Kiedy wreszcie dotarł do drzwi wejściowych dudnienie rozległo się ponownie. Blondyn nacisnął za klamkę otwierając je delikatnie. Za drzwiami stał wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu. Jego szyję zdobił dziwny czerwony talizman o niespotykanym kształcie. Przynajmniej nie dla innych. Jego oczy świeciły szkarłacią, a głowę zdobiły dwa zawinięte rogi. Chłopak poznał postać stojącą przed nim, więc uchylił drzwi nieco szerzej.

-Nie masz co robić o tej godzinie tylko dobijasz się mi do drzwi?- spytał, a rogaty uśmiechnął się

-Uwierz mi wolał bym robić ciekawsze rzeczy. Wpuścisz mnie Cipher czy mam tu tak stać?

Blondyn zawahał się, a na jego twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia jednak wpuścił mężczyznę do środka. 

-Co cie tu sprowadza Azazel?- odparł wyraźnie zirytowany

-Sprawy biznesowe. Masz być rano gotowy do wyjazdu.

Blondyn prychnął na słowa wypowiedziane przez Azazela.

-Nigdzie się nie wybieram.

-Bill sprawa jest poważna. Jesteś wysyłany na Ziemie w sprawie morderstwa. Jako jeden z łączników pomiędzy naszymi światami nie masz innego wyboru.

Bill spoważniał na wzmiankę o morderstwie. Zmarszczył brwi wyraźnie zaciekawiony tym co miał do powiedzenie przybysz.

-Kogo zamordowali?

Azazel przełknął ślinę. Dłoń zacisnął w pięść co nie umknęło uwadze blondyna.

-No mów nie mamy za wiele czasu do świtu.- ponaglił spoglądając na zegar wskazujący siedem minut po czwartej nad ranem.

-Koncepliusza.- to jedno słowo czarnowłosy wypowiedział z wielkim trudem.

Bill poczuł jak po jego ciele przechodzi dziwna fala niepokoju.

-Gdzie znaleźli ciało?

-W Oregońskim lesie. Bez wątpienia śmierć nastąpiła z niedemonicznych rąk. Sprawcą może być jakaś inna istota.

-Czyli każdy.- Cipher westchnął kierując swoje kroki ku drzwiom wyjściowym.- Widzimy się rano.

Azazel pokiwał jedynie przecząco głową. Zatrzymał się na progu drzwi i rzucił przez ramie.

-Tym razem jedziesz sam. Chcą cie przetestować.

Drzwi zamknęły się delikatnie by nie obudzić pozostałych mieszkańców.

-Cholera.- rzucił blondyn kierując się ku schodom. Miał wyruszyć na Ziemie w sprawie morderstwa zupełnie sam. To nie było dobrą wiadomością. Co jak co, ale do spraw kryminalnych to nie miał najlepszej głowy. Zawsze natykał się na przeszkodę której nie mógł pokonać. Dlatego właśnie współpracował z Azazelem. Wiec jak ma sobie poradzić bez niego? Nagle do głowy demona wpadł pewien pomysł.

-Oregoński las tak?

Cipher uśmiechnął się odsłaniając swoje białe kły. Podszedł do okna za którym powoli niebo zaczynało kontrastować z ciemnością panującą wokół.

"Na Ziemi powinno był teraz lato"

Demon zachichotał. W jego głowie układał się powoli plan.

"We'll meet again Pine Tree..."

Demoniczna Prawda - Billdip [dropped]Where stories live. Discover now