R.4.

26 5 3
                                    


 -Chcesz trochę pozwiedzać?- zerknęłam na pytającego przystojniaka, który uśmiechał się tajemniczo.

O tak, uwielbiam ten uśmieszek.

-Nie lubię zwiedzać- stwierdziłam przekornie, zerkając na niego kątem oka. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Ze mną polubisz nawet zwiedzanie, maleńka- przygarnął mnie do siebie ramieniem i odciągnął od rozkładania swoich rzeczy w komodzie w pokoju tuż obok jego sypialni.

-Skąd taka pewność?- prychnęłam, przylegając ochoczo do jego boku.

-Po prostu wierzę w swoje zdolności.

Prychnęłam z rozbawieniem.

-Ty i zdolności, powiedział by kto!

-Ej!- zawołał z oburzeniem, a ja roześmiałam się jeszcze głośniej.

Już zaczęłam panikować widząc jak zbliża swoją rękę do mojego boku. Kurde, jak on lubi mnie torturować cholernymi łaskotkami. I nagle pojawiło się moje wybawienie w postaci pani Marian De'Loppe.

-Arthur, nie będziesz się może wybierał do miasta?- usłyszeliśmy wołanie gdzieś z parteru.

-Będę! Zabiorę Oksanę, żeby trochę pozwiedzała. A potrzebujesz coś?

-Clarissa zdecydowała się wreszcie z których próbek mam skorzystać, więc podejdź do niej, by je odebrać.

Zeszyliśmy w międzyczasie na dół, Arthur chwycił mój słomiany kapelusz z pudrową wstążką i zarzucił go sobie na włosy.

-Mamy iść do Clarissy? Ona mnie przeraża!

-A myślisz, że dlaczego ciebie tam wysyłam, zamiast iść sama?- pani M. spojrzała na syna z politowaniem, przekornie się przy tym uśmiechając.

-Dzięki, MAMO- prychnął i pociągnął mnie za nadgarstek.

-Do zobaczenia później, pani M.!- zawołałam jeszcze z ganku.

-Miłego zwiedzania. I uważaj na Clarissę- roześmiała się kobieta.

-Kim jest Clarissa?- zapytałam Arthura, gdy zarzucił mi rękę na ramiona, prowadząc sobie tylko znanymi ścieżkami przez niekończące się łąki.

Wciąż miał na głowie mój kapelusz, przez co wyglądał zarówno słodko jak i idiotycznie. Spróbowałam po niego sięgnąć, ale wystarczyło, że delikatnie odsunął głowę i już nie dostałam. Cholerne metr sześćdziesiąt przy jego metrze osiemdziesięciu.

-Córka burmistrza. Twoja kuzynka twierdzi, że to jedyna dziewczyna, która potrafi uzewnętrznić moje emocje- odchrząknął.

Auć. Czemu mnie to zabolało? No tak, bo jestem zazdrosna. Kim dla niego była ta dziewczyna? Wprawdzie przy swojej mamie mówił, że go przeraża, ale oni tak często się droczą, że nie wiem kiedy mówią coś na serio o osobach, których nie znam.

-Co tak zamilkłaś?- przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej.

Czy zachowuje się tak wobec innych dziewczyn, czy tylko ja mam takie względy? A może jestem traktowana czysto po przyjacielsku?

-Zaczyna mnie boleć głowa od słońca- mruknęłam.

Natychmiast zdjął kapelusz i zatrzymał mnie, pociągnięciem za ramię. Stanęłam z nim twarzą w twarz i modliłam się, żeby nie zaczął mnie wypytywać o to milczenie. Arthur jednak tylko odgarnął mi włosy do tyłu i starannie założył "słomiaka", jak nazywał moje ulubione nakrycie głowy. Przez chwilę przyglądał się swojemu dziełu, na co nie mogłam się nie uśmiechnąć.

OksanaWhere stories live. Discover now