PROLOG

13.5K 348 151
                                    

Mam na imię Reychel. Reychel Morgan. Mam ciemne, falowane blond włosy za łopatki i zielono-niebieskie oczy. Dwa lata temu razem z rodzicami przeprowadziłam się do Londynu i tam poznałam rodzeństwo Pevensie.

***

Właśnie czytałam gazetę z Zuzanną gdy jakiś chłopak podszedł do nas.

-Chodzicie do św. Finbara?

-Ta i co z tego?- odpowiedziała Zuza nie odrywając wzroku znad gazety. Chłopak jak widać nie zraził się jej zniechęconym tonem.

-Jak macie na imię?

Zanim Zuzia zdążyła odpysknąć wyprzedziłam ją:

-Ja jestem Cecylia a ta tu to Wanda- powiedziałam i trąciłam Zuze w bok a ta przewróciła oczami.
Zanim chłopak zdążył zadać kolejne pytanie usłyszałyśmy wołanie Łucji.

-Zuza, Chel chodźcie szybko!

Bez namysłu odłożyłam gazetę i pobiegłam za Łusią. Zuzia zrobiła to samo.

-W RYJ, WALNIJ GO W RYJ!

Stałam na schodach do metra i ze złością patrzyłam na bijących się chłopców. Szczerze mało by mnie obchodziła taka bijatyka gdyby nie to że brał w niej udział najstarszy z Pevensie. Piotrek. Bez namysłu ruszyłam aby pomóc blondynowi.

-Rey!-krzykneła Zuza ale jej nie słuchałam.

Podeszłam do bijących się spokojnym krokiem, uniesioną głową i poważnym wyrazem twarzy.
Za plecami słyszałam gwizdanie chłopców. Chłopak który bił Piotrka odsuną się i uśmiechną złośliwie gdy stanęłam tuż przy nim.

-Masz w tej chwili przestać idioto! - zaczęłam krzyczeć na nieznanego mi chłopaka - nie pomyślałeś że policja lub żołnierze mogą tu przyjść w każdej chwili?

Chłopak nie odpowiedział tylko położył ręce na moją talię i przyciągną do siebie. Próbowałam sie wyrwać ale chłopak był zbyt silny.

-ZOSTAW JĄ!!!- krzykną Piotr ale umilkł gdy został uderzony przez innego chłopaka.
Posałam dla Piotrka spojrznie które mówiło :"Dam sobie rade".

-Kochanie to nie jest miejsce dla takich uroczych i delikatnych panienek jak ty- powiedział chłopak i nachylił się do mnie.
Wkurwiał mnie  już od początku ale teraz pszesadził. Z całej siły kopnełam go kolanem w krocze a następnie spoliczkowałam tak mocno ,że został czerwony ślad a mnie aż zabolała ręka.

-UUUUU! - rozległy się głosy.

-Jeżeli jeszcze raz mnie wkurzysz to nie będe taka delikatna... kochanie! - ostatnie słowo powiedziałam naśladując jego ton z przed minuty.
Chłopak spojrzał na mnie zlęknionym wzrokiem i uciekł na tyle szybko na ile pozwalał mu ból. Za nim pobiegli ci którzy trzymali przed chwilą blondyna. Uśmiechnęłam się tryiumfalnie i podeszłam do najstarszego Pevensie.

-Dzięki Ray ale dałbym sobie rade. - powiedział Piotrek i uśmiechną się lekko.
Odwzajemniłam gest i przewróciłam oczami. Pomogłam mu usiąść na ławce. Gdy wszyscy się już rozeszli podeszła do nas reszta rodzeństwa.

Podczas gdy Zuza, Łucja i Edmund prawili kazanie brata ja siedziałam i gapiłam się beznamiętnym wzrokiem w przestrzeń.
Moje interesujące zajęjęcie przerwał mi krzyk Kasztanowłosej.

-AŁA!

-Nie wydzieraj się - pouczyła młodszą siostrę Zuzanna.

-Ale oni sie szczypią!

-Ale my nic...-zaczą Piotr i nie skończył bo sufit zaczą się łamać a wszystko dokoła przyspieszyło. Nim się obejrzałam zamiast peronu przedemną zobaczyłam morze. Z lekko otwartą buzią stałam i gapiłam się w niebieskie fale. Spojrzałam na rodzeństwo i ku mojemu zdziwieniu bynajmniej nie wyglądali na zdziwionych czy zaskoczonych tylko...szczęśliwych. Zanim zdążyłam coś powiedzieć inni pobiegli przed siebie. Stałam osłupiała i patrzyłam na bawiących się Pevensie. Podeszłam niepewnie w stronę morza. Rodzeństwo chyba zapomniało o mojej obecności i bawili się w najlepsze. Odchrząknęłam. Wtedy oczy wszystkich skierowały się na mnie a potem na siebie.

-Ktoś mi wytłumaczy gdzie jesteśmy?...prosze.- zadałam pytanie.

Piotr opowiedział mi wszystko, że ta kraina nazywa sie Narnią, że trafili tu rok temu, że są tutaj władcami, o Aslanie i złej wiedźmie Jadis która została pokonana przez wyżej wymienionego lwa. Słuchałam wszystkiego będąc w lekkim szoku. Gdy Piotr skończył historie pokiwałam tylko głową z lekkim, chytrym uśmiechem i powiedziałam:

-Witaj przygodo...


***
(Sorki za orto)

Zostań ze mną...|NarniaWhere stories live. Discover now