Rozdział pierwszy

945 112 60
                                    

Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie...


Victoria rozpędziła się, delikatnie balansując na wąskim murku. Skoczyła w przestrzeń, czując miasto pod sobą, muśnięcia wiatru na policzkach i pulsowanie Runu siły na ramieniu.  Leciała, unosząc się nad śpiącym miastem, jak anioły na rycinach. Czuła się wolna, nieskrępowana grawitacją, jak ptak, który uciekł z klatki. Tu było jej miejsce, wśród chmur, ptaków i gwiazd.  Z boku usłyszała radosny śmiech i sama odpowiedziała okrzykiem. Wylądowała lekko na dachu następnego domu, wciąż biegnąc przed siebie, radosna i szybka jak wiatr. Chwyciła spojrzenie swojego brata, który biegł obok niej, ramię w ramię i przyspieszyła jeszcze bardziej.  Byli tu tylko oni, wiatr i niebo. Wysokość zakrywała przyziemny brud, zostawiając tylko światła domów, jak gwiazdy rozsypane hojną ręką Nocy. Skoczyła, dalej niż jakikolwiek Przyziemny i znowu uniosła się w powietrze, z dłońmi rozłożonymi  jak skrzydła. Widziała metropolię pod sobą, niebo wokół siebie... i demona, buszującego w uliczce. Uderzyła stopami w dach i przebiegła kilka kroków, by wyhamować. Przylgnęła do podłoża, uważnie obserwując czerwonego sukubba. Za sobą usłyszała głośne łupnięcie i cichy jęk zaraz po nim.      
- Na Anioła, Vicky, mogłabyś trochę zwolnić?- Ralf, jej brat, miał zadyszkę i wypieki na policzkach. Vicky nie zdołała stłumić pełnego zadowolenia uśmiechu. Ralf sapnął z oburzeniem.
 - Robiłaś to celowo!- dziewczyna wyszczerzyła się, ale przyłożyła palec do ust i delikatnie pokazała na demona. Ralf podążył za jej wzrokiem i zarumienił się gwałtownie. Victoria o mało nie wybuchnęła śmiechem, ale nie mogła winić brata za reakcję: jak większość sukubbów, ten też miał skromność w głębokim poważaniu i był po prostu nagi. Demonica wyglądała jak diabeł z przyziemnych reklam:  rogaty, ognisty, długowłosy... I no cóż, bogato wyposażony z przodu i z tyłu. Nawet czerwona skóra nie przeszkadzała w tym wizerunku. Sukubb stał przed wejściem do nocnego klubu wyraźnie podejrzanej renomy. Victory przebiegło przez myśl, jaki widok widzą przyziemni, mijający demona w drzwiach, z których dobiegły pijackie okrzyki i głośna muzyka. Ralf trącił ją łokciem- właśnie wyjmował stelę zza pasa.
  -Jaką runę chcesz? - własnie kończył rysować Zręczność i krzywił się lekko, przyciskając stelę do skóry. Victoria z namysłem przyjrzała się demonowi, który właśnie rozmawiał z wyraźnie podchmielonym mężczyzną w brudnym  T-shircie.
 - Czy ja wiem...- zawahała się.- Dziś chciałabym spróbować bez Run.
 Ralf wytrzeszczył oczy. Wyglądał na zszokowanego. Oderwał stelę od skóry i powtórzył głośnym szeptem.
- Bez Run? Vicky, jesteś pewna, że wiesz co robisz? Nie dasz rady!
-Wcale nie!- Zaprotestowała Victoria-   Ralf, nie możemy polegać tylko na Runach! Sukubby to słabe demony, pokonamy go bez trudu! I bez Run.- dodała szybko, widząc wątpliwości w oczach brata.  Pokręcił  głową.
 - Zresztą, rób jak chcesz. I tak mnie nie posłuchasz, prawda?-  Wyglądał na zrezygnowanego. Vicky uśmiechnęła się.
- Przecież wiesz, że nie. -Wyciągnęła serafickie ostrze zza pasa i nasunęła kaptur na nastroszone czarne włosy. Jeszcze  raz wychyliła się ponad krawędź dachu, by spojrzeć na sukubba, i zamarła. 
    Demon zniknął.
- Ralf, baranie! Przez twoje  nieuzasadnione obiekcje zwiał nam cel!- Brat oderwał wzrok od steli i zaklął. Wychylił się, niebezpieczne balansując na krawędzi i rozejrzał się na boki.
- Nie ma go. Przecież nie wyparował! Miałaś go mieć na oku!
- Ja? Miałam? Może zapomniałeś o tym wspomnieć?-  Victoria rozglądała się po  uliczce. Wskazała palcem ciemny zaułek, tuż  obok przepełnionego śmietnika.
- Tam. Coś się poruszyło. Och, na Anioła...- zatkała nos rękawem.- Co jest w tym śmietniku?
-Nie wiem. I...chyba nie chcę wiedzieć. Schodzimy- Ralf zdjął z pleców kuszę bloczkową i nałożył grot ze srebrnym ostrzem. Zgrabnie zsunął się na ziemię, lądując na ugiętych nogach, i natychmiast zatoczył krąg przeładowaną kuszą. Vicky wylądowała tuż za nim, ale bez Run musiała przetoczyć się po brudnej ziemi i aż sapnęła, czując rwanie w nogach. Wyprostowała się natychmiast i szepnęła imię Anioła. Serafickie ostrze wysunęło się z cichym szelestem, rozświetlając ciemność... I uśmiechniętego demona, opartego o ścianę. Na ziemi obok siedział ten sam mężczyzna w T-shircie, wyraźnie oszołomiony i jeszcze wyraźniej pijany. Vicky obrzuciła go szybkim spojrzeniem, ale nie wyglądał na rannego. Wycelowała w sukubba ostrzem, wiedząc, że za jej plecami  Ralf robi dokładnie to samo.
- Czego tu chcesz?
Demon  uśmiechnął się leniwie. Tracił nóż wypielęgnowanym paznokciem i zachichotał. Długi ogon wił się jak u wściekłego kota.

- Czekałam na was, Nefilim.

                                                                                             *************

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ .POZDRO! :-) PISZCIE W KOMENTARZACH< CO O TYM MYŚLICIE 

Miasto mroku DARY ANIOŁA FFTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang