31. |🍭 Ładowanie 🍭|

885 109 116
                                    

Wena mnie dopadła .-.
Help ;-;

###

~ Oczami Jasona ~

- Nie jest dobrze... - mruknął Jack pijąc mocną kawę. Od ponad miesiąca Koralina leży w śpiączce i nikt nie ma pojęcie dlatego. To tego bardzo się zmieniała. Jej włosy kompletnie straciły kolor, je skóra jest biała i bardzo zimna.

- Nic z tego nie rozumiem! - krzyczał niebieskowłosy. - Nie powinna być osłabiona! Wręcz przeciwnie! Powinna tryskać energią!

- Hmm... - zamyśliłem się, gdy nagle do salony przeszedł Papyt. Wyraźnej na czymś się koncentrował.

- Wiecie co? - zaczął wyżej wymieniony. - Myślę, że Karoline trzeba... Jakby to powiedzieć... Naładować - skrzywił się. - Offenderman mi przed chwilą powiedział, że jedna z jej "mocy" jest właśnie "ładowanie".

- Co w tym może być... - weschnąłem. - Ale czym?

- Nie ma pojęcia... - weschnął Papyt.

Wszyscy od miesiąca jesteśmy pochłąnieci rozmyślanie nad wymyśleniem rozwiązania problemu. O znalezieniu sobie nowej kobiety nawet nie było mowy. Jeff to wczoraj proponował. Teraz biedak leży przekuty do metalowego łóżka i czeka aż moja zacna osoba ruszy się z miejsca i zmieni to w lalkę. Ah....
Z naszej czwórki najgorzej zachowuje się niebieskowłosy. Krzyczy na całe mieszkanie, że ona jest głupia, nieznadziejna i udaje. Na jego słowo chce mi się rzygać. Wiem co napisał o niej i wiem, że tak naprawdę ją lova, ale za cholere nie chce tego przyznać. Ciągle uważa Natalie za tą jedyną, chodź ta go udusiła. Naprawdę czasem zastanawiam się co z nim jest nie tak...
Dobra kończe ten oczyszczający monolog! (;-;)

- Ładować... Ładować... - powtarzał Candy. - Wiem! - i w ten zbladł, a jego twarz nie wróżyła niczego dobrego.

- No oświeć nas! - mruknął Papyt.

- No... Bo... Hmm..

- Bosz! Dalej! - poganiał go Jack.

- Nie jestem pewny... Ale... To mogą być uczucia... - chyba był zakłopotany tym co mówi. - Znaczy... Demony ładują się uczuciami innych. Jedni gustują w strachu jeszcze inne w gniewie... Radość, smutku... - to ostanie powiedział ledwo słyszalnie. - No jeszcze jedno... Ale to występuje naprawdę rzadko! Jednak tak mają demony i nie wiem czy u niej to podziała... - usiadł i schował twarz w dłoniach.

- Jest sposób, aby odróżnić ich gusta? - zapytał Jack zaciekawiony. Fioletowookie spojrzał w jego stronę.

- Tak... Ale... - zrobił pałze - to dość trudne... Zależy od koloru - spojrzałem na niego jak na idiote.

- Jakiego koloru? - zapytałem.

- Jest pięć kolorów... Duszy... Niebieska, czerwona, żółta, szara i... Ta ostatnia - powiedział wymijająco. - Na przykład Will ładował się smutkiem - niebieską, Bill szczęściem - żółtą, Slenderman strachem - szarą, Zalgo złością - czerwoną. I Offenderman ma tą ostatnią. - wytłumaczył. -

- Aha... - skomponował Papyt.

- Jaka jest ta ostatnia? - zapytała Jack.

- Nie ważne jaka! - Błekitek pisnął. - Tylko trzy jedne z najpotężniejszych demony we wszechświęcie je posiadają, więc nie ma sensu się interesować!

- To chociaż powiedz imiona tych demonów! - jeknęłem. Ten westchnął.

- Grrr... Offenderman, Amor i Valenty... - odpowiedział cicho.

- CO!? - krzyknął Jack. - Ładują się... - zrobił dramatyczną pałze. - MIŁOŚCIĄ!!!

- Niekoniecznie... - odszedł znurzony Błekitek. - To wygląda tak, że oni muszą szczerze kochać jakąś osobę, od której cierpią energie i ta osoba musi kochać ich... Inaczej nie pyknie...

- Czyli... Ta miłość musi być odwzajemnion? - zapytał Papyt.

- Ta... - weschnąłem. - Cen (czyt: Ken. Wymyśliłam to teraz xD ) gdzie idziesz? - zapytałem.

- Sprawdze jaką ma dusze... - odpowiedział wchodząc na schody.

~ Oczami Candy'ego ~

Pięć dusz... Czerwona, żółta, niebieska, szara... I... Wyjątkowa czarno - różowa. Ciekawiło mnie jaką ona posiada. Off już na początku powiedział mi o tym w taki sposób ją "ożywić" ale zataiłem to przed wszystkimi. Miałem nadzieję, że wstanie... Myliłem się...
Wszedłem do jej pokoju i zamknąłem cicho drzwi. Spojrzałem na nią z pogardą.
Bardzo chciałem zrobić jedną wyjątkowo głupią rzecz.

- Przecież i tak nie będziesz mieć nic przeciwko... Śpisz... - powiedziałem sam do siebie.

Przybliżem swoją twarz do niej. I delikatnie ją pocałowałem w usta. Zamknąłem oczy. Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie. Ale kiedy poczułem, że ten pocałunek został odwzajemniony... To natychmiast odskoczyłem. Karolina miała otwarte oczy... Jej tęczówki miniły się raz na różowo raz na brązowo, a włosy wróciły do dawnego pięknego kolory i były lekko pofalowane.

O nie....

Jej... Dusza...

Jest...

Miłością...

Ona...

Ja...

Nie...!

Chwyciłem się za głowę. Nie widziałem co zrobić. Uciekłem. Poszłem na dwór. Chodziłem po lesie ciemnymi ścieżkami. Musiałem wszystko przemyśleć. Zdenerwowałem się. Dlaczego!? To taki rzadki rodzaj duszy! Mają ją prawdziwe demony!!! Nie mogłem wytrzymać tego wszystkiego. Włosy zaczęły mi się palić niebieskim ogniem. To paru sekundach w swoich dłoniach miałem młot.
Jak opętany waliłem nim po potężnych drzewach, które przewracały się jakby dmuchnął na domek z kart. Po paru minutach, może godzinach upadłem bezsilnie na trawę. Spojrzałem na zniszczenia. Utworzyła się średniej wielkość polana. Gdyby nie to, że dom znajduje się naprawdę daleko z tąd... To mogłbym mieć poważne kłopoty...

- Co mam zrobić...? - zapytałem sam siebie zamiącym się głosem.

Obwiniałem się za swoją głupotę. Mogłem jej nie całować! Co mnie kurwa podnosiło?!

Wtedy zrozumiałem...

Karolina musi zniknąć...

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Where stories live. Discover now