( Victor POV)
Siedzę na jednym z dużych foteli w bibliotece, znajdującej się na drugiej i trzeciej kondygnacji zachodniego skrzydła. Popijając zieloną herbatę, wpatruję się w rozgwieżdżone niebo, rozciągające się za wielkim oknem z wyjściem na ogród.
Mętlik w głowie nie daje mi spokojnie spać, więc uznałem, że herbata jakoś pomoże. Niestety, snu jak nie było, tak do tej pory nie ma, a chaos myśli nie ustał ani na moment. Ilekroć zamknę oczy, widzę delikatne rysy młodego mężczyzny o czekoladowych oczach, który niczym książę, z gracją i delikatnością sunie po tafli lodu. Phichit i Yuri nie zdawali sobie sprawy, że obserwowałem wtedy ich zza balkonowej kurtyny. Moje myśli ciągle nawiedza widok jego łez, kiedy nie mogąc już dłużej trzymać emocji w sobie, płakał Phichitowi w ramię. Wciąż mam wrażenie, że słyszę jego śmiech, kiedy Makkachin przywitał go, wskakując Yuriemu na kolana i liżąc po twarzy.
Westchnąłem, nie potrafiąc wyrzucić młodzieńca z głowy. Nie miałem jeszcze tej przyjemności poznania go osobiście i prawdopodobnie będę z tym zwlekać do momentu absolutnej konieczności. Nie wiem jak zareaguje na spotkanie z potworem. Kruchość jego już i tak popękanego serca tym bardziej mnie do tego nie zachęca. Nie mogę przecież podejść i powiedzieć: ''Witaj Yuri! Jestem Victor i to właśnie tej bestii, którą jestem, zawdzięczasz życie! Masz ochotę na herbatę?".
Zaczynam coraz bardziej bać się moich myśli. Nie wiem, skąd u mnie tak nietypowe zainteresowanie jego osobą. Nie mogę oczekiwać, że ktoś o tak czystym sercu zaakceptuje takiego potwora. Upijam łyk ciepłego napoju, próbując wyrzucić nieprzyjemne myśli z głowy, jednak świadomość, że mógłbym go wystraszyć, nie daje mi spokoju. Słyszę szczęk otwieranych drzwi. Słodki zapach karmelu i kawy, charakterystyczny tylko dla jednej osoby, wypełnił pomieszczenie. Chaos w mojej głowie tylko się nasilał. Niestety ciekawość wygrała ze strachem.
- Nie możesz spać Yuri? - Pytam starając się, alby mój głos nie zadrżał.
Młodzieniec pisnął przestraszony a ja zaśmiałem się z jego reakcji.
- P-przepraszam. N-nie myślałem, że ktoś tutaj jest. - Mówi drżącym głosem.
- Nie musisz przepraszać, to także i twój dom, więc nie masz się czego bać. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. Yuri w dalszym ciągu stoi kilkanaście metrów na fotelem, na którym siedzę.
- Wiem, że Phichit powiedział ci, że zostałem ukarany. Czy powiedział ci również, w jaki sposób?- Pytam delikatnie, chcąc wybadać sytuację. Moje wszystkie wątpliwości zniknęły w momencie, kiedy jego zapach, omamił mnie swoją słodyczą. Chcę móc normalnie z nim rozmawiać, spędzać czas na wszystkie możliwe sposoby. Jakaś siła mnie do niego ciągnie i wiem, że nie mogę się jej oprzeć.
- N-nie. Uznał, że lepiej będzie, jeśli sam mi o tym opowiesz.
Wstaję z fotela, sięgając po świecznik stojący na stoliku przede mną. Unoszę dłoń w górę a z kryształowego żyrandola zlatują trzy maleńkie płomyczki, które rozbudzając się, zaczynają tańczyć na końcach świec. Powoli odwracam się w stronę Yuriego, pozwalając, aby ogień oświetlił potwora, którym teraz byłem. Strach kryjący się w jego oczach, jest dla mnie jak tortura. Nie miałem prawa dawać mu kolejnego powodu do zmartwień. Jak mogę być tak samolubny?
Szybko odkładam świecznik, jednocześnie z powrotem kryjąc się w mroku. Jedyne czego teraz pragnę, to wyjść z biblioteki. Ruszam szybkim krokiem w stronę drzwi, mijając Yuriego, który wciąż stoi w tym samym miejscu.
- Victor... - Delikatny głos zatrzymuje mnie dosłownie metr od drzwi.- Dziękuję Victor. Za twoją szczerość oraz to, że odważyłeś mi się pokazać, mimo obaw.
Odwraca się w moją stronę, a ja mogę przysiąc, że dostrzegam w ciemności jego delikatny uśmiech.
- Oraz za uratowanie mi życia te dwa tygodnie temu w lesie...
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Victor powraca! Yeah! Kto się cieszy? >.<
~Sweet_Bloody_Lady
CZYTASZ
Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ Victuuri
FanfictionMroczny las... Stary Zamek... Straszliwa Bestia... A gdyby dodać do tego dwa Elfy, czekoladowego pudla, łyżwy i katsudon? Zapraszam na ,,Piękny i Bestia,, w wersji Yuri on Ice...