Questions

1.2K 135 297
                                    

Co kilka postów będzie pojawiać się post pod nazwą "Questions". Jak sama nazwa mówi dotyczy on pytań. To tak dla dobrej interakcji:  Autor - Czytelnik, chociaż i tak jest bardzo dobra. Komentujecie niesamowicie, a czasami nawet dyskutujecie ;) 
Bardzo wam za to dziękuję <3

W tym poście chodzi o to, że zadam kilka pytań dotyczących naszego fandomu. Każdy z nas będzie na nie odpowiadał. Ja w poście, wy w komentarzach. No to zaczynamy. 

1. Tak jak większość osób, nienawidzę tego pytania, ale jaki jest wasz ulubiony odcinek?

Ja nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Kocham wszystkie odcinki, z wyjątkiem niewidomego bankiera. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie przepadam za tym odcinkiem. Resztę ubóstwiam i nie umiem wybrać. 

2. Jak myślicie, która postać by was polubiła?

Na Sherlocka nie ma co liczyć, powiedzmy sobie szczerze, jestem za głupia xD John może trochę, by mnie polubił za pozytywizm, Lestrade za uczciwość, pani Hudson za dobrą herbatkę... Może Molly albo Mary... 

3. Najmniej ulubiona postać?

O dziwo, nie jest to Anderson. Dodawał komizmu, a w 3 sezonie stał się psycho-fanem Sherlocka, więc mimo jego głupoty i tępoty nawet go lubię. Nienawidzę Sally Donovan, Charlesa Magnussena i tego... Tego złego z 4 sezonu. Czy tylko ja nie mogę zapamiętać jego imienia? Czas na pomoc wujka google. 

Okey mam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Okey mam. Chodziło mi o Culvertona Smitha. O bosze, nic dziwnego, że zapamiętać nie mogłam. 

4. Kolejne pytanie którego nienawidzę... John czy Sherlock?

To bezsensu. John bez Sherlocka jest zwykłym lekarzem po wojsku z zaburzeniami psychosomatycznymi, a Sherlock bez Johna jest genialnym ćpunem -_- Oddzielnie są niemalże... Nikim. 

5. Ulubiony ship?

Tyle pytań chyba wystarczy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tyle pytań chyba wystarczy. 

Na koniec mam jeszcze dla was taką... moją refleksję. (dotyczy trochę sezonu 4)

Cofnijmy się kilka lat wstecz, kiedy Victor Trevor krzyczał o pomoc uwięziony w studni. Sherlock jako mały chłopiec znalazł go i zawołał rodziców. Victora uratowano, a Euros odesłano do zakładu. Sherlock nie miał traumy (no może trochę miał) i nie stał się zawziętym detektywem, który nie pozwala sobie na choćby najmniejszą pomyłkę. 

Kiedy John wrócił do Londynu, nikt, ani nic na niego nie czekało. Spotkał Mike'a. Porozmawiali trochę, a potem John postanowił iść do baru, by powtórzyć uzależnienie Harriet. Wszedł do środka, usiadł przy barze i obserwował ludzi, którzy mieli normalne życie i byli szczęśliwi. Przy jednym stoliku dostrzegł mężczyznę o dosyć ciekawym wyglądzie. Mocne kości policzkowe, kręcone włosy, a oczy niebieskie. Opowiadał coś z fascynacją swojemu przyjacielowi. Może byli nawet razem. John wrócił do domu spity. Nie miał już sensu życia, żadnego celu. 

Sherlock mieszkał razem ze swoim przyjacielem Victorem. Czasami zdarzało mu się zostawiać części ciała w lodówce, ale Victorowi to zbytnio nie przeszkadzało, a jeśli już,  Sherlock w ramach przeprosin robił porządne zakupy. Pewnego razu wracając z zakupów z uśmiechem na twarzy wpadł na pewnego przechodnia, a może było na odwrót. Mężczyzna był kompletnie pijany. Ledwo trzymał się na nogach. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Prawdopodobnie wrócił z wojny. Sherlock nie dedukował tak rewelacyjnie jak w oryginale. Nie musiał. Kiedy udało mu się zapytać o adres zamieszkania jak się okazało Johna Watsona, Sherlock zamówił mu taksówkę i powiedział, żeby położył się do łóżka, kiedy wróci do domu. 

John coraz bardziej zatracał się w nałogu, nie było dla niego nadziei... Z pomocą nadeszła Sarah pracująca w przychodni zdrowia. Pomagała mu i powoli wyprowadzała z nałogu. Wkrótce John i Sarah wzięli ślub. John był pewny, że ją kocha...Przynajmniej na początku. Potem zrozumiał, że to była jedynie wdzięczność, ale było za późno. Sarah zaprosiła na ślub jakąś Molly, która przyszła na ślub z facetem z baru. Ponoć nie byli razem. 

Sherlock za namową Victora zgodził się pójść na ślub koleżanki Molly jako osoba towarzysząca. Zdziwił się kiedy zobaczył Johna. Mężczyzna nie był już tak wielkim wrakiem jak wtedy na chodniku, ale nie był też szczęśliwy. Sherlock wrócił do domu zmęczony. Przywitał go Victor śmiejąc się z jego poczochranych włosów. Sherlock próbował udawać focha, ale mu nie wyszło, więc żeby się zemścić zepsuł ułożone włosy Victora. 

John udając codziennie idealnego męża i przyszłego ojca, miał wiele kochanek/kochanków na boku. Nie spodziewał się, że jedna z nich, Irene Adler będzie na tyle niebezpieczna, że jej "znajomy" będzie na niego polował. Wkrótce John za kolejną zdradę z Irene Adler przypłacił życiem. 

Sherlock jako prywatny detektyw dostał sprawę panny Irene Adler. Jeden z jej klientów został zamordowany. Sprawa miała być prosta... Miała... Kiedy Sherlock zobaczył na podłodze Johna w kałuży krwi musiał na chwilkę zamknąć oczy. Nie spodziewał się... Tego. Westchnął, po czym zaczął szukać śladów. Oczywiście po raz kolejny Victor nieco go przymusił na przyjście na pogrzeb. Sherlock stał z tyłu rozmawiając z Mycroftem, który przyszedł, by być widzianym w dobrym świetle. Sarah cały czas płakała stojąc i głaszcząc swój już duży brzuch. Sherlock po pogrzebie wrócił do domu, do Victora. Czuł się bardzo nie na miejscu, ale zignorował to kiedy Victor postawił mu kawę, posyłając ciepły uśmiech. 
Parę tygodni później, Sherlock przechodząc obok cmentarzu wstąpił na "chwilkę". Zatrzymał się przed grobem Johna i rozmyślał czemu akurat ten człowiek zapadł mu tak bardzo w pamięć. Z tego co zdążył wydedukować John wiódł nieszczęśliwe życie, ale był dobrym człowiekiem i pewnie Victor bardzo by go polubił. O dziwo, tutaj przed grobem obcego człowieka, Sherlock czuł się właściwie. Tak jakby powinien tutaj być.  
Sherlock resztę życia spędził z Victorem u swego boku, ale nigdy nie zapomniał Johna Watsona i nigdy nie rozgryzł co jego podświadomość miała na myśli. 


Jak widzimy, Victor musiał umrzeć... Wiecie, kiedy to dziecko umierało, powolnie z wycieńczenia zrobiło mi się okropnie przykro i musiałam się jakoś pocieszyć, że gdyby nie umarł to Sherlock nie byłby tym kim jest teraz i prawdopodobnie nie miałby szansy poznać Johna Watsona bliżej. 

Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;)

Goodbye, czytelnicy! 

Jak być Sherlockian i nie zwariować?Where stories live. Discover now