Rozdział 7

28 3 4
                                    

Isaac postąpił kilka kroków i zdzielił Dereka w twarz prawym sierpowym, a ten mało co nie zleciał z łóżka. Isaac poczuł dziwną satysfakcję.

– Co ty robisz?!

– A co ty zrobiłeś?! Przez ciebie zabiłem człowieka! – I jeszcze raz wymierzył cios prosto w nos Dereka.

– Co ty gadasz? – Kolejna pięść wylądowała na jego twarzy. – Przestań! Wytłumacz mi o co chodzi!

– Miałem sen, że koleś, który wygląda identycznie jak ja, zabija matkę Gwen! A kiedy się obudziłem, co się okazało? Że to ja odciąłem jej głowę! Coś ci to mówi? – Patrzył wzrokiem pełnym nienawiści.

– Nie mogłem tego zrobić – powiedział całkiem spokojnie, a wtedy dostał kolejne uderzenie. – Nie potrafię nikogo kontrolować! To bardzo skomplikowane zaklęcie z zakresu czarnej magii. Potrzeba nieprawdopodobnej mocy.

– Jak nie ty, to niby kto?

– Droga Alice Clark miała zatargi z tutejszą Starszyzną.

– Powiedzmy, że ci wierzę. – Isaac wyraźnie się uspokoił, ale wciąż nie do końca ufał słowom Dereka. – Ale co oni do licha, mają do mnie?

– Mają świadomość, że jesteś kimś więcej niż zwykłym człowiek. Kimś kto może stanowić dla czarowników i czarownic niemałe zagrożenie. ­– Isaac chciał już się spytać kim jest, ale Derek już wiedział o co chłopak chce zapytać. – Problem w tym, że nie wiem kim ty jesteś. Nikt tego nie wie. Wiadomo tylko, że twoja moc może uczynić świat lepszym albo gorszym. Zdecydowana większość przeczuwa to drugie.

– Dlaczego mnie po prostu nie zabiją? Mieliby spokój.

– Ciebie nie da się zabić. Możliwe, że tylko Trójca Magiczna posiada taką moc, ale oni muszą mieć powód, aby cię pozbawić życia.

– Okej... Muszę z nimi poważnie porozmawiać.

– Ty naprawdę jesteś głupi. – Isaac zrobił zdziwioną minę. – Naprawdę myślisz, że każdy będzie ci mówił wszystko, co tylko chcesz? Jeśli tak to jesteś w grubym błędzie.

– A właściwie to dlaczego właśnie teraz mi to wszystko mówisz? – Zmierzył licealistę badawczym wzrokiem. – A no tak! Pewnie masz w tym jakiś interes, bo jesteś pieprzonym egoistą.

Derek zignorował słowa Isaaka I zaczął ściągać swój niebieski podkoszulek. Chłopak wytrzeszczył oczy z zaskoczenia, aż do momentu w którym zobaczył ogromną ranę ciągnącą się przez całą długość torsu Dereka. Najgorsze było to, że zasunięta krew była trupio-zielona.

– O cholera...

– Pomóż mi proszę. Zostały mi góra dwie godziny życia. Nie mogę teraz umrzeć. Muszę żyć, żeby uratować moją siostrę!

– Jak to uratować?

– Proszę, pomóż mi. Obiecuję, że wszystko ci później opowiem. Jeśli ja umrę, moja siostra nigdy nie będzie mogła żyć!

Isaac wpatrywał się w ohydną ranę Dereka i przez chwilę myślał. A co, jeśli wcale nie ma siostry i blefuje, żeby uratować swój tyłek, pomyślał, a z innej strony mogę mieć później świadomość, że nie uratowałem człowieka. Że przeze mnie ktoś znowu stracił życie. Isaakowi przed oczami pojawił się obraz zamordowanej matki Gwen. Łza popłynęła mu po policzku, zjeżdżając po szyi, aż pod jego bluzę.

– Zgoda, pomogę ci. Tylko musisz mi powiedzieć jak.

– Wywar na to przyrządzić jest bardzo łatwo. Gorzej już ze składnikami. Potrzebujesz do tego glisowca, .

Pieczęć. Tom I. Rozkaz Nocy.Where stories live. Discover now