Rozdział IX

244 32 35
                                    

Finn zaparkował samochód w wąskim zaułku, odchodzącym od głównej ulicy, wiodącej na promenadę. Silnik zazgrzytał przez chwilę, po czym zgasł ze źle wróżącym prychnięciem. Czarownik zdawał się tego nie zauważać, wsłuchany w muzykę.

Victoria zdążyła w tym czasie przesiąść się do tyłu, gdzie zajęła się Ralfem. Odpinając pas, musnęła jego czoło wierzchem dłoni, i aż sapnęła, czując, jakie jest rozpalone. Ralf poruszył się niespokojnie. Pod.jego bladą skórą widniały ciemne żyły, pulsujące w rytm powolnego bicia serca. Vicky zagryzła wargi i obejrzała się na Finna, który chyba kompletnie zapomniał o pasażerach, pochłonięty muzyką. Piosenka dobiegła już końca, ale skrzydlaty nadal miał przymknięte powieki. W końcu Victoria chrząknęła cicho, przerywając milczenie.

  - Ekhm... Finn?

-O, matko!- czarownik wzdrygnął się i poderwał z siedzenia. - Wybacz. Chyba o was zapomniałem.- Uśmiechnął się z kpiną, rozprostowywując równocześnie złożone skrzydła. Vicky dopiero teraz zauważyła, jakie są ogromne: rozpostarte, ocierały się o ceglane ściany zaułka. Czarna błona była w kilku miejscach rozdarta, a na brzegu Łowczyni widziała mały, okrągły  ślad, który mogła zostawić tylko kula. Wzdrygnęła się.

- Straciłeś kontakt z rzeczywistością- stwierdziła z przekąsem, wysiadając z samochodu. -Swoją drogą, co to za zespół?

-Scorpions. Naprawdę tego nie znasz?- pokręcił głową, wyjmując Ralfa z tylnego siedzenia.- Czasami przeraża mnie wasze ograniczenie, Nefilim. Rozumiem  zbawianie świata i walkę ze złem, ale to już przechodzi pojęcie...

- Mamy na głowie ważniejsze rzeczy, niż słuchanie muzyki - Vicky nawet nie starała się ukryć sarkazmu.

Nagle Finn się wzdrygnął i spoważniał. Trzymał dłoń na czole chłopaka, więc też musiał poczuć trawiącą go gorączkę. Zacisnął zęby i zmierzył Victorię poważnym spojrzeniem.

- Musimy się pospieszyć. Nie ma wiele czasu.

Vicky poczuła, jak staje jej serce. Wyskoczyła z samochodu, trzaskając przerdzewiałymi drzwiami i ruszyła za czarownikiem, który już kierował się w głąb uliczki. Niósł Ralfa w ramionach bez żadnego wysiłku, choć nie wyglądał na zbyt  umięśnionego. Nagle, ni stąd ni z owąd, zatrzymał się przed ceglaną scianą i dość bezceremonialnie zrzucił Łowcę na brudny asfalt. Victoria zmierzyła go oburzonym spojrzeniem.

- Muszę mieć obie ręce wolne. Niech sobie poleży. - wyjaśnił z wrednym uśmiechem.

- Nie wiem,  czy się nie zgubiłeś, ale to jest ściana. Ścia-na. - powtorzyła dobitnie.

Finn spojrzał na nią z wyższością, równocześnie odciągając rękawy skórzanej kurtki.

- Może dla ciebie, mój ty mały, ograniczony zbawco świata. Pilnuj chłopaka.

Zaczął mamrotać pod nosem formułę zaklęcia, wpatrując się z mocą w cegłówki. Victoria przekrzywiła głowę. Czarownik wzniósł ręce, podniósł głos. Mur trwał niewzruszony. W chwili, gdy inkantacja osiągnęła drugą oktawę, Finn przyłożył do ściany obie dłonie, kreśląc na cegłach skomplikowany, zawijasowaty symbol. Gdy oderwał palce od muru, linie znaku rozjarzyły się nagle jasnym, zielonobłękitnym światłem, a następnie rozbiegły się promieniście po ścianie, tworząc najpierw kontur, potem zarys, aż w końcu prawdziwe, materialne drzwi z ciężkiego, dębowego drewna. Dziewczyna mimowolnie zagwizdała. Finn uśmiechnął się i z teatralną przesadą otworzył przed Victorią drzwi. Wyszedł jeszcze na chwilę i wrócił, dźwigając Ralfa.

- Fajny pokaz? - zapytał tonem dziecka, chwalącego się nową zabawką.

- Czy ja wiem... Ciut zbyt efekciarski, jak dla mnie. - Victoria udawała, że nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. - Rozumiem, że dzwonek przy drzwiach jest zbyt mainstreamowy?

Miasto mroku DARY ANIOŁA FFWhere stories live. Discover now