Rozdział 5

21 2 7
                                    

Isaac popatrzył na nią, robiąc zdziwioną minę.

– Chodźmy do mnie. Pokażę ci coś za nim rodzice wrócą do domu. Szybko. Melissa ciągnęła go za rękę przez całą drogę, zupełnie jak małe dziecko, które chce, aby rodzice szybciej gdzieś z nim poszli. Kiedy dotarli na miejsce Melissa nadal ponaglała Isaaka.

– Nie ściągaj butów, nie ma na to czasu – wyrzuciła z siebie szybko te słowa. – To się stało w pokoju gościnnym, kiedy potknęłam się i uderzyłam ręką o obraz z kamienną żabą, dokładniej o jej oko.

– Ale co się niby stało? – Wtedy regał z książkami otworzył się niczym dni. – Chodź po prostu.

Melissa znowu chwyciła go za dłoń i pociągnęła, dając znak, aby szedł. W pokoju gościnnym faktycznie regał był odsunięty. I za nim rysował się początek korytarzu z kamiennymi ścianami na których wykryto pełno dziwnych znaków. Oboje szli tym tunelem przez jakieś trzy minuty, pokonując strome schody. Doszli wreszcie do końca i wtedy oczy Isaaka samoistnie się rozszerzyły. Liczne pochodnie na ścianach oświetlały całe ogromne pomieszczenie. Znaczną jego część zajmowały staroświeckie regały z jeszcze starzej wyglądającymi księgami. Stare panele były w większości przykryte przez zakupionych zielono-czerwony dywan na którego środku stał stół, a na nim otwarta książka. Isaaka po prostu zamurowały. Kolumny, piękne płaskorzeźby na ścianach i żebrowo-krzyżowe sklepienie – to wszystko było po prostu magiczne.

– Musisz coś przeczytać w tej książce na stole. – Ponownie ujęła jego dłoń, którą wcześniej puściła na schodach i wypuściła ją dopiero, kiedy znaleźli się przed ogromną księgą.

– Melissa, to jest totalnie nieprawdopodobne. Kiedy to odkryłaś?

– Wczoraj wieczorem. Nie spałam całą noc, czytając te księgi.

Dopiero teraz Isaac zobaczył, że przyjaciółka ma włosy w nieładzie i podkrążone oraz zaczerwienione oczy. Krótko mówiąc, wyglądała na zmęczoną.

– Przeczytaj to. – Melissa wskazała mu fragment delikatnie podkreślony ołówkiem.

Rzucił okiem i zaczął śledzić literki napisane finezyjnym pismem. Pierścień Cumulus należy do grupy najpotężniejszych artefaktów ochronnych. Służy on do kumulowania czarnej magii. Niemal wszystkie zaklęcia czarnomagiczne są wchłaniane. Osoba użytkująca całkowicie naładowany czarną magią pierścień nie może już w dalszym ciągu go używać. Dopiero zmiana właściciela poprzez rytuał przekazania (patrz: strona 1229) może oczyścić artefakt. Później już pierścień nie może wrócić do starego właściciela. Artefakt ten ma fatalne skutki dla istota niemagicznych. Kiedy taka istota dotknie pierścienia, zostaje zarażona klątwą słabego umysłu. Miejsce dotknięcia osoby takiej staje się szare i z czasem się poszerza, aż do momentu w którym ogarnie całe ciało i istota umrze. Przez cały ten czas umysł jest osłabiony i może do niego podczas snu zarażonego bez problemu wyniknąć każdy - nawet zwyczajny człowiek. Klątwę jednak można cofnąć w dość skomplikowany sposób. Wypowiedzieć zaklęcie oczyszczające (patrz: strona 592) i przebić miejsce, którym dotknięte pierścienia drewnianym kołkiem nasączonym eliksirem ochronnym (patrz: strona 905). - To jest to... To się stało z moją ręką.

– Przepraszam, że ci nie wierzyłam, ale chyba sam rozumiesz... A tak właściwie to czemu przyznałeś mi rację, kiedy stwierdziłam, że kłamiesz? – popatrzyła na niego badawczo.

– Jakbym szedł w zaparte to i tak byś mi nie uwierzyła, znam cię. Gdybym miał jakieś dowody to już by była inna sytuacja.

– W każdym razie, jeszcze raz przepraszam. – Podeszła do niego i popatrzyła Isaakowi w oczy. Już po chwili jej usta zetknęły się z jego. Isaac poczuł przyjemność. Było naprawdę przyjemnie, ale nic poza tym, żadnych innych emocji. Nic w nim nie eksplodowało, serce nie zaczęło łomotać dziesięć razy szybciej. Chłopak przerwał pocałunek. – Melissa... Przepraszam, muszę iść. Zobaczymy się w szkole. – Popatrzył ostatni raz w oczy Melissy, były zawiedzione, i wybiegł z powrotem do pokoju gościnnego i wybiegł z domu, kierując się do siebie. Co jeśli jego i Melissy przyjaźń została zachwiana przez ten pocałunek? Co jeśli już nie będzie jak dawniej? Co jeśli przyjaciółka będzie miała do niego żal? Te pytania zawładnęły całym jego umysłem i nie mógł ich za nic z niego wyrzucić. To, co się przed chwilą wydarzyło może naprawdę wiele zmienić. Bał się, że tak się stanie. Zastanawiał się jak to możliwe, że ona mogła do niego czuć coś więcej. Nigdy nie pokazywała, że tak jest, zachowywała się jak normalna przyjaciółka. Przypomniał sobie sen w którym jego największym pragnieniem była Melissa przy nim, na całą wieczność. Wtedy przeszła mu przez myśl, że zakochał się w najlepszej, ale skutecznie to ukrywał sam przed sobą. Porzucił jednak tę myśl, bowiem w snach często dzieją się rzeczy absurdalne. Ale ten sen nie był zwykły. Teraz wie, że to Melissa go kocha. Tak bardzo tego nie chce... Wreszcie wchodził po schodach na pierwsze piętro swojego domu. Kiedy już wchodził do swojego pokoju, zamurowało go. Zobaczył opartego o jego biurko Dereka. Spod czarnych brwi wypływał srogi wzrok kierowany prosto na Isaaka. - Mamy kilka rzeczy do omówienia - powiedział nazbyt wyraźnie.

– Co ty tu robisz? A już miałem nadzieję, że na dobre się rozpłynąłeś w powietrzu – rzucił pełnym nonszalancji tonem i włożył w te słowa tyle ironii ile się dało, mimo, że tak naprawdę każde spotkanie z Derekiem go przerażało.

– Więc cię rozczarowałem, przykro mi. Ale dobra, nie mam czasu na bezsensowne pogadanki. Doszedłem do wniosku, że ktoś rzucił na ciebie bardzo potężne zaklęcie ochronne. – Popatrzył surowo na Isaaka, kiedy ten zrobił zdziwioną minę. – Daj spokój, wiem doskonale, że zdajesz sobie sprawę, co się wokół dziennie. Zresztą jakbyś miał nie zdawać sobie z tego sprawy, skoro twoja ochrona powstrzymała moje zaklęcie zapomnienia.

– Ja chcę tylko dowiedzieć się całej prawdy. Mogę ci pomóc w tym, co robisz. Tylko musisz mi pokazać o co chodzi.

– Derek otworzył usta z zaskoczenia. – Skąd ty do licha wiesz... Zresztą nieważne! Poczekam tylko aż zaklęcie ochronne straci moc. A jeśli do tej pory będziesz dalej węszyć to się ciebie pozbędę w tradycyjny sposób. – Przejechał palcem po swojej szyi. – Przed tym akurat magia cię nie chroni. – Uśmiechnął się złośliwie. Isaac stał jak słup.

Słowa Dereka porządnie go przestraszyły, ale czy miał zamiar porzucać to czym zajmował się przez ostatnie kilka dni? To było silniejsze od niego.

– Więc jak? Chcesz mieć skręcony kark? – Przeczesał swoją czarną grzywkę podniesioną do góry i się uśmiechnął ironicznie.

– Dobra, dobra. Wygrałeś, niech ci będzie - skłamał.

– Jakoś i tak ci nie wierzę. Ale zobaczymy, jak to będzie. - I rozpłynął się w powietrzu w ten sam sposób, co jakiś czas temu w lesie.

Pieczęć. Tom I. Rozkaz Nocy.Where stories live. Discover now