Kawa dobra na wszystko...sen również

853 120 29
                                    


(Victor POV)

Nie ma...

Tu też nic...

W tej także nie...

Cholera jasna!

Taka wieka biblioteka, tyle książek na każdy temat, tyle informacji, ale nie o tym, o czym jest akurat potrzebne! Każdy kolejny kubek kawy pobudza mój umysł coraz słabiej. Ledwo kilka godzin snu każdej nocy oraz brak apetytu również nie ułatwiają sytuacji. Wieże z książek, które w ciągu tych kilku dni utworzyły się wokół mnie przypominają teraz mur.

Bestia w potrzasku...i to na własne życzenie.

Odkąd dowiedziałem się o cenie, jaką musi zapłacić Yuri, praktycznie nie wychodzę z biblioteki. Każdą wolną chwilę poświęcam na szukanie informacji, lecz sposobu na powstrzymanie kwiatów jak nie było, tak nie ma. Żadna do tej pory przeczytana przeze mnie książka nie ma żadnej informacji o kwiecie, który rośnie w ludzkim organizmie. Nie wiemy czym się żywi, jak długo rośnie ani w jaki sposób szkodzi. Nie ma oczywiście też żadnej przydatnej informacji w jaki sposób można się go pozbyć. Wzdycham, podnosząc swoje wielkie cielsko z podłogi. Przechodzę kilka kroków, aby po chwili wręcz upaść na fotel. Zapach kawy stojącej na stoliku przede mną roznosi się, przyjemnie wypełniając pomieszczenie. Świeżo zaparzony napój, który przyniósł chwilę temu Phichit jest niczym błogosławieństwo w płynie. Sięgam po jedną z kanapek, które również przygotował, kiedy słyszę otwierające się drzwi.

- Victorze przestań już, proszę. – Na dźwięk stanowczego głosu Yuri'ego zrywam się z fotela trzymając kanapkę w połowie drogi do ust.

Jego jeszcze bardziej blada cera i włosy lekkim nieładzie nadają mu odrobinę anieli wygląd. Jego lekko umięśnioną klatkę piersiową opina granatowo-szara gładka bluzka na długi rękaw. Na nogach znajdują się szare, luźne dresy. Stopy pozostały bose, tak, jak zawsze w jego przypadku.

- Ale co mam przestać? – Przenoszę wzrok na mój niedoszły posiłek. – Zabronisz mi jeść, Yuri? Głodna bestia nie jest już taka przyjazna...

- Skończ szukać informacji Vitya. Nie ma szans, że uda ci się cokolwiek znaleźć. – Przerywa mi moją wypowiedz z zaszklonymi oczami.

Odkładam kanapkę na talerz i podchodzę kilka kroków w jego stronę. Yuri powtarza mój ruch i dzięki temu znajdujemy się teraz dosłownie dwa metry od siebie. Z tej odległości mogę bez problemu dostrzec jego zmęczenie oraz maleńki fragment błękitnego płatka, który jakimś magicznym sposobem znalazł się pod lewym okiem. Niewiele myśląc jeszcze bardziej zmniejszam odległość między nami i delikatnie obejmując jego policzek, palcem jednocześnie strącam jaskrawy kawałek róży.

- Nie przestanę, Yuri. Jeśli jest jakakolwiek nadzieja to nie mam zamiaru przestawać. Nie dam sobie odebrać kolejnej osoby na której mi zależy. – Spuszczam wzrok wypowiadając ostatnie zdanie.

- Jeśli tak dalej pójdzie, to umrzesz z przemęczenia szybciej niż ja od kwiatów, Vitya. – Szept wydobywa się z jego ust kiedy wtula policzek w futro mojej dłoni. – Idź spać Vitya, proszę. Odpocznij. Twój organizm nie wytrzyma tak długo, nawet biorąc pod uwagę twoją wytrzymałość.

- Yuri nie mogę...- Podnoszę wzrok na jego twarz, napotykając zmartwione spojrzenie ciemnych tęczówek.

- Musisz odpocząć, Vitya i to nie podlega dyskusji. – Wiem, że tej walki już nie wygram.

- Dobrze, Yuri, ale tylko, jeśli ty również spróbujesz normalnie przespać noc. – Jestem równie nieugięty jak i on. Yuri przybiera zdziwiony wyraz twarzy, starając się nieudolnie skłamać, zaprzeczając prawdzie. Nie chce nikogo tym martwić bardziej niż i tak wszyscy już to robią.

- Ale ja... - Próbuje zaprzeczyć, lecz szybko mu przerywam.

- Koszmary przez które krzyczysz w nocy ci tego nie ułatwiają, zdaję sobie z tego sprawę, ale może czułbyś się bezpieczniej mając do obrony wielkiego tygrysa? – Pytam, delikatnie się uśmiechając.

Yuri wpierw zdziwiony moimi słowami marszczy lekko brwi, tworząc małą zmarszczę na swoim bladym czole po czym ukazują do tej pory chowane zmęczenie i kiwa delikatnie głową. Niewiele myśląc podnoszę Yuri'ego niczym pannę młodą, na co ciemnooki wtula głowę w moją jak zawsze do połowy rozpiętą koszulę, przymykając oczy. Ciche westchnienie po których wydobyło się z jego ust krótkie ''Dziękuję'' wywołują na mojej twarzy uśmiech. Ruszam spokojnym krokiem w stronę pokoju Yuri'ego nie mogąc przestać się uśmiechać.

W trakcie tej stosunkowo krótkiej drogi z biblioteki do drzwi sypialny ciemnookiego, jego oddech staje się coraz spokojniejszy co utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem na tyle wygodny aby na mnie zasnąć. Dobrze wiedzieć na przyszłość.

Po przedostaniu się przez drzwi, które jakimś magicznym sposobem udało mi się otworzyć trzymając jednocześnie przysypiającego Yuri'ego w ramionach podchodzę w stronę idealnie posłanego, wielkiego łóżka. Delikatnie kładę jego mimo wszystko drobne ciało na miękkim materacu, okrywając go po chwili błękitną kołdrą.

Tracąc na chwilę resztki rozumu, pochylam się nad śpiącym Yurim, składając delikatny pocałunek na jego skroni. Szybko wracając do poprzedniej pozycji odwracam się, chcąc odejść, lecz lekki uścisk na nadgarstku mnie powstrzymuje. Odwracam się z powrotem w stronę ciemnowłosego, napotykając jego półprzymknięte oczy.

- Zostań Vitya, proszę. – Jego niewiele głośniejszy od szeptu głos sprawia iż moje serce zatrzymuję się na moment, aby po chwili zacząć pracować w zdwojonym tempie.

- Spokojnie, zostanę. Prześpię się na kanapie w drugim końcu pokoju. – Odpowiadam, zdejmując jego dłoń z mojego nadgarstka w lekkim strachu iż przypadkiem wyczuje mój przyspieszony puls.

Wykorzystując sytuację, Yuri łapie mnie za rękę i lekko pociąga w swoją stronę.

- Łóżko jest za wielkie dla jednej osoby. Spokojnie mogły by się zmieścić jeszcze dwie a ja nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że jutro obudzisz się z bólem w krzyżu.- Delikatny półuśmiech błąka się na jego ustach. – Połóż się obok, proszę. – Mówi pewnie, rozłączając nasz dłonie, aby wsunąć swoją pod jedną z poduszek.

Niewiele myśląc ruszam w stronę drugiego boku łóżka w międzyczasie zdejmując koszulę koloru kości słoniowej. Zostając w samych dresowych spodniach kładę się delikatnie na plecach tuż obok Yuri'ego. Z galopującym niczym wyścigowy koń sercem obserwuję jak ciemnowłosy odwraca się w moją stronę aby po chwili z zapartym tchem poczuć jak jego ręce polatają moją lewą rękę a głowa wtula się w szare futro. Ze strachem iż ta piękna bańka zaraz pęknie a ja wrócę do szarej rzeczywistości, podnoszę lewą dłoń i odgarniam zabłąkany kosmyk z jego czoła.

- Dobranoc, Victor. – Słowa wydobywają się z jego malinowych ust nim zapada w głęboki sen, wciąż wtulony w moje ramię.

- Śpij dobrze, Yuri.

Już dawno nie spałem tak dobrze, jak tej nocy...

*/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\*

No to tak...przepraszam! Nie miałam czasu napisać rozdziału w poprzedni weekend a wakacyjna praca nie ułatwia mi pisania w czasie tygodnia...

Nie zabijecie mnie...prawda?

Do kolejnego!

~Sweet_Bloody_Lady

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 31, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Czy potrafiłbyś pokochać Bestię? ~ VictuuriWhere stories live. Discover now