Rozdział 24.5

1.3K 172 66
                                    

Miły świergot ptaków rozbrzmiał witając nowy dzień. Lasy Gravity Falls pomimo wczesnej godziny, jaką była czwarta nad ranem, już tętniły życiem. Delikatne promienie słońca przebijały się przez gałązki drzew docierając aż do pogrążonego wciąż w ciemności pokoju na poddaszu Tajemniczej Chaty. Mimo braku światła na łóżku dało się rozpoznać sylwetkę młodego chłopaka otulonego szczelnie pierzyną. Jego niesforna brązowa grzywka opadała na zamknięte oczy. Widząc ten obraz spokojnego Dipper'a Bill nie mógł oderwać wzroku od twarzy nastolatka. Uśmiechnął się do siebie i poprawił włosy chłopaka. Ten jednak nie zareagował na czuły dotyk Cipher'a i nadal nie wybudzał się z spokojnego snu.

Demon siedząc na krawędzi łóżka westchnął cicho by nie obudzić bruneta po czym przeniósł swój wzrok na chwilę na obraz za oknem. Widząc jak słońce powoli wdrapuje się na niebo rozpoczynając nowy dzień wcale nie odczuł ulgi i szczęścia z tego powodu. Wręcz przeciwnie, poczuł jak lekki smutek zaczyna gościć w jego sercu, które w brew pozorom posiadał. Słowa Dipper'a z wczorajszego dnia rozbrzmiały w jego umyśle.

-Zostawiasz nas?- mały chłopczyk nie mający więcej niż sześć lat patrzył na blondyna szklącymi się oczkami wielkości guzików od płaszcza.

-Co?- spytał zaskoczony obecnością swojego brata Cipher.

-Chcesz wyjechać? Dlaczego?- mały demon patrzył na Bill'a swoimi błękitnymi oczami, na które opadały pojedyncze kosmyki trochę przy długich niebieskich włosów.

Demon widząc małego oderwał się od walizki, którą aktualnie pakował i podszedł do niego kucając przed nim dzięki czemu ich twarze prawie się zrównały.

-Nie opowiadaj bzdur Tayron.- odparł kojąco kiedy pojedyncza łza spłynęła po policzku młodego demona.

-Nie chce być odszedł.- łzy z niebieskich oczu zaczęły coraz bardziej obficie spływać po twarzyczce demona.

-Nie odchodzę przecież na zawsze. Za niedługo wrócę.

-Dlaczego nie możesz zostać?

-Mam parę spraw do załatwienia. Nie martw się, nim się obejrzysz znowu będę w domu.- odparł pokrzepiająco ocierając skrawkiem rękawa łzy braciszka.

-Mówiłeś to samo wcześniej, a nie było cię tak długo.

-Tym razem będzie inaczej. Zobaczysz.

-Obiecujesz?- odparł łamiącym się głosem chłopczyk

Bill westchnął i obią dziecko czując jak maleńkie rączki jego brata oplatają jego szyję zaciskając się na kołnierzu jego płaszcza. Nic nie mógł poradzić na to, że Tayron był do niego tak przywiązany. Był najmłodszym z Cipher'ów, więc kiedy się urodził i mógł żyć bez całodobowej opieki matki to właśnie Bill'owi przypadła nad nim opieka. Z początku nie był tym zachwycony, jednak z czasem szczególnie silna więź połączyła go z bratem. Bill oderwał się od zapłakanego już całkowicie demona i uśmiechnął się do niego ciepło.

-Obiecuje.

Tayron niemal od razu odzyskał dobry humor po czym rozradowany wyszedł z pokoju. Cipher skończył się pakować, po czym usiadł na łóżku wpatrując się w torbę. Miał jeszcze trochę czasu do wyjazdu na wyczekiwany urlop jednak nie wiedział co ma z nim zrobić. Westchnął przeciągle kiedy poczuł jak bardzo zaschnięte jest jego gardło.

 Wstał i wyszedł z pokoju kierując się na parter. Z salonu dało się słyszeć rozmowę, jednak demon pokierował swe kroki do kuchni. Wyciągnął szklankę z szafki po czym otworzył kolejną w poszukiwaniu napoju. Po chwili poszukiwań odnalazł poszukiwaną wodę, którą napełnił szklane naczynie.

Demoniczna Prawda - Billdip [dropped]Where stories live. Discover now