#3

2.7K 134 21
                                    

-To co nikogo tu nie ma. Wracamy chyba?-jesteśmy tu dopiero pół godziny a Eustachy już narzeka. Wyspa wydawała się zamieszkała gdyż stały tu różne budynki i domy w całkiem dobrym stanie. Jednak nie było tu żywego ducha.

-Po co my chodzimy po tej wyspie. To idiotyczne.-ciągnął dalej Eustachy.

Zignorowaliśmy jego komentarze i szliśmy dalej w głąb lądu. W pewnym momencie z wieży usłyszeliśmy potężny dźwięk dzwonów.
Edmund, Łucja i ja z Kaspianem pobiegliśmy w tamtą stronę.

-Czy to napewno dobry pomysł?-zapytał Eustachy biegnąc za nami i rozglądając się ze strachem w oczach.

-Zostań, możesz osłaniać tyły...albo coś.- podsunął pomysł Edmund wyraźnie zirytowany postawą kuzyna. Z resztą jak my wszyscy.

-Dobry pomysł kuzynie. Nareszcie myślisz logicznie.

Zaśmiałam się pod nosem. Kaspian podał Eustachemu miecz a ten nie bardzo wiedząc co z nim zrobić powiedział tylko:

-Dobra osłaniam was. Spokojna głowa.

Wszyscy przewróciliśmy oczami i weszliśmy do wieży.

-Patrzcie!-zawołała Łucja.-Tu jest jakaś księga.

Wszyscy podeszliśmy w jej stronę.

-Ciekawe co to za ludzie.-kontynuowała Łucja.

-I czemu ich przekreślono?-spytał Edmund.

-Łowcy niewolników.-odpowiedzieliśmy w tym samym momencie z Kaspianem.

Jednak nie było nam dane nawet na siebie spojrzeć gdyż znów zabrzmiał dźwięk dzwonów a zaraz potem byliśmy otoczeni przez grupę mężczyzn. Wyjeliśmy naszą broń i staneliśmy gotowi do walki.

Kaspian wziął mnie za rękę chcąc dodać mi odwagi za co mu w duchu podziękowałam.
Gdy już mieliśmy zaatakować usłyszeliśmy piskliwy wrzask. Odwróciliśmy się. Eustachy stał z podstawionym pod gardło sztyletem.

-Jeżeli nie chcecie by ta baba znów zaczęła się wydzierać odłóżcie broń.-powiedział mężczyzna który trzymał Eustachego.

-Baba ja?!-oburzył się chłopiec po czym spróbował się wyrwać jednak na marnę.

-Eustachy.-szepnął ze złością Edmund i jak my wszyscy odłożył swoją broń.

-No dobrze. Więc dziewczyny na rynek a chłopaczków do lochu.

Zaraz potem mężczyźni pochwycili Łucję i Edmunda. Kaspian za to z chęcią mordu na twarzy schował mnie za sobą.

-No proszę, proszę. Jaka odwaga. Ona musi dla ciebie wiele znaczyć.-uśmiechnął się obleśnie zapewne przywódca mężczyzn. - Szkoda tylko, że już nigdy się nie zobaczycie. Zabrać ją.

W tej samej chwili czyjeś ręce pochwyciły mnie od tyłu a na mojej szyi poczułam zimną stal. Natomiast Kaspian został z całej siły uderzony i upadł na posadzkę.

-Kaspian!-krzyknęłam i próbowałam się wyrwać. Nie udało mi się jednak ponieważ jeden z mężczyzn wymierzył mi siarczysty cios w policzek. Natychmiastowo umilkłam i zacisnęłam oczy aby pochamować łzy.

-Zostaw ją!- wrzasną król.

-Cicho siedź inaczej zawiśniesz!

Mężczyzna który poprzednio mnie uderzył teraz podszedł i zmusił bym na niego spojrzała podnosząc mój podbródek.

-No, no. Jaka sztuka.-powiedział uśmiechając się tym samym ukazując swoje żółte zęby. Przyznam od samego widoku robiło mi się nie dobrze więc kiedy nachylił się myślałam że zwymiotuję.- Chyba sam cie wezmę. Zobaczymy ile jesteś warta.

Nie wytrzymałam. Splunęłam na twarz mężczyzny. Ten otarwszy ją z chęcią mordu w oczach uderzył mnie po raz drugi.

-Zabrać ich. A tą dziewczynę- wskazał na mnie.- zaprowadzcie do mojego domu. Już ja ją nauczę dobrych manier.

-Reychel!-krzyknął z całych sił Kaspian szarpiąc się.

-Kaspian!-krzyknęłam a potem...straciłam przytomność.

***

Nie bijcie błagam. Wiem, że mnie długo nie było i przepraszam. Nie mam na razie żadych pomysłów na to ff ale postaram się przynajmniej skończyć tą część. Do następnego ❤

Zostań ze mną...|NarniaWhere stories live. Discover now