Dodatek 3.

358 52 15
                                    

*Mark pov*

- Kochanie, wychodzę! - krzyknął Sean, w pośpiechu dając mi buziaka i wybiegając z mieszkania. Przez nasze wieczorne... hmm... zabawy, mój mąż był spóźniony do pracy. Pomimo swojego stanowiska pracował tak jak inni pracownicy, nie odpuszczał sobie i często pomagał kelnerom czy baristom. Mój mały pracuś. Ja tymczasem stałem przy blacie w kuchni i rozmyślałem. Dzisiaj wypadała nasza 3. rocznica ślubu i chciałem na poważnie porozmawiacz Sean'em. Od jakiegoś czasu rozważaliśmy adopcję dziecka. Dyskutowaliśmy o wszystkich za i przeciw. Sean nie był pewny tego pomysłu. Uważał, że nie sprosta wychowaniu małego dziecka, jednak po tym jak zachowywał się w stosunku do młodych, roztrzepanych pracowników, miałem prawo przypuszczać, że jego obawy przynajmniej częściowo mijały się z rzeczywistością.

*time skip*

Siedzieliśmy na kanapie, popijając wino, odpoczywając po kolacji, która przygotowałem. Sean siedział mi na kolanach i wtulał się w moją klatkę piersiową, zaś moja dłoń poruszała się powoli po jego plecach, w górę i w dół.

- Jesteś tego pewien? -zapytał po raz kolejny tego wieczoru.

- Tak, skarbie, jestem w 100% pewien. Wierzę w Ciebie, wierzę w nas. Wiem, że damy radę.

Sean wziął głębszy oddech, wypuścił powietrze, po czym odstawił kieliszek i złapał moją twarz w dłonie.

- Dobrze. Wiem, że tego chcesz, ja też chcę, co nie zmienia faktu, że się boję. Ale skoro Ty w nas wierzysz, to chcę dać pewnemu zagubionemu dziecku prawdziwy dom i rodzinę. - niepewny uśmiech rozświetlił jego twarz. Zbliżyłem swoje usta do jego i powoli pocałowałem moje zielonowłose słońce.

*półtora roku później*

- Podoba Ci się Twój pokój? - zagadnąłem malutką, rudowłosą dziewczynkę, którą trzymałem za rączkę. W odpowiedzi pokiwała nieznacznie głową, mocniej przyciskając do siebie pluszowego psiaka. Po chwili puściła moją dłoń i powoli weszła w głąb pomieszczenia, rozglądając się ciekawie. Poczułem ciepły oddech na moim karku.

- I jak sobie radzicie? - zapytał mój mąż, pocierając moje ramię.

- Nie jest idealnie. Mam nadzieję, że z czasem się przyzwyczai. -  westchnąłem i złożyłem krótkiego buziaka na jego skroni. Patrzyliśmy na naszą córeczkę, która w skupieniu oglądała książki, znajdujące się na regale.

*trzy lata później*

- Mary, wstawaj! W przeciwnym razie spóźnisz się do szkoły! - obudził mnie podniesiony głos Sean'a. No tak, mimo wszystko, to on tu robił za mamuśkę. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i przecierając oczy podreptałem do kuchni, z której rozchodził się po domu zapach tostów. Natychmiastowo przypomniał mi się tamten przyjazd. Do kuchni wszedłem w tym samym momencie co nasza córka, która tak samo jak ja tarła oczko, jednak ona miała dodatkowo w drugiej dłoni swoją poduszkę.

- Witam obydwu śpiochów i zapraszam do stołu. - Sean uśmiechnął się do nas, stawiając na stole talerze oraz kubki: z herbatą dla małej i kawą dla mnie.

Patrzyłem jak Mary wcina śniadanie, aż jej się uszy trzęsą. Jej adopcję uważałem za jedną z najlepszych rzeczy jakie zrobiłem w swoim życiu. Gdy po raz pierwszy pojawiliśmy się w Ośrodku Adopcyjnym dziewczynka nawet się do nas nie odezwała. Opiekunki proponowały nam inne dzieci, odradzając ją przez jej zachowanie i izolowanie się od innych, jednak Sean niemal od razu stwierdził, że nie zostawi Mary w tym miejscu. Rudowłosa dziewczynka od początku nas zainteresowała.

Z każdym spotkaniem otwierała się na nas coraz bardziej. Cieszyliśmy się niezmiernie, gdy zaczęła opowiadać nam o sobie, o swoich zainteresowaniach. Wtedy poznaliśmy również Harry'ego - jej ulubioną przytulankę, psiaka, który do dzisiaj zajmuje honorowe miejsce pośród wszystkich zabawek. Radość wypełniła nasze serca, gdy okazało się, że mała nie ma nic przeciwko, że będzie miała dwóch tatusiów.

Z początku nie mogła się przyzwyczaić do spania w naszym mieszkaniu. Często miewała koszmary, jednak zawsze byliśmy na miejscu by ją uspokoić i ponownie utulić do snu. Po trzech miesiącach mieszkania u nas powiedziała do Sean'a "tato". W tamtym momencie widziałem, że mój mąż ostatkiem się powstrzymuje się łzy szczęścia.

Wpatrywałem się w moją ośmioletnią córkę, która rozmawiała wesoło ze swoim tatą. W pewnym momencie zwróciła się w moją stronę, ale byłem tak zamyślony, że nie dosłyszałem jej pytania.

- ... po, papo? Słuchasz mnie? - zapytała nieco natarczywiej, próbując przykuć moją uwagę.

- Przepraszam słońce, zamyśliłem się. O co pytałaś? - uśmiechnąłem się zachęcająco.

- Noo... bo mam do napisania taką jedną pracę... i tak się zastanawiałam.. - wzięła głębszy oddech. - Tematem jest "Mój autorytet" i czy... czyobraziszsięjeślinapiszęotacieanieoTobiepapo? - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, tak szybko, że chwilę zajęło mi przyswojenie tej wiadomości.

- Ależ Mary, nie masz się czego obawiać. Nie obrażę się. I powiem Ci nawet mały sekret. - nachyliłem się do niej. - Twój tata jest też moim autorytetem. - wyszeptałem konspiracyjnie i mrugnąłem do niej okiem. Ona zaś zaśmiała się cichutko i już spokojna sięgnęła po kubek z herbatą.

Spojrzałem na Sean'a, który z czułością wpatrywał się w nas sącząc kawę. Nie byłem w stanie pojąć jakim cudem zasłużyłem na niego i na jego miłość. Ale wiedziałem, że choćby nie wiem co, nie oddam go, choćbym miał poświęcić cały świat, nie oddam ani mojego mężą, ani mojej córki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trzeci dodatek, pisany tuż po drugim, o 4 nad ranem ^^'

Nie podoba mi się ten rozdział -_-"

W momencie jak to piszę, "Somebody" ma 3k odsłon i zajmuje #814 miejsce w rankingu fanfiction - DZIĘKUJĘ! :D

Z góry przepraszam za wszystkie nieścisłości związane z adopcją dzieci, ale po prostu się na tym nie znam :<

Wybaczcie, ale nie mam siły się rozpisywać

Do zobaczenia w następnym ^^

Kocham!

Allys~

Somebody | SeptiplierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz