Rozdział 13

3.1K 280 58
                                    

Naruto

- Naruto...

Zamknąłem oczy, modląc się w duchu, aby Hidan odszedł. Za każdym razem, kiedy słyszałem jego głos, moje ciało ogarniał nieprzyjemny dreszcz. Wszystko wracało do mnie z podwójnym ciosem, nie pozwalając wziąć oddechu. Potrzebowałem czasu, czegokolwiek, czym mógłbym się zająć. I tak cholernie dobrze wiedziałem o tym, że wszystko to jest aż nadto prawdziwe, a mój mózg szuka jakiekolwiek wymówki, ucieczki bez celu.

Wciąż czułem na sobie jego usta, kiedy patrzyłem w jego srebrne oczy. Nikt mnie nigdy nie całował oprócz Sasuke.

- M-myślę, że lepiej będzie, j-jeśli nie będziemy rozmawiać... - powiedziałem niezbyt przekonującym, drżącym głosem.

- Naru... - nie dawał za wygraną.

- Przepraszam! - zacisnąłem pięści.

Czułem się tak źle, odmawiając mu, ale chciałem być szczery wobec Uchihy. Hidan zrobił coś, czego nie powinien. Czułbym się przygnębiony, gdyby Sasuke utrzymywał kontakt z kimś, kto nie znał granicy, gdzie kończy się relacja przyjacielska.

- Naprawdę nie mogę.

Nie patrzyłem mu nawet w oczy. Stałem odwrócony tyłem, nie dając mu dojść do słowa. Zacząłem biec. Musiałem wydostać się z tych ramion presji, czułem się przyparty do muru.

Na kolejnych zajęciach odszedłem myślami gdzieś daleko. Sasuke był taki kochany. Naprawdę nie chciałem go krzywdzić ani nie chciałem być krzywdzony przez niego. Był to jeden z dni, kiedy człowiek przysięga, że umiera, a jego własne myśli stają się powodem zabójstwa. Nie potrafiłem tego wyjaśnić - tak już po prostu było. Zamiast słuchać uważnie i notować każde słowo senseia, jak to miałem w zwyczaju, myślałem o niewyobrażalnie filozoficznych rzeczach, co samą filozofią pytań można było nazwać w ich istocie.

- Naruto, wszystko w porządku?

Spojrzałem na Shikamaru nieobecnym wzrokiem. Potwierdziłem cicho, nie bardzo zależało mi na tym, aby go przekonać. Zapewne nie uwierzył mi, ale o nic więcej już nie pytał.

Tak sobie rozmyślając, postanowiłem, że zaproszę jutro Sasuke na kolację. Ale ze mnie romantyk! W końcu pary chodzą na randki, nie? To będzie tylko nasz wieczór.

*

Nagłe światło boleśnie świeciło w moje oczy. Zostałem wyrwany z objęć Morfeusza. Miałem dosyć przyjemny sen. Ach, głupi Sasuke, budzić mnie tak w środku nocy.

- Uzumaki, jeszcze nie śpisz? - zapytał mnie niski, aczkolwiek dźwięczny, dobrze mi znany głos.

- Mhm - mruknąłem cicho, zbyt zmęczony na konkretną odpowiedź. - Obudziłeś mnie - dodałem po chwili ziewając.

Sasuke

Ledwo przytomny Naruto to widok, który mógłbym oglądać codziennie. Nachyliłem się nad nim i musnąłem ustami jego rozgrzany policzek. W pokoju było aż nadto ciepło, tym bardziej, że oboje przyzwyczailiśmy się już do niskich temperatur, co było minusem tego mieszkania. Cóż, przynajmniej czynsz był nieco tańszy.

Wczesna jesień, a ten już grzejnik rozkręcił na największą temperaturę. Jeszcze miał zamiar tak spać.

- Przepraszam - powiedziałem z grzeczności, chociaż wcale nie było mi przykro, że zakłóciłem jego sen.

Pachniał pomarańczowym żelem pod prysznic, pewnie był świeżo po umyciu. Zamknął ponownie oczy. Lewą ręką przeczesywałem jego jasne włosy.

- Od kiedy zrobiłeś się taki czuły, Sasuke? - uśmiechnął się.

- Hmm? To już nie mogę sobie pogłaskać mojego chłopaka? A może wolisz żebym powrócił do starego mnie, zero okazywania uczuć?

- Czuję się jak dziecko - wyznał, ignorując drugą część mojej wypowiedzi.

- Zawsze będziesz głupim dzieciakiem - zaprzestałem wykonywanej czynności. - Nawet kiedy będziesz miał sześćdziesiąt lat, to sam sobie dupy nie podetrzesz.

Gdyby nie to, że miał zamknięte oczy, zapewne teraz by nimi przewrócił. Dobrze wiedziałem, że jestem dla niego jedną, wielką wredotą, ale szczerze lubiłem to robić.

Uzumaki nie odpowiedział. Siedząc tak bezczynnie w ciszy, wsłuchiwałem się w jego równy oddech z lekko rochylonych warg i patrzyłem jak synchronizuje się z na zmianę unosząca się i opadającą klatką piersiową.

Przyznam, że byłem zmęczony, to był długi i zabiegany dzień, jednak nie miałem ochoty kłaść się do łóżka. Otworzyłem okno. Moje ciało natychmiast ogarnął przyjemny chłód jesiennej nocy, a włoski na rękach stanęły dęba. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni i wyciągnowszy jednego z nich, zapaliłem go za pomocą zapalniczki. Zostały już tylko trzy, co wcale nie sprawiło, że na moją twarz wkradł się uśmiech.

Od piętnastu minut nic nie mówiliśmy. Możliwe, że Uzumaki już zasnął.

- Musiałem zostać dzisiaj dłużej. Jedna pracownica jest na zwolnieniu lekarskim, a ja odwalam za nią całą robotę - wyjaśniłem, chociaż blondyn o nic nie pytał. Nie miał mi nawet za złe, że wracam w środku nocy, a ja nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle.

Okularnik nic nie odpowiedział. Pomyślałem, że może faktycznie zasnął. Spojrzałem na niego kątem oka.

- A jutro? - odezwał się.

Pracuję od poniedziałku do piątku, lecz w tym tygodniu musiałem zrobić wyjątek i iść do pracy w sobotę.

- Mam na drugą zmianę. Nie będzie mnie po południu.

- Aha... - przytaknął cicho, a w jego głosie było słychać smutek. Możliwe, że coś go trapiło, w końcu to Uzumaki, on na długo nie ukryje swoich emocji. Postanowiłem jednak, że nie będę go męczył o tak późnej porze. Jak będzie chciał porozmawiać, to sam przyjdzie.

Zgasiłem wypaloną już fajkę i zamknąłem okno. Z początku orzeźwiający chłód zmienił się w zimno kontrastujące z dosyć wysoką temperaturą pomieszczenia. Miałem wrażenie, że wpuszczone przeze mnie do środka powietrze, w jakiś sposób zadaje ból niebieskookiemu.

Wybacz, Zakochałem Się W TobieWhere stories live. Discover now