Rozdział VIII

218 42 36
                                    

Victorię obudził wdzierający się w uszy dźwięk klaksonu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Victorię obudził wdzierający się w uszy dźwięk klaksonu. Siłą woli powstrzymała się od podskoczenia, i tylko rozchyliła powieki, zaraz jednak przymknęła je, gdy oślepiło ją światło wysokich latarni. Zamrugała kilkukrotnie i dyskretnie rozejrzała się wokół. Z tego, co widziała, znajdowała się w starym, a nawet bardzo starym samochodzie, który pruł naprzód autostradą. Po chwili namysłu stwierdziła, że to nie jest samochód, ale bardziej wrak, istne zombie, utrzymywane w kupie chyba tylko przez rdzę. Dziwiła się, że gruchot zawieszenia i postukiwania spod maski nie obudziły jej wcześniej. Mimo to, auto pędziło przed siebie dobre sto pięćdziesiąt na godzinę, raźno drwiąc sobie z zawodu mechanika. Czuła pulsujący, straszny ból w zgruchotanyym ramieniu.  Powoli, jakby bojąc się tego, co może ujrzeć, zwróciła wzrok na rękę.  Ku jej zdumieniu, rana była ciasno obwiązana zielonym materiałem, tuż pod obciętym rękawem skórzanej kurtki. Victoria czuła pod policzkiem szorstki materiał tapicerki- bądź jej nędznych resztek. Obróciła dyskretnie głowę i odetchnęła z ulgą. Obok, obijając się głową o matową szybę, drzemał spokojnie Ralf. Miał powolny oddech i blade policzki, ale przynajmniej nie rzucał się w konwulsjach. Vicky spojrzała nad zagłówek fotela, i zamarła. Widziała tylko przydługą, brązową fryzurę, podrygującą w rytm radosnej muzyczki z radia...i dwie czarne, skórzaste płachty, elegncko złożone na plecach kierowcy. Skrzydła. Zamknęła oczy i otworzyła je ponownie. Skrzydła nadal tam były. Zaklęła w myślach i, najostrożniej jak się dało, sięgnęła po umieszczony na udzie ostry, srebrny sztylet. 

W tej samej chwili zdała sobie sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze, sztyletu nie było na miejscu. W zasadzie nie czuła na ciele ciężaru żadnej z ukochanych broni. Po drugie, z przedniego lusterka przypatrywały jej się badawczo wesołe, zielone oczy. Vicky zamarła gwałtownie, jak sploszone zwierzę, a kierowca odwrócił się od ulicy i oznajmił serdecznie:

-Widzę, że Śpiąca królewna raczyła się przebudzić! I obyło się bez pocałunku!

-Cooo?

 -Słuchaj, królewno, coś sobie uszkodziłaś w Siódmym kręgu, a ja nie chcę, by Nocny łowca wykitował w moim samochodzie, bo byłoby na mnie. Także uspokój się, pooddychaj głęboko,  A przede wszystkim nie rób tak! Kobieto, ja tu prowadzę!- Chłopak szarpnął gwałtownie kierownicą, zjeżdżając z przeciwnego pasa, a Ralf zamamrotał w proteście, uderzając głową o szybę.

-Gdzie jest moja broń?!

-Po pierwsze, uspokój się. Lepiej?-Vicky pokiwała głową.

- Po drugie, broń jest tutaj. Swoją drogą, niezły arsenał przy sobie nosisz.- Chłopak wskazał głową fotel pasażera. - Co robisz, no kobieto, co ty wyprawiasz?! To mój samochód!

Victoria zignorowała go i przecisnęła się na przednie siedzenie, które okazało się jeszcze bardziej niewygodne niż tylne. Faktycznie, koło schowka leżały rzucone jej sztylety. Byle jak rzucone, zauważyła ze złością. Obrzuciła kierowcę wrogim spojrzeniem, ten jednak nie zwrócił na nią uwagi. Z lubością zaciśnęła dłoń na znajomej rękojeści szabli i sięgnęła po sztylet.

Miasto mroku DARY ANIOŁA FFWhere stories live. Discover now