Rozdział 3

21 3 7
                                    

Isaac obudził się, po czym sprawdził telefon. Okazało się, że nastał kolejny dzień, a on przespał resztę minionego. Dopiero teraz, przed godziną siódmą otworzył oczy. Od razu zaczął się zastanawiać nad wszystkimi dziwnymi wydarzeniami. Niemożliwe, aby to wszystko wykreował jego mózg, podczas gdy on smacznie spał. To wszystko było zbyt realistyczne. I na dodatek te dziwne sny – nie tak prawdziwe jak rzeczywistość, ale bardziej realne od wytworu ludzkiej wyobraźni. Z rozmyślania wyrwało go wołanie mamy, które mówiło o gotowym śniadaniu w kuchni. Chłopak był całkiem wyspany, ale z trudem podniósł się z łóżka. Z równą niechęcią podjął się przygotowań do szkoły. Na szczęście, jak się okazało, ten dzień edukacji nie był taki męczący. Lekcje zleciały dość szybko, pomijając znienawidzoną przez Isaaca fizykę. Przerwy były całkiem ciekawe, a szczególnie jedna z nich. Wtedy Gwen zamarzyło się ośmieszenie jednego kujona. Postanowiła go poderwać, a dalej nie wiadomo, co jej podły umysł wymyślił. W każdym bądź razie Gwen dostała kosza, a tym samym chłopak ośmieszył ją na oczach wielu uczniów. Było to niesamowicie zabawne, ale czuję, że niebawem tego kujona dosięgną szpony Gwen. Wtedy nikt by nie chciał być na jego miejscu.

Isaac czas przeznaczony na przerwy między lekcjami starał się poświęcać na obserwowaniu Dereka. Niestety ani razu go dziś nie zobaczył i zaczął myśleć, że nie ma go teraz w szkole. Eh, zawsze mogę spróbować jutro z nim pogadać, pomyślał. Nie interesowało go już nic poza wyciągnięciem od licealisty prawdy. Wiedział jednak, że to nie będzie łatwe i liczył się ze scenariuszem w którym Derek go zbywa. Wychodząc ze szkoły zobaczył parę metrów dalej Dereka. Szedł charakterystycznym dla niego sztywnym krokiem z rękami w kieszeni od czarnej skórzanej kurtki. Widać było podniesioną głowę i od razu Isaac wyobraził sobie błękitne oczy patrzące na innych z góry.

Szybkim krokiem ruszył w stronę postaci, gdy nagle wpadł mu do głowy pomysł - postanowił go śledzić. W końcu rozmowa z nim prawie na pewno niewiele da, więc pójście w ślad za Derekiem wydawało się genialnym pomysłem. Wystarczy jedynie uważać, aby go nie zauważył. Postanowił przyspieszyć w niedługim czasie wyprzedzić licealistę - w ten sposób chciał sprawić wrażenie, że kieruje się prosto do domu. Tak też zrobił, przeszedł tuż obok Dereka – ten nawet na niego nie popatrzył – i po krótkiej wędrówce schował się za starym dębem. Czekał chwilę, do momentu aż znowu nie zobaczył kroczącego powoli chłopaka. Wtedy zwiększył swoją czujność i obserwował dokładnie każdy jego ruch, nawet najmniejszy. Kiedy już Derek znalazł się kawałek drogi od niego, Isaac ruszył skulony chodnikiem, aby po chwili znaleźć się za metalowym koszem. Niefortunnie jednak wywrócił się na okrągłym kamieniu. Wyciągając przed siebie ręce, zarył prosto w śmietnik. Momentalnie rozległ się głośny brzdęk uderzenia o stal – tak donośny, że nie dało się go nie słyszeć. Isaac zignorował tępy ból w dłoniach i zaczął bacznie obserwować, kryjąc się dokładnie za koszem. Derek nawet się nie poruszył, kiedy rozległ się dźwięk – zupełnie jakby był teraz w innym świecie i nie zdawał sobie sprawy co teraz dzieje się wokół niego. Nie był ani trochę wzruszony tym, co się stało – po prostu szedł dalej. Później już Isaac starał się być bardziej ostrożny. Patrzył pod nogi, aby na nic nie nadepnąć. Odkąd chłopak opuścił teren szkoły minęło już prawie pięćdziesiąt minut. Zaczął się zastanawiać, czy on codziennie tak daleko chodzi do domu. Ja bym chyba wykorkował, powiedział w myślach. Z czasem zagęszczenie budynków zmniejszyło się, a wokół pojawiało się coraz więcej zieleni – lasy i łąki. W pewnym momencie Derek ze zniszczonego w tej części miasta chodnika zszedł na jedną z leśnych ścieżek. Do cholery, on w lesie mieszka?! Isaac zaczekał aż licealista zniknie na skraju lasu, wtedy ponownie za nim ruszy. Kiedy tak się stało, znowu zaczął iść. Kiedy i on wszedł do lasu, jego oczom ponownie ukazał się Derek. Wciąż szedł niczym niewzruszony, całkowicie obojętny na wszystko co się działo wokół niego. Kroczyli dróżką - Isaac się skradał oczywiście – a las stawał się coraz bardziej gęsty. Nagle, pierwszy raz od ponad godziny, Derek stanął - zupełnie niespodziewanie, jakby coś się stało, coś go zainteresowało.

Pieczęć. Tom I. Rozkaz Nocy.Where stories live. Discover now